Amon Goeth: Kat z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Płaszowie

Amon Goeth - zbrodniarz z Płaszowa /WikimediaCommons /domena publiczna
Reklama

13 września 1946 roku w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich stracony został Amon Goeth, bezwzględny kat, komendant niemieckiego obozu koncentracyjnego w Płaszowie i likwidator żydowskich gett w Krakowie i Tarnowie. Ostatnie słowa Austriaka, bezskutecznie ubiegającego się dopiero co o łaskę brzmiały krótko: "Heil Hitler!"

Zobacz także: Najkrótsza wojna świata trwała kilkadziesiąt minut

Już jako młody chłopak Amon Goeth, jedyny syn właścicieli wydawnictwa z Wiednia, przejawiał zainteresowanie nacjonalizmem i faszyzmem. Miał siedemnaście lat, kiedy zapisał się do faszystowskiej młodzieżówki, a sześć wiosen później był już w NSDAP, skąd naturalnym krokiem rozwoju zbrodniczej kariery był dla niego angaż w SS.

Szybka kariera w strukturach SS

Kiedy wybuchła II wojna światowa, Amon Goeth miał niespełna 31 lat. To wtedy jego kariera w strukturach SS nabrała rozpędu. 

Reklama

Do okupowanej przez Niemców Polski trafił w marcu 1940 roku. Początkowo skierowano go do prac w administracji, jednak przełożeni szybko dostrzegli jego potencjał, uważano, że nadaje się do sprawowania funkcji kierowniczych, a jego poglądy idealnie wpisują się w partyjną linię NSDAP. Wierni, gotowi do poświęceń i oddani nazistowskiej sprawie funkcjonariusze byli potrzebni władzom III Rzeszy do realizacji zbrodniczych planów.

Pierwszym poważnym zajęciem dla Amona Goetha była budowa obozu pracy w Lublinie, gdzie kierowano robotników przymusowych. Terminował tam pod czujnym okiem Odilo Globocnika, innego zbrodniarza wojennego, jednego z głównych piewców i wykonawców drugowojennej zagłady Żydów.

Amon Goeth spisał się bardzo dobrze i zapracował na jeszcze większe wyzwanie. Na początku 1943 roku zajął się budową obozu koncentracyjnego w Krakowie. Następnie został jego komendantem, a pierwszego sierpnia tego samego roku awansował na stopień Hauptsturmführera SS, odpowiednika kapitana w Wehrmachcie.

Kat ze strzelbą na balkonie

W pierwotnym zamyśle do powstałego na żydowskich cmentarzach obozu kierowano osadzonych do pracy przymusowej. Z czasem Płaszów stał się kolejnym niemieckim obozem koncentracyjnym, swoją powierzchnią objął 80 hektarów, a jednocześnie przebywało w nim nawet dwadzieścia tysięcy osób - nie tylko kierowanych tu do pracy z getta w Krakowie.

Trafiali tu też więźniowie, którym pisana była późniejsza katorga w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau. Żydzi z Małopolski i krakowskiego getta po krótkim przystanku w Płaszowie jechali w dalszą drogę, w wielu przypadkach - ostatnią.

Amon Goeth, sportretowany przez Ralpha Fiennesa w "Liście Schindlera" Stevena Spielberga, szybko dał się poznać jako wyjątkowy okrutnik. Zamieszkał w willi na terenie obozu. Z jej balkonu trenował strzelanie do celu, zabijając więźniów. Lekką ręką mordował ludzi, nawet za najdrobniejsze wykroczenia lub bez specjalnego powodu. Wytresował swoje psy tak, że na komendę rzucały się na osadzonych. 

Szacuje się, że obozie w Płaszowie zginęło około 8000 osób. Głównie Żydzi, ale też Polacy. Komendant odpowiadał za śmierć przynajmniej kilkuset z nich. 

Komendant w rękach Amerykanów

W czasie okupacji Amon Goeth odpowiadał również za likwidację gett w Krakowie i Tarnowie, a także obozów hitlerowskich w Szebniach. Z typową dla siebie bezwzględnością kierował na śmierć tysiące osób, mordując z zimną krwią lub posyłając na stracenie kobiety, dzieci i starców. 

W 1944 roku zapadła decyzja o likwidacji obozu w Płaszowie, a jego komendant popadł w kłopoty z prawem. Esesman z Wiednia nie tylko zabijał swoje ofiary, ale też rabował. Skala zjawiska była tak wielka, że podpadł wyżej postawionym oficjelom i na pewien czas trafił nawet za kratki monachijskiego więzienia.

Ze względu na problemy zdrowotne (cukrzyca, chora wątroba i nerki) Amon Goeth uniknął jednak procesu i zamiast dłuższej odsiadki, czekał go pobyt w szpitalu w Bad Toelz. Tu złapali go Amerykanie ostatniego dnia kwietnia 1945 roku. Chociaż były komendant ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem, został rozpoznany przez więźniów obozu w Płaszowie.

Bez szans na ułaskawienie

Latem kolejnego roku więźnia przewieziono do Polski na proces. 

Od 27 sierpnia do 5 września 1946 roku sprawą Amona Goetha zajmował się Najwyższy Trybunał Narodowy. Lista zbrodni, które udowodniono esesmanowi była ogromna, dlatego wyrok ogłoszony w sali Sądu Okręgowego w Krakowie mógł być tylko jeden: śmierć.

Były komendant obozu w Płaszowie nie chciał przyznać się do winy, a kiedy usłyszał wyrok, poprosił o ułaskawienia i złagodzenie kary na pozbawienie wolności. Sędziowie odrzucili jednak jego wniosek. Trzynastego września w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich Amon Goeth, płaszowski kat, został powieszony. Nazistowskim ideałom pozostał wierny do końca. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Heil Hitler!"

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy