Chyba się zakochałem...

Poznałem w czasie wakacji świetną dziewczynę. Zaczęliśmy się spotykać, chodzić razem na imprezy. Aż pod koniec zaczęliśmy "chodzić ze sobą".

Poznałem w czasie wakacji świetną dziewczynę. Zaczęliśmy się spotykać, chodzić razem na imprezy. Aż pod koniec zaczęliśmy "chodzić ze sobą".

Uczę się prawie 200 km od niej, wiec widywaliśmy się tylko raz w tygodniu. Starałem się jak mogłem. Wstawałem o 5 rano w sobotę, żeby móc wieczorkiem się z nią zobaczyć i w niedzielę jechałem z powrotem do miejscowości, w której się uczę.

3 tygodnie temu dostałem sms-a, że nasz związek musi by "luźniejszy", czyli równoznaczny z "końcem". Załamałem się, przez pierwsze dni nic nie jadłem i prawie nie spałem.

Gdy już mi prawie przeszło spotkaliśmy się na wspólnej "osiemnastce". Nie odzywałem się do niej, ale bardzo chciałem! Na koniec imprezy zatańczyłem z nią (to była najwspanialsza chwila tego wieczoru) i dostałem jakiś głupich nadziei.

Reklama

Następnego dnia postanowiłem z nią porozmawiać, zapytać. czemu tak wyszło...Dowiedziałem się, że nic do mnie nie czułą przez ten cały okres, że tylko mnie lubi.

Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Chyba pierwszy raz się naprawdę zakochałem. Jeszcze miesiąc temu mógłbym dla niej zrobić wszystko. Teraz jest mi obojętne. Zbliża się sylwester a jedyną myślą, jaka mi pozostała jest siedzenie w domu. Co mam zrobić? Proszę o wasze uwagi.

Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów. Liczymy na Waszą pomoc. Wiele osób potrzebuje rady i wsparcia, więc pomóżmy sobie nawzajem.

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelników - napisz do nas!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: impreza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy