Ambulans W124: Unikat odnaleziony na cmentarzu

Visser I odnaleziony na podkrakowskim cmentarzu, obecnie w zbiorach Muzeum /Krakowskie Muzeum Ratownictwa /INTERIA.PL
Reklama

Pod koniec lat 80. w Zachodnich Niemczech powstał przełomowy i legendarny już model ze stajni Mercedesa - W124. Oprócz popularnej limuzyny dla klasy średniej, czy całej rzeszy taksówek, na jego bazie opracowano wiele wersji specjalnych, w tym unikatowe - karetki pogotowia.

Baleron, bo taki przydomek nadali mu kierowcy, zadebiutował w 1984 roku jako następca wyjątkowego i niezapomnianego W123. Od początku był kojarzony z dobrą jakością wykonania i komfortem podróży. Na pierwszy rzut oka wzbudzał zaufanie, a przy tym dużą dozę elegancji. Był produkowany w kilku podstawowych wersjach nadwoziowych, gdzie najpopularniejszy to oczywiście sedan. Były też kombi, dwudrzwiowe coupe i cabrio, oraz przedłużana limousine. Osobny segment stanowiły podwozia pod zabudowy specjalistyczne, głównie ambulanse i karawany pogrzebowe.

W124 były produkowane bardzo długo, bo w latach 1984-97, aż w 10 fabrykach i montowniach w Niemczech, Indiach, Meksyku, Indonezji, RPA, a nawet w Polsce. Powstały wersje napędzane silnikami zarówno benzynowymi, jak i wysokoprężnymi, których odmian było tak wiele, że nie sposób tutaj wszystkich wymienić. Zastosowano skrzynie manualne i automatyczne, standardowo napęd na tylne koła, lecz zdarzały się też egzemplarze z napędem na wszystkie - 4matic. Baleron był też bazą do budowy egzemplarzy tuningowanych i sportowych. Pojazd doczekał się dwóch modernizacji. W 1989 roku, kiedy wizualnie pojawiła się np. ozdobna szeroka listwa po bokach i w 1993 roku - z lekko zmodernizowanym przodem auta.

Reklama

Wspomniane wcześniej podwozia pod zabudowę stały się doskonałą bazą do opracowania karetek dla służb ratowniczych, głównie państw Europy Zachodniej. Podobnie jak w przypadku poprzednika - W123 produkcją zajęli się czołowi w tym czasie producenci ambulansów: niemiecki Binz i Miesen, oraz holenderski Visser. Pojawiły się też egzemplarze adaptowane na rynek francuski przez firmę Heuliez, ale tutaj w kooperacji z Binz. Każdy z wytwórców miał opracowany własny i charakterystyczny kształt nadbudowy, rozmieszczenie schowków, okien itp. - łatwo było je od siebie odróżnić. Najpopularniejszą wersją to transportowy KTW - krankenwagen, ale w ofercie były też oczywiście lepiej doposażone RTW - rettungwagen, głównie dla klientów ze Skandynawii czy Szwajcarii.

Do Polski ratownicze balerony trafiły w drugiej połowie lat 90. Były to głównie dary z Niemiec, Austrii, Holandii, czy Szwecji. W większości egzemplarze mocno wyeksploatowane, ale i tak lepsze od tego, czym w tym czasie dysponowały kolumny transportu sanitarnego. Zaadaptowano je do roli karetek "R" (reanimacyjnych), albo "W" (wypadkowych). Jako rezerwy były też używane przez zespoły transportowe, czy "N" do transportu noworodków. Co najmniej jeden taki nowy ambulans został zakupiony na potrzeby Biura Ochrony Rządu - był pomalowany na czarno jak rządowe limuzyny.

Pod koniec lat 90., wraz z modernizacją taboru sanitarnego, "dary" były sukcesywnie wycofywane, ale jak się okazało nie był to jeszcze czas ich emerytury. Zainteresowały się bowiem nimi zakłady pogrzebowe, dostrzegając w nich duży potencjał - jako pojazdy służące w czasie "ostatniej drogi". Cieszące się sympatią, szykiem i elegancją mercedesy jeszcze przez wiele następnych lat były modne. Mocne i raczej oszczędne silniki, pakowne wnętrze mogące pomieścić trumnę i wieńce, a przede wszystkim gwiazda na masce i automatyczna skrzynia biegów - dobrze sprawdzająca się w konduktach.

Cmentarny Visser

Wracając jeszcze do karetek z darów, w Polsce pojawiły się głównie ambulanse w niemieckich zabudowach Binz i Miesen. Co do holenderskiego Vissera były to przypadki niezwykle rzadkie, a do tej pory udało się odnaleźć ślady i wspomnienia po takich pojazdach z Białegostoku, Gdańska, Kalisza i Świecia. Tym większym zaskoczeniem był widok właśnie takiej karetki, do tego w pierwszej wersji zabudowy z 1989 roku, w roli... karawanu pogrzebowego na jednym z podkrakowskich cmentarzy!

Jak się okazało, właściciel sprowadził go w 1999 roku do Polski i przystosował do nowych zadań. Na szczęście przeróbki wewnątrz przedziału medycznego były kosmetyczne, a z zewnątrz zakończyły się na zdemontowaniu sygnalizacji świetlnej i przemalowaniu na dostojny grafit. Pod maską zostały oryginalne sygnały dźwiękowe, a na dachu charakterystyczny zielony kogut - zarezerwowany dla pojazdów z lekarzem.

Muzealne W124

W zbiorach Muzeum Ratownictwa znajdują się trzy egzemplarze karetek na bazie Mercedes-Benz W124. Pierwszym był ambulans w zabudowie niemieckiej firmy Binz, przekazany przez śp. księdza Jana Kaczkowskiego z Pucka. Służył tam w miejscowym hospicjum, a wcześniej jako karetka "W" w tamtejszym pogotowiu ratunkowym. Kolejne dwie sztuki to ambulanse ratunkowe Visser obu wersji, w tym wspomniany wcześniej "karawan" i młodszy poliftowy W124 przekazany przez gminę Pruszcz. Co ciekawe, pojazd ten służył w latach 2001-2008 w szpitalu w Świeciu, a następnie jako lekki pojazd ratownictwa drogowego w Ochotniczej Straży Pożarnej w Pruszczu.

O autorze

Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Jego artykuły o historii ratownictwa pojawiają się regularnie w serwisie Menway.interia.pl.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy