Na tropie Mad Maxa
U podnóża gór Jebel Hafeet skończył się etap rowerowy.
W piątek rozpocznie się ostatni dzień zawodów - cztery bardzo szybkie sekcje na rowerach, na linach, na piechotę po skałach i biegiem do miasta Al Ain. Niedaleko granicy z Arabią Saudyjską 24 zespoły pozostające w rozgrywce odpoczywają w cieniu rozłożystych, komfortowych namiotów w otoczeniu wodospadów i, tak miłej dla wzroku znudzonego monotonnym krajobrazem, zielonej trawy.
Żeby wygrać czwartkowy etap, trzeba było dać z siebie wszystko. Rywalizacja między Nike a Eurosport NZ o prowadzenie w całym wyścigu trwała aż do mety i była tak zacięta, że różnica po 54 km i 2h 27 minutach wynosiła 3... sekundy. Różnice między kolejnymi zespołami nie były już tak minimalne, i wynosiły od 15 minut do 3,5 godziny. Speleo Salomon po stracie niecałej godziny do liderów w rankingu generalnym znaleźli się na 14 miejscu.
Jazda rowerem przez pustynię to nie jest zwykłe pedałowanie. Jak powiedział Piotrek Kosmala, tylko teoretycznie jechali po drodze, w praktyce poruszali się głównie po nawianym piachu a na trafiających się raz na jakiś czas wydmach rowery musieli pchać. Na twardszych odcinkach udawało się jednak rozpędzać do całkiem przyzwoitych prędkości i, jak powiedziała Aga Zych, czuli się jak w filmie o Mad Maxie: przez piach, puste przestrzenie, palące słońce i wzbijające w powietrze gryzący kurz karawany ciężarówek.
W piątek zamiast kurzu czekają ich ostre skały i finałowa, decydująca przeprawa przez góry. Za kilkanaście godzin arabskie wyzwanie przejdzie do historii.
Monika Strojny