Niebieskiego MOndurka czar

Supermilicjanci, bohaterowie PRL-owskich kryminałów, zdobywają kolejnych wielbicieli. Nie wstydzą się ani za miniony ustrój, ani za swoją formację.

W mieszkaniu Grzegorza Cieleckiego, założyciela Klubu Miłośników Polskiej Powieści Milicyjnej MOrd, od podłogi do sufitu piętrzą się książki. - Mam blisko tysiąc milicyjnych kryminałów. To chyba 90 proc. tego, co się kiedykolwiek ukazało - mówi.

Cielecki ma 36 lat, koledzy z klubu na ogół jeszcze mniej. Zaprzeczają tezie wysuwanej przez antropologów kultury, jakoby rosnąca popularność powieści milicyjnych oparta była na sentymencie do młodości spędzonej w PRL.

Milicjant obcy klasowo

- W PRL kryminały milicyjne czytali zarówno robotnicy, jak i profesorowie - wspomina Bogumił Paszkiewicz, szef redakcji książkowej Przedsiębiorstwa Wydawniczego Rzeczpospolita SA, które wznowiło już kilka tytułów. - Można było dzięki nim poznać coś, co dla zwykłego śmiertelnika było niedostępne: milicjanci służbowo podróżowali, odwiedzali domy przedwojennej inteligencji, bywali na salonach, czasami jeździli zagranicznymi samochodami... - dodaje.

Reklama

Autorzy kryminałów milicyjnych nie od razu zostali zaakceptowani przez system. Początkowo uważano ich dzieła za "obce klasowo i otumaniające". Dopiero pod koniec lat 50. władza dostrzegła możliwość użycia kryminałów w celach propagandowych. Ich nakłady sięgać zaczęły nawet 200 tys. egzemplarzy. - Pisanie milicyjnych kryminałów dla jednych było lukratywnym zajęciem, dla innych po prostu świetną chałturą - mówi Paszkiewicz. - Dlatego wśród autorów, oprócz kilku wyspecjalizowanych w tej literaturze osób, są takie nazwiska jak Andrzej Szczypiorski, Janusz Głowacki, Maciej Słomczyński pisujący pod pseudonimami Joe Alex i Kazimierz Kwaśniewski, Edmund Niziurski, Zbigniew Nienacki... - dodaje.

Helena Sekuła, jedna z dwóch najbardziej znanych autorek, z rozrzewnieniem wspomina moskwicza, którego kupiła za honorarium za powieść. - Koledzy z Komendy Głównej MO zzielenieli z zazdrości - śmieje się Sekuła.

Mord w Lotosie

Co pociąga młodych w milicyjnych kryminałach? - To wycieczka w przeszłość. Ciekawość realiów, w jakich żyli nasi rodzice: kolejki po mięso, Fundusz Wczasów Pracowniczych, hardzi taksówkarze, którzy jeździli tylko tam, gdzie im pasowało, handlarze walutą... - tłumaczy Grzegorz Cielecki. - Mnie najbardziej interesują te wszystkie bary, spelunki, miejsca, których już nie ma lub zostały przebudowane - dodaje.

To dlatego zebrania klubowe odbywają się także w legendarnym Lotosie, knajpie z tamtego okresu. - Kiedyś kelnerka zainteresowała się tym, co robimy - opowiada Cielecki. - Powiedzieliśmy, że czytamy fragmenty kryminału, którego akcja dzieje się m.in. w Lotosie. Daliśmy jej książkę. Chwilę później wjechało na stół osiem piw z pozdrowieniami od szefowej lokalu - opowiada Cielecki.

Bandyci i wichrzyciele

Wśród powieści wznawianych przez Przedsiębiorstwo Wydawnicze Rzeczpospolita SA nie będzie książek Anny Kłodzińskiej i Heleny Sekuły. - Ich twórczość była jednoznaczne ideologiczna - argumentuje Bogumił Paszkiewicz. Helena Sekuła jest zdziwiona taką oceną. - Nie byłam propagandzistką! - zapewnia pisarka. - To, że pracowałam w KGMO jako referent prasowy, o niczym nie świadczy. Byłam wręcz uważana za ideowo niepewną, co wreszcie skończyło się zwolnieniem mnie z pracy! - dodaje.

Anna Kłodzińska milczy. Wśród starszych warszawiaków krążą o niej legendy: że zamknęła się w mieszkaniu obwieszonym świętymi obrazami, że nie chce rozmawiać o swojej twórczości, że wprawdzie trzyma w domu swoje książki, ale żeby jej nie drażniły, poodwracała je grzbietami do ściany...

Supermilicjanci

Po dawnej Warszawie uganiali się supermilicjanci: faceci twardzi, zabójczo przystojni i wykształceni. Kapitan Stefan Wieczorek, bohater książek Kazimierza Kwaśniewskiego, czytuje Szekspira, a majorowi Szczęsnemu z kryminałów Kłodzińskiej zdarza się cytować łacińskie sentencje. Ale nie są to postaci ze spiżu, mają drobne przywary. Włóczą się po barach, choć nigdy nie upijają się do nieprzytomności. Nie mogą opędzić się od wielbicielek, bezceremonialnie wykorzystują swój urok osobisty podczas prowadzenia śledztwa. W stosunku do bandytów są zadziwiająco uprzejmi.

Ewa Jagalska

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: Polska Rzeczpospolita Ludowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy