Antoni Cierplikowski - najlepszy fryzjer świata był Polakiem

Nie Armani, nie Yves Saint Laurent, nie Coco Chanel. Prawdziwym "bogiem stylu" był on - fryzjer z Sieradza. Poznajcie historię człowieka, który strzygł żonę Roosevelta, Brigitte Bardot, Gretę Garbo i samą Matę Hari.

12 maja 1937 r. oczy całego świata zwrócone są w kierunku Opactwa Westminsterskiego, gdzie ma dojść do koronacji króla Jerzego VI i królowej Elżbiety. Oprawie stylistycznej tak podniosłego wydarzenia mógł sprostać tylko jeden człowiek - Antoni Cierplikowski. Urodzony w Sieradzu mężczyzna nie bez przyczyny nazywany był "Królem fryzjerów" i "Fryzjerem królów". W czasie najważniejszej dla rodziny królewskiej uroczystości nadzorował on jednoczesne czesanie aż 400 kobiet!

W latach 30. XX w. Cierplikowski miał wszystko - niebywałe umiejętności, sławę, kontakty i sieć salonów fryzjerskich sygnowanych jego nazwiskiem rozciągającą się od Nowego Jorku aż po Tokio. Jakim sposobem syn ubogiego szewca doszedł na sam szczyt?

Antoni przyszedł na świat w wigilię 1884 r. Już jako jedenastoletni chłopiec po raz pierwszy chwycił on za nożyczki. Po tym jak zakończył on praktykę u sieradzkiego cyrulika - dawnego odpowiednika fryzjera, golibrody i... dentysty -  jego mama Joanna wysłała go na dalsze nauki Łodzi. Miał on uczyć się zawodu od swojego wuja, Pawła Lewandowskiego.

Dla nastoletniego Cierplikowskiego przemysłowa Łódź z końcówki XIX w. była wielkim światem, ale nawet miasto pełne arystokratów i bogatych fabrykantów szybko przestało wystarczać ambitnemu młodzieńcowi. Pewnego dnia do salonu Lewandowskiego zawitała pani Ginsberg, żona jednego z właścicieli łódzkich fabryk. Pech chciał, że wuj Antoniego... wypił zbyt dużo i nie był w stanie uczesać bogatej klientki. Szesnastoletni wówczas Cierplikowski nie dał jednak za wygraną i zaproponował jej swoje usługi. Ginsberg dała się namówić.

Pod koniec wizyty, kiedy to kobieta przeglądnęła się w lustrze podziwiając finalny efekt powiedziała do chłopca, że w Łodzi tylko się marnuje. "Twoje miejsce jest w Paryżu" - słowa wpływowej klientki Antoni przekuł w czyny już w 1901 roku. Wtedy to przeniósł się do wymarzonego miasta mając przy sobie kilka franków i talent, którym wkrótce zawojował stolicę Francji i światowej mody.

Początki były niezwykle trudne. Cierplikowski, który miał przy sobie zaledwie pieć franków znalazł zatrudnienie w perukarni mieszczącej się w piwnicy jednego z salonów fryzjerskich. Praca ta nie dawała mu zarówno godnej zapłaty, jak i perspektyw. Te pojawiły się dopiero wtedy, kiedy fryzjerzy "z powierzchni" poprosili chłopaka o pomoc w czesaniu przychodzących do salonu pań. Sieradzanin postanowił wykorzystać daną mu szansę i każdej klientce, która trafiła w jego ręce "tkał" na głowie małe dzieła sztuki. Wystarczyły tygodnie, aby "Antoine" trafił na języki paryżanek. Do młodego mistrza zaczęły ciągnąć tłumy.

Reklama

"Ten, co zdejmuje damom kapelusze"

W 1904 r. Antoine przebywał w Trouville na Lazurowym Wybrzeżu. Nie sądził, że wyjazd poza Paryż może być punktem zwrotnym w jego karierze. W drodze na wystawne przyjęcie panna Lily de Moure zapomina kapelusza, wówczas obowiązkowego atrybutu każdej szanującej się damy. Od towarzyskiego faux pas mógł uratować ją tylko znajdujący się w okolicy Cierplikowski. Sieradzanin wymyślił, że z włosów de Moure ułoży fryzurę przypominającą kapelusz. Po przyjęciu ten styl stał się sensacją. Le petit russe (mały Rosjanin), jak nazywano Antoniego, wreszcie wszedł na salony. Nie miał nawet 20 lat...

Dzieło na głowie panny de Moure nie było jednak niczym przy rewolucji, której Cierplikowski dokonał pięć lat później. Stanął on wtedy przed nie lada wyzwaniem: jak sprawić, by czterdziestoletnia wówczas aktorka Eve Lavalliere mogła na scenie zagrać nastoletnią dziewczynę? Mistrz fryzjerów postanowił na radykalny krok - obciął artystkę na krótko. W ten sposób nie tylko odjął jej lat, ale i wylansował fryzurę "na pazia", która po I wojnie światowej stała się nieodłącznym elementem stylizacji wszystkich chłopczyc począwszy od "wyzwolonych" Amerykanek, a skończywszy na samej Coco Chanel.

"Czy mogę pani umyć głowę?"

Styl "na chłopczycę" to niejedyne, co dzisiejszy fryzjerzy zawdzięczają mistrzowi z Sieradza. Cierplikowski zapoczątkował także zwyczaj... mycia głów przed strzyżeniem. Klienci otworzonego w 1912 r. salonu Antoine de Paris z pewnością dziwili się, co w jego wnętrzu robi "fontanna". Wkrótce podobne urządzenia stały się na Zachodzie normą.

Lokal Antoniego znajdował się przy paryskiej ulicy Cambon. Wystrojem zajęli się bliscy przyjaciele Cierplikowskiego - artystka Sara Lipska i słynny rzeźbiarz Xawery Dunikowski. Efektem było stylowe wnętrze skrywające w sobie nie tylko salon fryzjerski, ale i kosmetyczny. Antoine był wizjonerem, który przewidział, że biznesy te należy ze sobą łączyć. Dokładał on wszelkich starań, aby klienci, a zwłaszcza klientki, chciały do niego wracać, dlatego przy Cambon 5 można było także napić się pysznej kawy oraz drinków, a nawet zjeść obiad. W salonie sprzedawano także firmowe kosmetyki pielęgnacyjne. Sięgając po jeden z magazynów modowych w poczekalni u waszego fryzjera pamiętajcie o tym, że jako pierwszy na świecie umieścił je u siebie właśnie Cierplikowski.


Sam mistrz był perfekcjonistką w każdym calu. Sam wiedział jaka fryzura będzie najlepsza dla danego gościa jego salonu. Ci, choć nie mieli nic do powiedzenia, zawsze opuszczali lokal z uśmiechem na twarzy. Cierplikowski pracował po kilkanaście godzin dziennie, często także w podróży na przykład w pociągach jadących przez całą Europę, by zawieść gości na wystawny bal. Czesał największe sławy. Pod jego palce i grzebień oddawały się między innymi Pola Negri, Édith Piaf i Brigitte Bardot. Z jego usług skorzystało także sześciu koronowanych władców. Strzyżenie u Antoine'a kosztowało 500 franków. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze za wizytę w jego salonie przyszłoby zapłacić około prawie 6 tysięcy złotych.

Jak Antoni radził sobie z rosnącą popularnością i biznesem, który w samych latach 20. XX w. rozrósł się na 60 salonów na całym świecie? Plotkowano o tym, iż Sieradzanin jest tak bogaty, że sypia w szklanej trumnie, a jego pies ma zafarbowane na niebiesko futro. Można też natknąć się na legendę, że Cierplikowski w czasie jednych z wielu odwiedzin Polski po wojnie przeleciał nad swoim rodzinnym miastem własnym samolotem i zrzucał z jego pokładu kwiaty.

Upadek imperium

Marie-Berthe, z którą Antoni był przez blisko 50 lat, pilnowała, aby finansowe imperium jej męża nie legło w gruzach. Żona Cierplikowskiego trzymała pieczę nad szkołami fryzjerskimi należącymi do Antoine'a, jego nieruchomościami oraz firmami kosmetycznymi. Małżeństwo dostało wiele propozycji wykupienia ich biznesów od spółek, które do dziś rozdają karty na rynku produktów do pielęgnacji włosów i ciała. Polak wolał jednak zachować majątek w całości w rękach swoich i jego życiowej partnerki.

Antoni Cierplikowski miał wszystko, ale kiedy odeszła od niego żona "bóg stylu" przestał radzić sobie z obowiązkami innymi niż strzyżenie. W latach 70. powrócił do Sieradza, gdzie skromnym życiem pozwolił ludziom zapomnieć o swojej nietuzinkowej osobie. W 1976 r. świat pożegnał prawdziwego wizjonera i jedynego Polaka mogącego stawać w szranki z innymi ikonami świata mody. Tajemnicą do dziś pozostaje kwestia ogromnych pieniędzy z jego majątku, w których posiadaniu wciąż był dawny mistrz. Nie wiadomo również, co stało się z 17 milionami jakie Cierplikowski miał otrzymać za sprzedaż praw do marek Antoine de Paris i Bain de soleil (kremy do opalania, które także spopularyzował).

Tym, co z pewnością przetrwało jest dziedzictwo Antoniego Cierplikowskiego. Gdyby nie on, dziś z pewnością strzyżono by nie tylko inaczej, ale po prostu gorzej...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy