Diabelska histeria: Ile zła wyrządzili sataniści

Zdjęcia satanistów przechwycone przez polską policję /Mieczysław Włodarski /East News
Reklama

Czaili się za każdym rogiem, składali ofiary z ludzi, a nowych wyznawców pozyskiwali przez... gry fabularne. Czarownicy oraz sataniści wyrządzili w latach 80. wiele zła - nawet jeśli byli tylko wytworem masowej histerii. Paraliż strachu rozprzestrzenił się po całym świecie i nie oszczędził nawet Polski.

Był rok 1976. Kanadyjski psychiatra Lawrence Pazder usłyszał od swojej pacjentki Michelle Smith zaskakujące wyznanie. Kobieta cierpiała od czasu poronienia na silną depresję. W  trakcie sesji terapeutycznej stwierdziła, że ma nieodparte wrażenie, iż powinna doktorowi coś powiedzieć, choć nie może sobie przypomnieć, o co chodzi.

Lekarz nie puścił tego zwierzenia mimo uszu, był bowiem zwolennikiem teorii o  powszechności represji wspomnień. Uważał, że w ramach psychologicznego mechanizmu obronnego szczególnie przykre i bolesne myśli przestają być dostępne dla świadomości. Można jednak do nich dotrzeć w ramach kuracji polegającej na podawaniu środków uspokajających oraz wprowadzaniu podopiecznego w stan hipnozy.

I choć 15 lat później badania naukowe dowiodły, że w większości przypadków tego rodzaju terapia prowadzi nie do odkrywania wypartych zdarzeń z  przeszłości, ale do fabrykowania metodą sugestii wspomnień fałszywych, w 1976 roku ani psychiatra, ani jego pacjentka nie mogli o tym wiedzieć. Co gorsza, lekarz już na wstępie przyjął hipotezę związaną z  przemocą seksualną i za wszelką cenę chciał ją potwierdzić. Rezultat trwających przez 14 miesięcy sesji wstrząsnął USA.

W  stanie hipnozy Smith opisała wydarzenia z roku 1954, kiedy jako pięciolatka miała być zmuszana do uczestnictwa w satanistycznych rytuałach organizowanych przez pradawną, starszą od chrześcijaństwa sektę religijną. Rzekomo obserwowała morderstwa, tortury, a  także składanie ofiar z ludzi. Była wykorzystywana seksualnie, bita i  więziona. Osiemdziesiątego pierwszego dnia ceremonii dziewczynka zobaczyła samego diabła.

Szczegółowość opisu kompletnie pozbawiła Pazdera resztek sceptycyzmu. Lekarz postanowił opublikować jej wspomnienia. W 1980 roku książka Michelle Remembers (Michelle pamięta) trafiła do amerykańskich księgarni - i  błyskawicznie stała się bestsellerem.

Reklama

Piekielna atmosfera

Poprzednie lata wpoiły mieszkańcom USA przekonanie, iż wielu seryjnych morderców para się okultyzmem albo uczestniczy w apokaliptycznych kultach religijnych. Tak było m.in. z Charlesem Mansonem, założycielem sekty Rodzina i  inicjatorem morderstw w domu Romana Polańskiego. Również przypadki znęcania się i  wykorzystywania dzieci nie były niczym nowym. Opowieść  Michelle Smith, choć dziwna, miała więc przynajmniej pewien pozór prawdopodobieństwa.

Komercyjny sukces książki Pazdera zapoczątkował modę na dzieła o  podobnej treści. Wznowienia doczekały się m.in. wspomnienia pastora  Mike’a  Warnke, który w The Satan Seller (Sprzedawca szatana) opisał swoje doświadczenia z  czasu, gdy - jak twierdził - był satanistycznym kapłanem. Przez następne dwa lata liczba doniesień na temat mrożących krew w  żyłach praktyk okultystycznych nieustannie rosła. Aż do 1983 roku, kiedy wybuchła prawdziwa masowa histeria.

Szatan przed sądem

Właśnie wtedy Judy Johnson, matka dwuletniego chłopca uczęszczającego do żłobka McMartin, powiadomiła policję, iż jej syn był molestowany przez jednego z wychowawców. W trakcie wielomiesięcznego śledztwa zarzuty wykorzystywania seksualnego dzieci i znęcania się nad nimi postawiono kolejnym opiekunom. Rozmowy z maluchami wydawały się potwierdzać tę wersję wydarzeń. Co więcej, pojawiły się szokujące doniesienia o przeprowadzaniu w placówce rytuałów satanistycznych. Kilkoro pracowników żłobka aresztowano. Rozpoczął się jeden z najdłuższych (trwający siedem lat) i najdroższych (kosztujący 15 milionów dolarów) procesów w historii amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości. Nim dobiegł końca, na jaw wyszła straszliwa prawda. Ale nie dotyczyła ona satanizmu, a ludzkiej podatności na sugestie oraz dyskusyjnych metod pracy policji i prokuratury...



Analiza materiału z  dochodzenia pokazała, iż śledczy wywierali na świadków psychiczny nacisk.  Rodzice dowiadywali się, że kwestionowanie oskarżeń jest dowodem na współudział. Presji poddawano nawet dwu- i  trzyletnie dzieci, którym sugerowano dziwaczne odpowiedzi. Wkrótce w raportach z przesłuchań pojawiły się historie o lewitacji, nekro- i zoofilii oraz sekretnych tunelach do transportowania ludzi. Proces zakończył się jednak... uniewinnieniem wszystkich oskarżonych. Judy Johnson okazała się cierpieć na schizofrenię paranoidalną. Tymczasem w  trakcie korowodu sądowego rozpadły się małżeństwa pracowników żłobka, a sam budynek został zniszczony. Podobnych przypadków było kilkanaście. Odpowiedzialność za nie w dużej mierze spadła na podsycającą emocje telewizję.

Diabeł na szklanym ekranie

Aż do połowy lat 90. żadna pozycja w ramówce nie miała takiej oglądalności jak dwugodzinny talk-show Geraldo Riviery, w którym popularny prezenter odsłaniał tajemnice m.in. sekt okultystycznych. Dwadzieścia milionów Amerykanów z  zapartym tchem słuchało ekspertów pokroju Lawrence’a  Pazdera. Satanistą mógł być każdy: od biznesmena po hydraulika. I nikt nie był bezpieczny. W ślad za Rivierą wkrótce poszła królowa tego typu programów: Oprah Winfrey. Do końca dekady czciciele diabła czyhający na dzieci wracali jak bumerang - zawsze angażując przy okazji olbrzymią widownię i generując setki fałszywych zgłoszeń na policję.

Ale szkodliwość telewizji nie ograniczała się wyłącznie do "grzania" tematu. Głodne sensacji media wskazały też winnego rzekomego rozrostu siatki okultystów. I był to winny dość nieoczekiwany.

Lochy i smoki

Piętnastego sierpnia 1979 roku James Douglas Egbert III, błyskotliwy 16-latek, student drugiego roku informatyki na Uniwersytecie w Michigan, wyszedł z akademika, zostawiwszy list samobójczy. Chciał odebrać sobie życie, spożywając dużą dawkę leków nasennych. Próba się nie powiodła. Nazajutrz obudził się i z  objawami zatrucia udał do domu jednego ze swoich znajomych.

Po kilku dniach wyjechał do Nowego Orleanu, gdzie kupił cyjanek. Znowu nie osiągnął celu - prawdopodobnie źle obliczył śmiertelną dawkę trucizny. Wkrótce wrócił do rodziny, lecz niecały rok później targnął się na życie po raz trzeci. Tym razem skutecznie. Media bardzo szybko wydały werdykt. James Douglas Egbert III uwielbiał Dungeons & Dragons (Lochy i  smoki), grę fabularną, w  której gracze jako wojownicy oraz czarodzieje przemierzają świat fantasy, wzorowany na dziełach Johna R.R. Tolkiena. Na nic zdały się tłumaczenia prywatnego detektywa, który wskazywał na depresję i uzależnienie od leków. Na kanwie fałszywej interpretacji wydarzeń powstała książka, a  potem film "Mazes and Monsters" (Labirynty i  potwory) z  26-letnim wówczas Tomem Hanksem w roli głównej.



Wkrótce okazało się, że konsekwencje dezinformacji są o wiele poważniejsze. W 1982 roku Patricia Pulling, przedstawiająca się jako "działaczka antyokultystyczna", założyła organizację Zaniepokojeni przez Dungeons & Dragons (w skrócie - BADD). Tak rozpoczęła się 15-letnia krucjata sądowa i  polityczna na rzecz zakazania rozpowszechniania gier fabularnych. Ich twórcy niemal każdego dnia otrzymywali listy i  telefony z  pogróżkami oraz oskarżeniami o okultyzm. W sukurs przyszedł im dopiero popularny pisarz science fiction i fantasy, Michael A. Stackpole. Dokonał on tytanicznej pracy, przygotowując w  1989 roku obszerny raport na temat twierdzeń BADD. W swej analizie obalił mit związku gier fabularnych z tendencjami samobójczymi i wypunktował kilkadziesiąt sytuacji, w  których Patricia Pulling mijała się z prawdą. Ale chyba nie było to już potrzebne...

Prawdziwi sprzedawcy Szatana

Tak jak to miało miejsce setki lat temu w czasach polowań na czarownice, histeria po prostu wygasła - równie szybko, jak się pojawiła. Na przełomie lat 80. i 90. było już jasne, że większość zarzutów dotyczących rytualnych morderstw oraz innych satanistycznych zbrodni jest fałszywa. Liczone w  tysiącach doniesienia na policję zakończyły się zaledwie kilkoma wyrokami skazującymi za przestępstwa o  charakterze seksualnym, a żadne z nich nie miało związków z wyznawcami lucyfera. Główni prowodyrzy nagonki na domniemanych czcicieli Antychrysta zostali zdyskredytowani.

W 1992 roku chrześcijański magazyn "Corners tone" ujawnił liczne kłamstwa i oszustwa popełnione przez Mike’a Warnke. Pazder nadal był dyżurnym ekspertem od okultyzmu, ale zawarcie przez niego związku małżeńskiego z  Michelle Smith, od której rzekomych wspomnień wszystko się zaczęło, rzuciło cień na jego standardy etyczne i  profesjonalizm.

Z  kolei osobowości medialne, zaledwie kilka lat wcześniej zaangażowane w  podsycanie strachu przed satanistami, nie dość, że zupełnie o sprawie zapomniały, to jeszcze szydziły sobie z ludzkiej naiwności oraz podatności na sugestie. Diabeł się w ornat ubrał i ogonem na mszę dzwoni...


Świat Wiedzy Historia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama