Intrygi na francuskim dworze: Tak władza korumpowała dziennikarzy

Stale mówi się, że finanse to układ nerwowy państwa, pisał francuski kardynał de Richelieu. Sam nauczył się nimi sprytnie obracać. Kiedy w grę wchodziły jego własne interesy, nie wahał się sięgnąć głębiej do sakiewki, aby właściwie opłacić odpowiednie osoby.

Mianowanie na kardynała i miejsce w radzie państwowej francuskiego króla Ludwika XIII (1601-1643). Kiedy na początku lat 20. XVII wieku Armand Jean du Plessis de Richelieu (1585-1642) został zaszczycony tymi godnościami, natychmiast wyczuł okazję do wzbogacenia się. Kolejne 18 lat jego życia było wspinaniem się po drabinie kariery - z dość biednego syna kapitana straży przybocznej francuskiego króla Henryka IV (1553-1610) stał się najbogatszym człowiekiem w całym królestwie.

Za członkostwo w radzie królewskiej otrzymywał rocznie 2000 liwrów (za taką kwotę mógł nabyć 500 hektolitrów wina), natomiast za pełnienie funkcji pierwszego ministra został wynagrodzony kwotą 20 000 liwrów, a dodatkowo za tytuł kardynalski 18 000 liwrów. Pełnienie kilku funkcji wówczas nie było zakazywane, a Richelieu potrafił to wykorzystać. Równie dużym sprytem wykazał się, wykupując grunty od zubożałej szlachty. W ten sposób kupił, po czym sprzedał, majątek Montlhéry, który leżał na południowy zachód od Paryża. Dzięki temu na jego konto wpłynęło 300 000 liwrów zysku z tej transakcji.

Reklama

Prasa pod dozorem

Richelieu doskonale wiedział, jak silną bronią jest słowo pisane. Od 1631 roku pojawiło się we Francji pierwsze czasopismo zatytułowane La Gazette. Prawo do drukowania gazety nabył medyk Théophraste Renaudot (1586-1653). Bystremu oku kardynała nie umknęło nic, co drukowano w poczytnym czasopiśmie. Miał przy tym spory wpływ na to, o czym pisano w gazecie, opłacał bowiem publicystę i historyka Louisa Chantereaua Le Febvra (1588-1658).

W tym czasie chciał wyegzekwować od Prusów historyczne prawo Francji do terenów na lewym brzegu Renu. Potrzebował przy tym wsparcia ze strony publicystów. To jednak nie pomogło. Francja zyskała sporne tereny dopiero sto lat później, po zawarciu pokoju z Prusami w Bazylei w 1795 roku.

Gubernatorowi kazał ściąć głowę

Wynagrodzenia, jakie Richelieu otrzymywał z kasy państwowej w gotówce, nie podlegały kontroli najwyższego księgowego dworu, o czym kardynał dobrze wiedział. Pozyskaną gotówkę z chęcią wykorzystywał do opłacania szpiegów na innych dworach. Jednoczenie przy pomocy pieniędzy wspierał wrogość protestantów przeciw dworom w Wiedniu i Madrycie. Kupował sobie również urzędy gubernatorskie w różnych częściach Francji, na przykład w Hawrze czy La Rochelle.

Współczesny brytyjski historyk Joseph Bergin dodaje: Przychody z gubernatorstw nie ograniczały się do oficjalnego wynagrodzenia. Znacznie wyższe były te ukryte i nielegalne, które równolegle gromadził. Richelieu z chęcią korumpował urzędników, ale kiedy tylko odkrył, że przyjmują oni łapówki również od innych, nie wahał się wymierzyć ostrej kary. W 1632 roku wydał rozkaz ścięcia głowy Louisowi de Marillacowi, który, jako gubernator Verdun, miał na sumieniu liczne sprzeniewierzenia.

Sąd prześledził konta

Kardynał sprawiał wrażenie, że chce wprowadzić sprawiedliwość do systemu podatkowego, choć sam jednocześnie plądrował państwową kasę. Płacącemu podatki przedstawiał pewną sumę, a różnica między tą sumą a kwotą rzeczywiście składaną w skarbcu państwowym trafiała do jego sakiewki, wyjaśnia współczesny francuski historyk Paul Lombard, opisując praktyki, które Richelieu stosował podczas pobierania podatków.

Sporymi łapówkami ten zręczny polityk chciał również zapewnić sobie przychylność króla. Jeszcze za życia ofiarował mu Pałac Kardynalski (obecnie Pałac Królewski) w Paryżu, a w testamencie przepisał mu rozległe majątki, dzieła artystyczne i cenny diament. Oczywiście Ludwik nie zadowalał się byle czym. Chciał znacznie więcej i ostatecznie pozbawił rodzinę kardynała niemal całego majątku. Jeszcze dalej posunął się jego syn i następca, Ludwik XIV (1638-1715). Ten po śmierci kardynała powołał sąd dworski, który miał prześledzić konta Jego Eminencji. Wtedy to wypłynęły potężne malwersacje, oszustwa i wymuszenia...

Łapówki w wielkim stylu

Angielski król Karol II Stuart (1630-1685, na obr.) otrzymał łapówkę od Ludwika XIV, kiedy sprzedawał Francji Dunkierkę. Ludwik dał mu oficjalny czek na pięć milionów liwrów, natomiast w rzeczywistości wypłacił mu osiem, dzięki czemu trzy miliony Karol mógł schować do własnej kieszeni. Nie była to jedyna podejrzana transakcja między tymi władcami. W 1670 roku podpisali wspólnie tajną umowę w angielskim Dover.

Jej celem było zakończenie raz na zawsze sporów między Anglią a Francją. I tym razem Ludwik nie szczędził pieniędzy. Zgodnie z umową przekazywał mu 200 000 funtów rocznie, aby w razie konfliktów Francji z Niderlandami, Karol stawał po jego stronie.

21 wiek - history
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy