Córka Stalina. "Jego słowo decydowało o ludzkim życiu."

Swietłana Alliłujewa na rękach Stalina /East News
Reklama

Małej Swietłanie niczego nie brakowało. Wychowana w zbytku Kremla, wśród kochających ją ludzi nie wiedziała, że już niedługo jej życie stanie się koszmarem, a najdroższego ojca uzna się za największego zbrodniarza w dziejach.

Swietłana Alliłujewa - córka Józefa Stalina. Z tym piętnem przyjdzie się jej zmagać przez całe życie. W wieku niemal 40 lat, w 1967 roku, po brawurowej ucieczce z kraju poprosiła o azyl polityczny w USA i potępiła zbrodnicze rządy własnego ojca i system sowieckiej władzy.

W książce Rosemary Sullivan odkrywamy kulisy życia nie tylko córki dyktatora, ale przede wszystkim kobiety z krwi i kości, zmagającej się z trudami codziennej egzystencji - skomplikowanymi uczuciami, łączącymi ją z rodziną i dziećmi, a przede wszystkim z ojcem. Dość szybko zrozumiała, że jedno jego słowo może zmienić los. Przekonała się o tym zwłaszcza w czasie wielkiej czystki. Przeczytajcie o tym we fragmencie książki "Córka Stalina":

Reklama

6 grudnia 1934 roku, dwa lata po śmierci matki, ośmioletnia Swietłana uczestniczyła w publicznym wystawieniu trumny Siergieja Kirowa w Sali Kolumnowej na Kremlu. Kirow był jednym z jej ulubionych "wujków"; wielokrotnie uczestniczył w zabawie w "małą gospodynię". Kilka dni wcześniej Stalin z całą świtą obejrzeli w Teatrze Małym komedię zatytułowaną "Kac po uczcie". Ojciec Swietłany zaprosił gości na kolację do Kuncewa. Wujek Siergiej nieraz przysyłał im z Leningradu
trochę świeżo złowionych stynek1. Teraz już nie żył. "To coś, co nazywało się śmiercią, wcale nie przypadło mi do gustu. Bałam się. [...] Zaczęłam się bać ciemności, ciemnych pokojów i zakamarków", Swietłana opowiadała zaufanej osobie po latach2.

1 grudnia 1934 roku o godzinie 16.30 Siergiej Kirow, sekretarz leningradzkich struktur partii, został zamordowany na
korytarzu swojego biura w Instytucie Smolnym, siedzibie tamtejszego oddziału partii. Morderca, Leonid Nikołajew, wszedł zdecydowanym krokiem do budynku i zastrzelił swoją ofiarę. Według wstępnych raportów NKWD powodem był romans Kirowa z żoną mordercy. Niedługo potem ogłoszono jednak, że Nikołajew należał do kontrrewolucyjnej organizacji terrorystycznej, która planowała obalenie rządu. Pod koniec grudnia Nikołajew i czternastu innych oskarżonych zostali skazani na śmierć i straceni.

Rodziny Kirowów, Stalinów, Alliłujewów i Swanidze stały w skromnym wnętrzu Sali Kolumnowej. W dzienniku, który został później skonfiskowany przez tajną policję, Maria Swanidze opisała tę scenę w następujący sposób: "W sali było bardzo jasno. Wnętrze zdobiły ciężkie sztandary z pluszu, sięgające sklepienia. [...] Sala była wysoka, miała
dwa piętra. Na środku [...] ustawiono prostą trumnę wykładaną czerwonym suknem. [...] Jego twarz miała barwę żółtozieloną, kształt nosa zrobił się ostry, usta się zacisnęły. Na czole i policzkach pojawiły się głębokie zmarszczki, a kąciki ust zawinęły się w wyrazie smutku i cierpienia. Między lewą skronią a policzkiem widać było sinawy ślad po upadku. Wokół trumny złożono wieńce ze wstęgami podpisanymi przez różne instytucje. [...] O jedenastej zjawił się Stalin, a za nim reszta partyjnych przywódców. Józef podszedł do ustawionej na podwyższeniu trumny. Twarz wykręcał mu smutek. Pocałował czoło zmarłego Siergieja Mironowicza. Na ten widok rozpacz przeszyła nasze serca, wiedzieliśmy bowiem, jak blisko żyli ze sobą obaj mężczyźni. Wszyscy zgromadzeni załkali. Przez własny szloch słyszałam płacz osób, które stały wokół mnie."

Maria zanotowała, że zaraz po otrzymaniu wieści o śmierci Kirowa, brat Nadii, Paweł, odwiedził Stalina w jego daczy. Wódz, ukrywszy twarz w dłoniach, zapłakał: "Teraz jestem już naprawdę sierotą". Paweł poczuł się tak poruszony, że natychmiast uściskał i wycałował szwagra. Jednak w tamtym momencie Stalin nie mógł być w daczy. Spotkanie z Pawłem musiało mieć miejsce kilka dni później. W chwili morderstwa wódz znajdował się w swoim biurze na Kremlu. Kiedy około piątej po południu dotarła do niego wieść o zabójstwie, Stalin zadzwonił do Biura Politycznego i Gienricha
Jagody, szefa NKWD, i bez zbytnich sentymentów zażądał, by przygotowano nocny ekspres do Leningradu. Tego wieczoru pracował zapewne nad treścią aktu z 1 grudnia, który "stwierdzał, że policja i sądy zobowiązane są działać bez zwłoki, odrzucać apelacje i skazywać oskarżonych na śmierć jak najszybciej po zatrzymaniu". Przy tak uproszczonych zasadach prowadzenia śledztwa w ciągu trzech lat próba wyrzucenia z partii elementu kontrrewolucyjnego przekształciła się w system masowej represji.

Niektórzy twierdzą, że to Stalin zlecił morderstwo Kirowa, który bardzo zyskiwał na popularności i usiłował spowolnić
postęp wspieranej przez Stalina industrializacji. Choć brakuje na to jakichkolwiek dowodów, wydaje się, że zabójstwo Kirowa było przyczynkiem do polityki wielkiego terroru, która pozbawiła życia setki tysięcy ludzi w ramach wielkich "działań masowych".

Wielka czystka

(...)

W 1935 i 1936 roku, gdy trwały masowe aresztowania, w kraju wybuchła powszechna histeria. W szczytowym momencie wielkiego terroru, podczas "siedemnastu miesięcy 1937 i 1938 roku, aresztowano 1,7 miliona ludzi, z czego 700 tysięcy rozstrzelano, a 300-400 tysięcy zesłano na przymusowe wygnanie na Syberię, do Kazachstanu lub innych odległych krańców imperium". W 1938 roku, w wyniku represyjnych działań NKWD, liczebność gułagów wzrosła do dwóch milionów. Swietłana, mająca wówczas 11 lat, nie rozumiała zmian zachodzących wokół niej, ale musiała odczuć pewne skutki terroru, gdy wróciła do domu z wakacji, które latem 1937 roku spędziła w Soczi. Karolinę Til, niemiecką gospodynię pracującą
dla Stalinów od lat, zwolniono, uznawszy ją za niewystarczająco wiarygodną.

Na jej miejsce zatrudniono porucznik Aleksandrę Nakaszidze, która postanowiła przemeblować pokój Swietłany, usuwając meble pozostałe po matce, opróżniając szafki, zabierając pamiątki z lat wczesnego dzieciństwa, albumy z rysunkami, gliniane figurki i prezenty, które dziewczynka otrzymała od ciotek. W ten sposób zniknęły (nieliczne przecież) przedmioty przypominające dziecku o matce - emaliowana skrzyneczka malowana w smoki, kolorowe szkiełko i kilka kubeczków. Kiedy Swietłana poskarżyła się niani, ta wyjaśniła jej, że niewiele da się zrobić. Wszystko należało przecież do państwa.

Nakaszidze pracowała dla służb bezpieczeństwa NKWD. Ta niespełna 30-letnia kobieta nie miała pojęcia o prowadzeniu domu, ale to wcale nie należało do jej obowiązków. Jej zadaniem było zbliżyć się do Swietłany i Wasilija, a następnie jak
najuważniej obserwować ich przyjaciół i znajomych. Jesienią 1937 roku Swietłanie przyznano osobistego ochroniarza, Iwana Kriwenkę, zgorzkniałego mężczyznę, którego dziewczynka ani na chwilę nie polubiła. Podążał za nią wszędzie - do szkoły, teatru i na lekcje muzyki. Któregoś dnia przyłapała go, gdy szperał w jej plecaku i czytał pamiętnik.

W szkole również wprowadzono nowe porządki. Swietłanie nie wolno było korzystać z szatni. Płaszcz musiała zostawiać w małym pomieszczeniu obok sekretariatu szkoły. Nie miała też prawa jadać posiłków z innymi uczniami. Przyniesiony
z domu obiad spożywała w odgrodzonym od reszty rogu stołówki. Na dodatek towarzyszył jej przy tym oficer NKWD. Dziewczynka za każdym razem czerwieniła się ze wstydu. Niedługo zaczęły się kłopot z Miszą, jednym z najlepszych kolegów Swietłany.

Chłopiec ten tak samo jak ona był rudy i uwielbiał książki. Poznali się w wieku ośmiu lat. Oboje kochali spędzać czas, szperając w biblioteczkach swoich rodziców, i rozmawiać później o książkach, które tam znaleźli. Gdy mieli 11 lat, z zachwytem rozmawiali o Maupassancie, Juliuszu Vernie i indiańskich opowieściach amerykańskiego pisarza Jamesa Fenimore’a Coopera. W szkole wymieniali się liścikami miłosnymi spisywanymi na bibule. Dzwonili do siebie prawie codziennie. W pewnym momencie rodzice Miszy, którzy pracowali dla wydawnictw państwowych, zostali aresztowani. Guwernantka Swietłany pokazała liściki miłosne Swietłany dyrekcji szkoły i zażądała, by Miszę przeniesiono do innej klasy. Chłopiec, którego rodzice byli niewystarczająco "wiarygodni", mógł przecież mieć niebezpieczny wpływ na córkę Stalina. Przyjaźń dobiegła końca. Oboje spotkali się dopiero 19 lat później.

Aresztowania

(...)

Po dwóch pierwszych procesach pokazowych zorganizowanych przez Stalina w sierpniu 1936 i styczniu 1937 roku - w których skazano głównie bolszewicką Starą Gwardię - ciotka Swietłany, Maria Swanidze, zapisała w swoim tajnym dzienniku:

"17 marca 1937 roku

Dusza moja płonie gniewem i nienawiścią. Nawet ich śmierć nie ugasi tego płomienia. Za tak straszliwe czyny powinno się ich poddać najstraszliwszym torturom, przypalać żywcem. A jest ich tak wielu! Próbowali zrujnować nasz naród, zaprzepaścić wielkie zwycięstwo rewolucji, zabić naszych mężów i synów. [...] Bez ustanku znikają kolejne znane nam osoby - ci, których przez lata uznawaliśmy za bohaterów, którym powierzaliśmy ważne stanowiska, których darzyliśmy zaufaniem i nagradzaliśmy sowicie. Okazali się niegodnymi szacunku zdrajcami, przekupnymi, sprzedajnymi wrogami narodu. [...] Jak coś takiego mogło ujść naszej uwadze?"

Maria Swanidze była przekonana o ich winie do momentu, w którym również ją samą aresztowano. 21 grudnia pierwsi krewni Swietłany, Maria i Aleksander Swanidze, zostali aresztowani przez NKWD. Zdaniem Anastasa Mikojana Aleksander Swanidze był dla Stalina jak brat. W 1937 roku sprawował funkcję wiceprezesa Rady Nadzorczej Banku Państwowego ZSRR. Przez lata pracował na terenie Niemiec, wykonując dla Stalina szereg istotnych zadań. W kwietniu wódz rozkazał Nikołajowi Jeżowowi, nowemu szefowi NKWD (jego poprzednika, Gienricha Jagodę, czekała kara śmierci), oczyścić struktury Banku z niepożądanego elementu. Paweł i Żenia Alliłujewowie zorganizowali w domu parapetówkę.

Przyjęcie było wystawne i eleganckie. Zjawili się również Maria i Aleksander. Kilka godzin po tym, jak udali się do domu, do drzwi Pawła i Żeni zadzwonił Johnik, syn państwa Swanidze, nazwany tak na cześć Johna Reeda, amerykańskiego
autora książki Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem. Chłopiec oznajmił wprost: "Mama i Alosza zostali aresztowani. Mamę zabrali w tej pięknej sukience". Aresztowano też siostrę Aleksandra, Mariko, oraz brata Marii. Johnik, kompan
Swietłany z czasów wakacji w Zubałowie, zniknął niedługo potem.

Swietłana nie mogła zrozumieć, jak to możliwe, że wujek Alosza i ciotka Maria są "wrogami narodu". Uważała, że padli ofiarą "jakiejś przerażającej pomyłki, której rozwikłać nie potrafił nawet ojciec". Strach padł na rodzinę, wszyscy usiłowali skontaktować się ze Stalinem przez Swietłanę. Gdy córka przynosiła mu wiadomości, ojciec odpowiadał tylko: "Czemu powtarzasz wszystko jak papuga?". Rozkazał, by przestała bawić się "w adwokata".

Łzy i strach

W 1939 roku NKWD próbowało pozbyć się również ukochanej niańki Swietłany. Agenci donieśli Stalinowi, że Aleksandra Andriejewna przed rewolucją wyszła za urzędnika policji carskiej i należy uznać ją za "niepewną". Kiedy Swietłana dowiedziała się o planach aresztowania niańki, wpadła w histerię i wybłagała u ojca interwencję. Ze zdziwieniem patrzyła, jak ojciec wpada w gniew i odwołuje działania tajnej policji. "Ojciec nie znosił łez", opowiadała. Być może powinna
dodać, że nie znosił łez tylko wtedy, gdy płakała jego ukochana córka.

Pewnego dnia Swietłana zauważyła w szkole, że jej koleżanka Galia płacze. Kiedy spytała, o co chodzi, ta wyjaśniła, że poprzedniej nocy jej ojciec został aresztowany. Matka poprosiła Galię, by przekazała Swietłanie list do Stalina. Swietłana
dostarczyła go ojcu podczas kolacji, którą spożywał w towarzystwie świty z Biura Politycznego. Ojciec się zdenerwował:

- NKWD nigdy się nie myli.
Swietłana rozpłakała się i zaczęła tłumaczyć:
- Ale ja kocham moją Galię.
- Czasami trzeba sprzeciwić się nawet tym, których się kocha - uciął dyskusję Stalin.

Omówiwszy sprawę z zebranymi przy stole towarzyszami, wśród których znajdował się między innymi Mołotow, Stalin surowo pouczył córkę, by nigdy więcej nie próbowała służyć komuś pomocą jako skrzynka na listy. Mimo to jej prośba
zadziałała. Po kilku dniach ojciec Galii został zwolniony z więziena i wrócił do domu. Swietłana zrozumiała podstawową kwestię: "W tym kraju jedno słowo mojego ojca decydowało o ludzkim życiu."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy