PlayLimit, czyli nowa forma kontroli graczy

Amerykańska firma SpinDance poinformowała o wprowadzeniu do sprzedaży nowego urządzenia, które może zmienić relacje pomiędzy rodzicami i ich podopiecznymi. Zestaw już wywołuje pierwsze kontrowersje.

Mała czarna skrzynka zwana PlayLimit - zdaniem przedstawicieli firmy - będzie rozwiązaniem na obecne problemy, jakie posiadają rodzice niejednego dziecka zafascynowanego grami wideo. Zasada działania sprzętu jest prosta.

Urządzenie wyglądające jak skarbonka posiada bowiem licznik, który odlicza czas kontaktu z grą czy też programami telewizyjnymi użytkownika. Zestaw podłącza się do konsoli i telewizora. Aby zacząć zabawę trzeba wrzucić specjalną monetę. Każdy krążek oznacza piętnaście minut rozrywki. Co pięć minut zestaw powoduje, że mruga ekran przypominając o upływie czasu. W 14 minucie gra zostaje spauzowana, aby użytkownik mógł wrzucić kolejną monetę. Jeśli tego nie zrobi, to na ekranie pojawia się licznik, a po upływie 39 sekund na ekranie pojawia się napis informujący o przerwaniu rozrywki.

Zdaniem twórców urządzenia posiada same plusy, takie jak chociażby: limitowanie czasu zabawy, gospodarowanie własnym czasem oraz konieczność zarabiania kolejnych monet. Zestaw ma służyć rodzicom jako nowoczesne i łatwe w obsłudze urządzenie do kontrolowania dzieci, które spędzają zbyt wiele czasu przy grach lub przed telewizorem. Jak twierdzą producenci, długotrwały kontakt z wirtualnym światem może obniżyć zdolność do samodzielnego myślenia.

Ponadto producenci zapewniają, że "skarbonka" jest tak skonstruowana, iż dzieci nie będą w stanie wyjąć z niej monet, jeśli nie posiadają klucza. Komentarz serwisu Joystiq sugeruje jednak, że sprzęt szybciej może stać się zachętą do wymyślania sztuczek hackowania czy też oszukiwania niż zarabiania monet. Mało tego - autorzy zestawu zignorowali fakt, że dziecko zawsze może podmienić kable łączące konsolę z telewizorem.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy