Granica. Podróż wokół Rosji: burzliwe losy Litwy i Kaliningradu

Najnowsza historia Litwy jest równie pogmatwana, co nasza. Na zdjęciu: mieszkańcy Wilna świętują 100-lecie odzyskania niepodległości /Sean Gallup /Getty Images
Reklama

Niegdyś w Wilnie Litwini stanowili jedynie jeden procent mieszkańców. Najwięcej nie było jednak Polaków, a... Żydów. W ciągu ostatnich 100 lat oblicze nie tylko miasta, ale całej Litwy zmieniło się nie do poznania. Zmienił się także krajobraz pobliskiego Królewca, dzisiaj istniejącego pod nazwą Kaliningrad i będącego bazą wojskową Federacji Rosyjskiej. Między innymi o najnowszej historii naszych sąsiadów oraz militarnym zagrożeniu dla Polski pisze w swojej książce "Granica" Erika Fatland.

Spośród 14 sąsiadów Rosji przez ostatnie 500 lat tylko Norwegia nie została przez nią zaatakowana. Stamtąd właśnie pochodzi Erika Fatland, która wybrała się w podróż dookoła granic największego państwa na świecie. 

Korea Północna, Chiny, Mongolia, Kazachstan, Azerbejdżan, Gruzja, Ukraina, Białoruś, Litwa, Polska, Łotwa, Estonia, Finlandia to 13 pozostałych, które odwiedziła dziennikarka. Ze swojej podróży spisała nie tylko wspomnienia - postanowiła opisać także losy państw graniczących ze wschodnim gigantem.

Oto fragmenty książki "Granica. Podróż wokół Rosji" Eriki Fatland, która ukazała się nakładem wydawnictwa Post Factum.

Reklama

Białoruska strażniczka graniczna wzięła wszystkie paszporty pod lupę. Musiała odkryć jakąś niedokładność, bo młodego chłopaka odsunięto na bok i wyrzucono z autobusu. Za to po stronie litew­skiej w Medininkai (Miednikach) poszło gładko. Po raz pierwszy w tej podróży zwrócono mi paszport bez wstemplowania kolejnej pieczęci.

(...)

Dzisiejsze Wilno jest w przeważającej mierze miastem litew­skim. Litwini stanowią ponad sześćdziesiąt procent jego miesz­kańców. Od czasów wczesnego średniowiecza nie było bardziej homogeniczne niż dziś. W przeciwieństwie do pozostałych stolic państw bałtyckich tu prawie nie słyszy się rosyjskiego, bo tylko pięć procent ludności Litwy to Rosjanie.

Przed pierwszą wojną świato­wą było inaczej. Wówczas większość w mieście stanowili Żydzi, na drugim miejscu plasowali się Polacy. Rosjan było około dwu­dziestu procent, a tylko jeden procent Litwinów. Tak kształtowa­ły się proporcje przez prawie pięć stuleci. Barwną i wieloetniczną historię miasta odzwierciedlają liczne warianty jego nazwy - pol­ski Wilno, białoruski Vilnia, w jidysz Vilne. Mieszkańcy Zachodu mówią Vilnius, Rosjanie zaś Vilna.

(...)

Białorusini (po drugiej wojnie światowej - red.) zażyczyli sobie, by Wilno weszło w skład Białoruskiej SRR, ale na wyraźny rozkaz Stalina postanowiono, że miasto będzie stolicą Litewskiej Socjalistycznej Republiki Ra­dzieckiej. Problem w tym, że mieszkali tam prawie wyłącznie Po­lacy. Stalin jednak umiał i z tym sobie poradzić.

Sięgnął po swoje ulubione rozwiązanie: masowe deportacje. Od 1945 do 1947 roku "odesłano" do Polski sto siedemdziesiąt tysięcy Polaków, głów­nie z Wilna. Po raz pierwszy od czasów, gdy Wielkie Księstwo Li­tewskie dominowało w Europie Wschodniej, Vilnius znów stał się miastem litewskim. Wilno i Vilne zniknęły z map.

Litwa, w odróżnieniu od pozostałych krajów bałtyckich, nie została poddana agresywnej rusyfikacji. Ma to najprawdopodob­niej dwie przyczyny: po pierwsze, była słabo zindustrializowana. Po drugie, na żadnym innym terytorium ZSRR opór wobec reżimu radzieckiego nie był większy i bardziej zacięty. Rosjanie po prostu nie chcieli się tam osiedlać.

Walki zbrojnego ruchu oporu trwały aż do śmierci Stalina w 1953 roku. W działania partyzantki zaan­gażowało się pięćdziesiąt tysięcy kobiet i mężczyzn, zwanych "le­śnymi braćmi". Ponad dwadzieścia tysięcy z nich zginęło. Ich zwłoki często były ku przestrodze wystawiane na widok publiczny.

Mniej więcej sto trzydzieści tysięcy Litwinów, pięć procent ludności, w latach powojennych deportowano do Azji Środkowej i na Syberię. Ponad jedna piąta z nich zmarła w drodze lub niedłu­go po przybyciu do celu. 

Nie dziwi więc, że to właśnie Litwini jako pierwsi zażądali niezawisłości. Już 11 marca 1990 roku litewskie zgromadzenie narodowe ogłosiło niezależność Litwy od Związku Radzieckiego. Jak można się było spodziewać, Gorbaczow zapro­testował i oświadczył, że ogłoszenie niepodległości jest niezgod­ne z konstytucją. 

Władze radzieckie najpierw naciskały na Litwę politycznie i ekonomicznie, później wysłały wojsko. 13 stycznia 1991 roku doszło do desperackiej próby uzyskania kontroli nad wieżą telewizyjną w Wilnie - zastrzelono wówczas lub rozjecha­no czołgami radzieckiej armii czternaście osób. To nasiliło dąże­nie Litwinów do samodzielności. 

W lutowym referendum ponad dziewięćdziesiąt procent ludności zagłosowało za opuszczeniem Związku Radzieckiego.

Dopóki walka Bałtów o wolność miała przebieg pokojowy, sympatia świata była po ich stronie. Dlatego Kreml wielokrot­nie dokonywał prób sprowokowania Litwinów do sięgnięcia po broń. Jedno z paskudniejszych wydarzeń miało miejsce 31 lipca 1991 roku, kiedy oddziały OMON-u, radzieckich sił specjalnych, zabiły siedmiu litewskich pograniczników na przejściu granicznym w Miednikach.

(...)

Napastnicy pochodzili z Rygi, z radzieckiej jednostki sił specjal­nych OMON. Do dziś tylko jeden z nich stanął przed sądem. Trzej pozostali są obywatelami Rosji i władze odmawiają ich ekstradycji.

- Rozkaz zapewne przyszedł z Moskwy, ale kto to wie? - Tomas Šer­nas (jedyny ocalały - red.) wzruszył ramionami. - Rosja zawsze była niedemokratyczna. Ustalają własne reguły gry, nawet za Jelcyna tak robili. Obiecał śledztwo w sprawie tych wydarzeń. Nic z tego nie wyszło.

(...)

W 1945 roku Prusy Wschodnie zostały podzielone między Polskę a Związek Radziecki. Było to zadośćuczynienie za straty i cierpienia, których te kraje doznały podczas wojny. Stalin zagarnął dla siebie Königs­berg, rodzinne miasto Immanuela Kanta, i przylegające do niego tereny. 

Miastu zmieniono nazwę na Kaliningrad ku czci dziś raczej zapomnianego radzieckiego polityka Michaiła Kalinina, który do 1945 roku był oficjalną głową państwa i prawą ręką prawdziwego przywódcy Związku Radzieckiego - Stalina. 

Zrujnowane podczas wojny miasto wypełnili żołnierze radzieccy, stawiano betonowe blo­ki, tworzono bazy wojskowe. Niemców i Litwinów deportowano.

W tamtym czasie Kaliningrad graniczył z Litewską SRR. Obec­nie jest rosyjską eksklawą graniczącą z państwami NATO - Polską i Litwą. Jego znaczenie strategiczne jest większe niż kiedykolwiek. 

Dzisiejszy obwód kaliningradzki to najbardziej zmilitaryzowany ob­szar w Europie i ważna baza floty dla Rosji, która wraz z rozpadem Związku Radzieckiego utraciła większość wybrzeża bałtyckiego. 

Dla krajów ościennych ta eksklawa jest stałym przypomnieniem o istnieniu prężącej wojskowe muskuły Rosji. Rozmieszczone tam pociski Iskander dolecą do Warszawy w dwie minuty i dwadzie­ścia dwie sekundy.

Ze szczytu najwyższych wydm mogłam sięgnąć wzrokiem do Kaliningradu. Spacerkiem wędrowałam głębiej i głębiej w sosno­wy las, wciąż dalej i dalej na południe, aż doszłam do tablicy, która ostrzegła mnie, że dalszy spacer jest surowo zabroniony.

W tym zakątku świata granice wędrowały jak lotne piaski. O rzut beretem od Nidy, w sąsiedniej zatoce leży turystyczny magnes - Gdańsk. Żeby się tam dostać, musiałam objechać obwód kali­ningradzki przez dawną stolicę Litwy Kowno, pokonać przejście graniczne z Polską i jechać dalej na zachód, ku polskiemu wybrze­żu.

Fragmenty pochodzą z książki "Granica. Podróż wokół Rosji" Eriki Fatland, która ukazała się nakładem wydawnictwa Post Factum.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy