Gdy mordercą okazuje się zwierzę, czyli jak powiesić słonia

Kara śmierci wykonana przez powieszenie skazanego to wciąż budzący kontrowersje sposób odebrania życia. Co w sytuacji, kiedy podobny wyrok dostaje ważące kilka ton zwierzę? Historia zna i takie przypadki.

Mary to imię jakie nosiła trzydziestoletnia słonica indyjska występująca w Sparks World Famous Shows Circus na początku XX w. Jej właściciel, Charlie Sparks, reklamował jej występy jako możliwość zobaczenia na własne oczy "największego zwierzęcia żyjącego na lądzie". Ten cud natury, którym często chwalił się Sparks, kosztował go niemałą fortunę - aż 20 tys. dolarów (dzisiaj byłaby to 400 tys. dolarów) .

Do tej pory dziwi dlaczego 11 września 1916 r. do opieki swojego skarbu wyznaczył on Reda Eldridge'a. Mężczyzna ten został zatrudniony jako asystent tresera, ale... nie miał on żadnego doświadczenia w pracy ze zwierzętami, a co dopiero tymi wielkimi ssakami. Jak się szybko okazało brak kwalifikacji przyczynił się do jego śmierci.

Do tego przykrego zdarzenia doszło dzień później w miasteczku Kingsport w stanie Tennessee. Red po zakończonym występie miał odprowadzić Mary do stawu, przy którym miała się ona ochłodzić oraz napić wody z innymi cyrkowymi słoniami.

Reklama

Według relacji naocznego świadka, W.H. Colemana, Eldridge rozwścieczył zwierzę pociągając je za ucho, kiedy schylało się ono po połówkę arbuza, którą zamierzało zjeść.

Mary głośno ryknęła po czym owinęła trąbę wokół pasa Reda i rzuciła nim na drugą stronę stawu. Prawdopodobnie już sam upadek zabił opiekuna, ale gdyby tego było mało słoń po wszystkim przeszedł po jego ciele miażdżąc między innymi głowę Eldridge'a. 

Wypadek ten szybko przyciągnął tłum lokalnych gapiów, który podjął jednogłośnie decyzję, że słonicę należy zabić - i to mimo, iż słoń uspokoił się po całym zajściu. Kowal Hench Cox nie czekając na to, co zrobią właściciele "największego zwierzęcia świata" próbował uśmiercić słonia strzelając do niego ze strzelby. W ciele Mary znalazło się aż pięć pocisków. Jednak nie zrobiły jej one  większej krzywdy.

Kiedy sytuacja się uspokoiła, a tłum rozszedł się do domu, do działania przeszli właściciele Mary, małżeństwo Sparks. Kochali oni swoją gwiazdę, ale w obliczu informacji o tym, że miasta na trasie cyrku nie życzą sobie ich występów, jeśli słoń nadal będzie stanowił niebezpieczeństwo postanowili oni, że faktycznie uśmiercą swoje ukochane zwierzę.

Do egzekucji doszło 13 września. Mary przetransportowano koleją do miasta Erwin, gdzie została ona powieszona na oczach blisko 2,5 tysiąca gapiów, w tym dzieci. Za szubienicę posłużył dźwig, którym normalnie przenoszono wagony kolejowe. Niestety, zwierzęcia nie uśmiercono od razu. Przy pierwszej próbie powieszenia Mary zerwał się łańcuch i słoń spadł z wysokości kilku metrów na ziemię, co spowodowało złamanie biodra oraz inne obrażenia. Dopiero za drugim razem zrobiono to prawidłowo.

Aby mieć pewność, że słonica umarła nie ściągano go z dźwigu przez ponad pół godziny. Po publicznej egzekucji Mary została zakopana niedaleko miejsca swojej śmierci.

Ta historia do dzisiaj podawana jest za przykład szczególnego okrucieństwa ludzi wobec zwierząt. Dlaczego w ogóle zdecydowano się na powieszenie tak dużego zwierzęcia?

Może to zabrzmieć ironicznie, ale działający już wtedy aktywiści przeciwni znęcaniu się nad zwierzętami protestowali przeciwko innym metodom. Pojawiła się propozycja, aby zabić Mary przy pomocy elektryczności, tak jak miało to miejsce w przypadku słonia Topsy'ego, który w 1903 także zabił swojego tresera oraz dwie inne osoby. Taki rodzaj wykonywania egzekucji został jednak uznany za zbyt bolesny dla zwierząt...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: egzekucja | słoń | cyrk
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy