Bolszewicy w walce z zabobonem i religią

19 kwietnia 1923 roku, aby udowodnić ludziom, że żyją w zabobonie, władze bolszewickie postanowiły ich oświecić. Funkcjonariusze Komisji ds. Zabobonów zbrojni w łomy, kamery i szczery zapał ruszyli do otwierania relikwii.

Pod wieloma względami Rosja początku XX wieku była w swojej strukturze podobna do średniowiecznej Europy, szczególnie jeżeli wziąć pod uwagę rolę, jaką w życiu ludzi odgrywały kulty. Kalendarz liturgiczny, szczególnie na wsi, był bardziej naturalny niż państwowy. Rytm dnia, tygodnia i miesiąca był ściśle związany z życiem religijnym, a posty wiązały się z tak prozaicznymi rzeczami jak nawyki żywieniowe. Religia była treścią życia większość ludzi.

W związku z tym, że dominującym wyznaniem w carskiej Rosji była prawosławna cerkiew, działania Lenina o najszerszej skali zostały skierowane właśnie przeciwko temu Kościołowi (chociaż w dalszej kolejności zwalczano również islam, judaizm i katolicyzm). W przedrewolucyjnej Rosji było blisko 40 tysięcy cerkwi i tysiąc monastyrów, w których swoją posługę pełniło ponad sto pięćdziesiąt tysięcy kapłanów i mnichów. Bolszewicy mieli do wyboru dwie możliwości: albo pójść na ugodę z cerkwią, albo ją zniszczyć. Historia pokazała, że starali się łączyć obie te drogi.

Reklama

Z jednej strony starano się w jakiś sposób skorzystać z wpływów kościoła prawosławnego. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów było zainteresowanie bolszewików "Żywą Cerkwią", czyli wewnątrzcerkiewnym ruchem reformatorskim. Organizacja ta została szybko zinfiltrowana przez Czeka Dzierżyńskiego i, podobnie jak księża-patrioci w powojennej Polsce, przygotowana była do przejęcia rządu dusz. Ostatecznie jednak eksperyment o nazwie "Żywa Cerkiew" zakończył się bez większych efektów w latach czterdziestych wraz ze śmiercią jej lidera Aleksandra Iwanowicza Wwiedienskiego. Bolszewicy nie byli zresztą przekonani do tej metody i woleli zwalczać cerkiew, zamiast ją wykorzystywać.

Cerkiew na celowniku

Popi, którzy niejednokrotnie w pierwszych dniach rewolucji poparli komunistów, rychło stali się ofiarą zaciekłych ataków. Tylko w roku 1918 zginęło z rąk zwolenników Lenina 16 biskupów i blisko 3 tysiące księży. Oprócz fizycznej eksterminacji próbowano i innych metod, w tym przede wszystkim konfiskaty dóbr, a co za tym idzie wykluczenia ekonomicznego. Za czasów carskich cerkiew była silnie związana z dworem Mikołaj II i cieszyła się olbrzymimi przywilejami i względami, które niejednokrotnie przekładały się na bardzo materialną formę pomocy jaką były subwencje.

Nie da się zaprzeczyć, że w posiadaniu cerkwi znajdował się olbrzymi majątek - wystarczy nadmienić, że dach olbrzymiego Soboru Chrystusa Zbawiciela został pokryty złotem. Innym, bardziej widowiskowym sposobem walki z kościołem prawosławnym, był pokazowy proces patriarchy Tichona. Próbowano również innych sposobów, które przede wszystkim mogły podważyć autorytet prawosławia. Ponieważ cerkiew uosabiała, zdaniem bolszewików, kult ciemnogrodu i zabobonu, trzeba było walczyć z jego przejawami.

Walka z zabobonem

7 lutego 1925 roku powstał "Związek Bezbożników Wojujących", którego celem było zwalczenie każdego przejawu religii. Do zasług Związku należy między innymi stworzenie wydawnictwa Ateista w którym drukowano gazety o wiele mówiących tytułach "Bezbożnik", "Bezbożnik przy warsztacie", "Wiejski bezbożnik", "Młody bezbożnik" oraz "Antyreligiant". Tworzono również sztuki wyśmiewające chrześcijaństwo, osobliwe wystawiane zazwyczaj w Wielki Piątek.

Związek Bezbożników Wojujących zaczął swoją działalność dopiero w 1925 roku, bolszewicy chcieli jednak podważyć autorytet cerkwi dużo wcześniej, pokazując, że hołduje ona zabobonom. Jednym z przykładów miał być kult relikwii, a mówiąc dokładniej przekonania, że ciała świętych mężów nie podlegają procesom rozkładu. Wydarzenie miało charakter jednorazowy, ale dobrze pokazuje metody działania komunistów Lenina.

23 kwietnia 1919 roku władze bolszewickie wprowadził swój plan w życie. Grupy czekistów ruszyły do monastyrów i cerkwi aby tam przy pomocy łomów i siekier zwalczyć groźne dla ludu prostego zabobony. Funkcjonariusze ochoczo zabrali się do swojej roboty i otworzyli trumny świętych mężów.

Jedną z ofiar walki z relikwiami stało się ciało patrona ziemi ruskiej Sergiusza z Radoneża. Jego szczątki od XIV wieku spoczywały w ozdobnej race, czyli relikwiarzu znajdującym się w założonej przez niego Ławrze Troicko-Siergijewskiej. Wierni byli przekonani, że szczątki świętego nie uległy rozkładowi. Bolszewicy postanowili to wykorzystać i wykazali, że ciało Sergiusza spotkał taki samo los jak ciało innych ludzi, o czym rychło doniosła komisja do sprawa zabobonów.

Z każdej akcji tego typu sporządzano stosowny materiał filmowy i fotograficzny, który potem miał służyć jako narzędzie propagandy, zaś podczas otwierania grobów dochodziło do profanowania ciał i grabieży kosztowności ze świątyń. Ziemskie szczątki świętych zostały oddane Komisji ds. Zabobonów, która oficjalnie przeprowadziły na nich badania. W wielu wypadkach zakończyło się one ich zniszczeniem.

Pomimo sporych nadziei akcja nie przyniosła oczekiwanych skutków. Część ludzi dała się przekonać bolszewikom, jednak prosty lud odniósł się do tego inaczej, o czym może świadczyć wypowiedź przytoczona przez Richarda Pipesa:

"Barsznia - tłumaczył stary chłop pewnej Amerykance - nasi święci zniknęli w niebie, a kiedy się dowiedzieli, że ich mogiły zostaną zbezczeszczone przez niewiernych, zamienili relikwie na szmaty i słomę. To był wielki cud."

Paweł Rzewuski

Artykuł opublikowany zgodnie z licencją CC BY-SA 3.0.Oryginalny tekst można znaleźć na stronie Histmag.org.

Histmag.org
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy