"Dmitrij Donskoj". Wielki skarb zatopiony w morzu?

Wrak krążownika „Dmitrij Donskoj”. Na zdjęciu widoczna nazwa wymalowana na rufie /materiały prasowe
Reklama

Koreańska grupa poszukiwaczy odnalazła wrak krążownika "Dmitrij Donskoj", na pokładzie którego znajduje się prawdopodobnie 200 ton złota.

Jak poinformowała koreańska agencja prasowa Yonhap News Agency rosyjski krążownik "Dmitrij Donskoj" został odnaleziony na głębokości 434 metrów, 1,3 kilometra od wyspy Ulleungdo. Odkrycia dokonała firma poszukiwawcza Shinil Group. Powodem poszukiwań wraku było złoto, jakie ma się znajdować na pokładzie okrętu.

Krążownik miał transportować ładunek złotych sztab o masie około 200 ton i monet, warty w sumie, jak twierdzi koreańska agencja, około 133 miliardów dolarów amerykańskich.

Odkrywcy opublikowali zdjęcia, na których widoczna jest nazwa okrętu, a także kotwica i działa kalibru 152 mm.

Reklama

Krążownik "Dmitrij Donskoj" został zwodowany w 1883 roku. Trzy lata później wszedł do służby. Wypierał 5800 ton, był długi na 90 metrów i rozwijał zawrotną wówczas prędkość 16 węzłów. Czyli niespełna 30 km/h. Tuż po zwodowaniu uzbrojony był w dwa działa 203 mm, czternaście dział 152 mm i czternaście dział kalibrów od 37 do 87 mm. Przydzielono go Floty Bałtyckiej.

Podczas swojej służby był dwukrotnie przebudowywany i przezbrajany. W chwili zatonięcia uzbrojony był w sześć dział 152 mm, cztery kalibru 120 mm, sześć 75 mm i 20 dział kalibrów 37-64 mm. W 1892 roku został wysłany do Konstantynopola, jeszcze w tym samym roku został przydzielony do Floty Pacyfiku. Tam zastał go wybuch wojny rosyjsko-japońskiej.

Klęska pod Cuszimą

Po wybuchu wojny z Japonią "Dmitrij Donskoj" został włączony w skład 2 Eskadry Pacyfiku. W maju 1905 roku obie floty spotkały się w cieśninie Cuszimskiej. Japończycy odkryli rosyjskie okręty w nocy 27 maja. Nad ranem admirał Tōgō nadszedł głównymi siłami, przecinając kurs rosyjskiej eskadry. Rosjanie rozwinęli się w szyk torowy i otworzyli ogień. Na szczęście dla Japończyków, rosyjskie systemy kierowania ogniem były przestarzałe. Żaden z wystrzelonych pocisków nie trafił w cel.

Japończycy, posiadający brytyjskie celowniki teleskopowe, szybko uzyskali przewagę. Po kolei rozstrzeliwali rosyjskie pancerniki. Dowodzący carskim zespołem, admirał Rożestwienski, został ranny i musiał opuścić poważnie uszkodzony pancernik "Kniaź Suworow". W tym samym czasie rosyjskie krążowniki pancernopokładowe broniły transportowców znajdujących się na końcu szyku.

W nocy doszło do kolejnych starć. Admirał Rożestwienski dostał się do niewoli. Dowództwo przejął admirał Niebogatow. Nie miało to już jednak większego znaczenia. Rosyjska eskadra była rozbita i podzielona na kilka mniejszych zespołów, na które Japończycy zaczęli polowanie. Niszczyciele wystrzeliły ponad 50 torped do wykrytych celów.

Mimo że w cel trafiło tylko kilka, to zatopiony został pancernik "Nawarin", a pancernik "Sisoj Wielikij" i krążowniki "Admirał Nachimow" oraz "Władimir Monomach" doznały uszkodzeń, które w połączeniu z trafieniami z poprzedniego dnia, spowodowały, że załogi musiały zatopić swoje jednostki. Wkrótce kolejne okręty podzieliły ich los.

Nieudana ucieczka

"Dmitrij Donskoj" próbował uciec na północ - do Władywostoku, gdzie miał przewieźć kasę Floty Pacyfiku. Pędził pełną mocą, nie oglądając się na niszczyciele, które go osłaniały. Po drodze znalazł uszkodzony niszczyciel "Bujnyj". Postanowiono zabrać na pokład krążownika załogę mniejszego okrętu, a sam niszczyciel zatopić. Była to brzemienna w skutkach decyzja.

O ile zabranie załogi "Bujnego" nie zabrało wiele czasu, tak carscy artylerzyści ponownie nie popisali się umiejętnościami. Nie potrafili zatopić nieruchomego okrętu. Wówczas na horyzoncie pojawiła się eskadra sześciu japońskich krążowników i czterech niszczycieli.

Zespół otoczył "Dmitrija Donskoja" i wezwał załogę do poddania się. Kiedy dowódca odmówił, Japończycy otworzyli ogień. Rosjanie manewrując unikali kolejnych salw. O dziwo tym razem Rosjanie popisali się i uszkodzili krążowniki "Naniwa" i "Otowa". W końcu jednak i Japończycy zaczęli trafiać. Pocisk zniósł rufowy komin. Prędkość "Dmitrija Donskiego" znacznie spadła. Do kadłuba zaczęła się wlewać woda. Pompy nie nadążały z jej wypompowywaniem. Wydawało się, że zapadający zmrok uratuje okręt. Tak się jednak nie stało.

Uszkodzenia były zbyt poważne, Iwan Lebiediew, dowódca okrętu był ciężko ranny. Dał rozkaz opuszczenia okrętu. Załoga przeszła na niszczyciel, a o świcie starszy oficer pokładowy rozkazał otwarcie zaworów dennych. Okręt poszedł na dno z banderą powiewającą na rufie o 16:15, 16 maja 1905 roku.

Po 113 latach odkryto wrak okrętu. Czy na jego pokładzie znajduje się kasa Floty Pacyfiku warta ponad 130 mld dolarów?



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy