Konsole hamują przemoc za kratami

Kierujący systemem więziennictwa w amerykańskim stanie Oregon testują nowy system radzenia sobie z najbardziej kłopotliwymi osobami.

Jak donosi agencja Associated Press, skazańcy po blisko osiemnastu miesiącach dobrego zachowania mogą nabyć własną konsolę do gier z zestawem pięćdziesięciu tytułów.

Kodi Dodgin był uznawany do niedawna za jednego z najgorszych więźniów. Teraz jedyne problemy, jakie stwarza, odnoszą się do wirtualnej rzeczywistości. W zapisach władz ośrodka w Two Rivers 23-letni mężczyzna figuruje jako osoba o siedmiu incydentach sprzeciwiania się systemowi. Dodgin odsiedział już dwa z dziewięciu lat swojego wyroku za napad, próbę ucieczki i kilka mniejszych przestępstw. Od jakiegoś czasu jednak nic nie zajmuje mu myśli bardziej niż zabawa w zręcznościową grę "Star Ally".

"To gorąca sprawa. Więźniowie chcą mieć konsole i wszystko wskazuje na to, że ten fakt ich motywuje" - stwierdza Randy Geer, jeden z administratorów systemu więziennego.

W 2003 roku władze postanowiły zaoferować więźniom możliwość uzyskania telewizorów z dostępem do kablówki za 300 dolarów. W okresie od 2004 do 2005 roku aż 2398 skazanych po sześciu miesiącach dyscypliny zdecydowało się na zakup własnych odbiorników.

W rezultacie spadła ilość bijatyk, do jakich dochodziło dość regularnie. Dodgin twierdzi, że więźniowie nie sprawiają już problemów gdyż mają zajęty cały dzień i uciekają do swoich cel, aby móc oglądać na swoich telewizorach, co tylko chcą.

Geer dodaje, że zamierza rozszerzyć ofertę systemu podobnych inicjatyw. To, co zaoferował skazanym, sprawdza się w praktyce, czego dowodem są konkretne analizy opracowywane przez więzienne władze. Pozytywne oddziaływanie utrzymuje się nawet pomimo ciągłego wzrostu liczby osadzonych.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy