Helgoland. Wyspa, która miała zniknąć

Eksplozja na Helgolandzie była widoczna z wielu kilometrów. O mało nie doprowadziła do unicestwienia wyspy /Mary Evans Picture Library /East News
Reklama

Helgoland – niewielka wyspa, leżąca 70 kilometrów od wybrzeża Niemiec, przeszła do historii świata ze względu na swe strategiczne położenie. Miało to też stać się przyczyną jej zguby.

Helgoland składa się z dwóch, niegdyś połączonych ze sobą, wysp - głównej, długiej na dwa kilometry i powierzchni około 1,0 km² oraz mniejszej - Düne, o powierzchni 0,7 km². Do 1720 roku były połączone przesmykiem, który został zniszczony przez sztorm.

Wyspa przez lata przechodziła z rąk do rąk. Aż do wojen napoleońskich władali nią królowie Danii i książęta Szlezwiku. Od 1807 roku kontrolę nad niewielkim archipelagiem przejęła Wielka Brytania, tworząc na większej z wysp kurort, gromadnie odwiedzany przez Niemców. Helgoland był popularny zwłaszcza wśród artystów. To tu, podczas wakacji 1841 roku, August Heinrich Hoffmann von Fallersleben napisał "Pieśń Niemców", wiersz, który po Wielkiej Wojnie stał się hymnem Niemiec.

Reklama

Ostatecznie w 1890 roku kontrolę nad wyspą przejęła Rzesza Niemiecka. Londyn oddał wyspę w zamian za swobodę działań w afrykańskim Zanzibarze. Niespełna 30 lat później pożałowali tej decyzji.

Strategiczna wyspa

Tuż po wybuchu I wojny światowej mieszkańcy wyspy zostali z niej wysiedleni. Helgoland miał pełnić niezwykle ważną rolę w systemie obrony podejść do głównych kotwicowisk Kaiserliche Marine w Wilhelmshaven i Cuxhaven oraz zachodniego wejścia do Kanału Kilońskiego, zwanego wówczas Kanałem Cesarza Wilhelma. Na niewielkiej wyspie wybudowano instalacje wojskowe - stanowiska artylerii, bazę torpedowców i przystań dla wodnopłatowców.

Wyspa była świadkiem dwóch bitew morskich - 28 sierpnia 1914 roku starły się pod nią ogromne siły Royal Navy i Kaiserliche Marine. W sumie po obu stronach walczyło 91 jednostek, w tym pięć brytyjskich krążowników liniowych. Niemcy ponieśli druzgocącą klęskę - stracili trzy lekkie krążowniki i jeden niszczyciel, z którymi na dno poszło 721 marynarzy. Druga miała miejsce 17 listopada 1917 roku. W starciu niemieckich pancerników i torpedowców z eskadrą krążowników liniowych, ci pierwsi stracili torpedowiec.

W okresie międzywojennym na wyspę wrócili turyści i kuracjusze. Zniknęli z wyspy na początku kolejnej wojny światowej, kiedy ponownie władzę nad wyspą przejęło wojsko. Na wyspie wybudowano schron okrętów podwodnych i niewielkie lotnisko, na którym stacjonowało Jagdstaffel Helgoland - jednostka Luftwaffe uzbrojona w Me-109T - pokładową wersję słynnego myśliwca Messerschmitta.

Początkowo Brytyjczycy nie interesowali się zbytnio wyspą - największy nalot miał miejsce 18 grudnia 1939 roku, kiedy nad Zatoką Helgolandzką doszło do największej bitwy powietrznej okresu "Śmiesznej Wojny" - nad wodą starły się 22 brytyjskie bombowce i 44 niemieckie myśliwce. Na kolejne naloty trzeba było czekać do 1944 roku. Do końca wojny Amerykanie w ramach Operacji Aphrodite trzy razy przeprowadzili ciężkie naloty na wyspę. Brytyjczycy osiem razy minowali okoliczne wody, aby ostatecznie rozpocząć naloty na niezwykłą skalę.

Zniknie z powierzchni wody!

18 kwietnia 1945 roku nad maleńką wyspę nadleciało 969 bombowców - 617 Lancasterów, 332 Halifaxów i 20 Mosquito. Celem bombardowania miała być baza marynarki wojennej i lotnisko, lecz niewielkie gabaryty wyspy spowodowały, że zmieciono ją właściwie z powierzchni Ziemi. Nie był to koniec - następnego dnia 36 ciężkich Lancasterów z 9 i 617 dywizjonu zrzuciły na wybrane punkty ważące 5340 kilogramów bomby Tallboy. Dopełniło to obrazu zniszczenia. Od tego dnia wyspa była całkowicie opuszczona.

Od 1945 do 1952 roku wyspa była używana jako poligon artyleryjski i saperski. W 1947 roku postanowiono użyć ją do utylizacji niemieckich powojennych zapasów amunicji. Na wyspie zgromadzono ponad 4000 torped, 9000 bomb głębinowych i przeszło 91 000 pocisków artyleryjskich. W sumie około 6700 ton materiałów wybuchowych.

W dwa lata po niszczycielskim nalocie, 18 kwietnia 1947 roku Brytyjczycy wysadzili zgromadzone w dawnych fortyfikacjach materiały. Brytyjscy sztabowcy byli świadomi tego, że potężna eksplozja może całkowicie zniszczyć wyspę. Postanowili jednak zaryzykować. Rankiem 18 kwietnia potężna eksplozja rozdarła byłą bazę Kriegsmarine. Wyspa zniknęła w chmurze dymu i ognia. Fragmenty żelazobetonu i skał wyleciały wysoko ku niebiosom, by spaść nawet kilka kilometrów w głębi zatoki. Była to jedna z najpotężniejszych eksplozji w historii ludzkości.

Wyspa przetrwała, choć jej spora część zapadła się w morzu. Eksplozja zmieniła kształt Helgolandu - przestał być trójkątny. Klif się zawalił i powstała plaża. Do 1950 roku nie stanęła tam stopa cywila. Dopiero 20 grudnia tego roku przybył na nią profesor historii, Hubertus zu Löwenstein, i dwóch jego studentów René Leudesdorff oraz Georg von Hatzfeld. Löwenstein był dawnym mieszkańcem Helgolandu. Lobbował u brytyjskich i niemieckich polityków, aby wyspa wróciła do Niemiec. Udało mu się to dopiero w 1952 roku.

Sławny kurort

1 marca 1952 roku została zwrócona rządowi RFN. Wcześniej brytyjscy i niemieccy saperzy oczyścili wyspę z niewybuchów. W kolejnych latach pojawiali się mieszkańcy, aż w końcu wrócili turyści. Dziś na wyspie mieszka ponad 1300 osób. Jest rezerwatem przyrody i jednym z najpopularniejszych kierunków wycieczek mieszkańców Szlezwiku-Holsztynu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia | Niemcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy