Obcy w twojej głowie. Gdy pasożyt przejmuje kontrolę nad ciałem

Jaroslav Flegr – czeski parazytolog, badacz pierwotniaka Toxoplasma gondii, profesor Uniwersytetu Karola w Pradze, laureat Nagrody Ig Nobla /East News
Reklama

Najnowsze badania wykazują, że niektóre pasożyty są w stanie sterować człowiekiem jak marionetką. Nasz mózg stał się celem na przykład dla pierwotniaka z gatunku Toxoplasma gondii. Może on manipulować ludzkim zachowaniem, doprowadzając swego nosiciela nawet do... śmierci.

Motocyklista wchodził w zakręt z prędkością 190 km/h. Kolanem niemal dotykał asfaltu. Nagle motor wpadł w poślizg, runął na jezdnię, a kierujący nim mężczyzna kilkakrotnie przekoziołkował. Zginął na miejscu. Dla policji sprawa była jasna: pirat drogowy sam ponosił winę za wypadek. Jednak ta śmierć kryła tajemnicę, która wyszła na jaw dopiero w szpitalu...

- Kiedy szpital dostaje narządy do transplantacji pobrane od motocyklisty, lekarze powinni je zbadać przede wszystkim na obecność Toxoplasma gondii. Ten pasożyt występuje wyjątkowo często u ofiar wypadków - tłumaczy prof. Robert Sapolsky, neurochirurg z Uniwersytetu Stanforda. Tak też było w przypadku wspomnianego pirata drogowego, który stracił panowanie nad pojazdem i zginął. Lekarze po zbadaniu jego zwłok znaleźli pasożyty nie tylko w nerkach, lecz także w mózgu - co  wśród zainfekowanych wcale nie zdarza się rzadko.

Reklama

Co jednak Toxoplasma gondii robi w ludzkim ciele? Żywicielami tego pierwotniaka są najczęściej koty domowe. Nas wykorzystuje on jedynie jako stację pośrednią, aby przemieszczać się od jednego zwierzęcia do drugiego. Pasożyt mierzy zaledwie kilka mikrometrów, przenika przez ścianę jelita i razem z krwią dostaje się do komórek ciała. Tam nie tylko się rozmnaża, lecz również zaczyna przeprogramowywać człowieka - w  tym celu opanowuje mózg. - Pod wpływem Toxoplasma gondii mężczyźni stają się bardziej impulsywni oraz skłonni do ryzyka - wyjaśnia prof. Sapolsky. - Stąd wiele wypadków drogowych spowodowanych nadmierną prędkością. Wśród ofiar śmiertelnych jest trzy, cztery razy więcej osób zainfekowanych pasożytem niż zdrowych.

Profesor Jaroslav Flegr wie doskonale, jak inwazja tego pierwotniaka wpływa na człowieka. Na początku lat 80. XX wieku jako student zauważył, że jego zachowanie gwałtownie się zmieniło: ni z tego, ni z owego zaczął przebiegać przez ulice tuż przed maskami samochodów i bezpardonowo krytykować komunizm - za to ostatnie groziło w ówczesnej Czechosłowacji wieloletnie więzienie. Po badaniu lekarskim dowiedział się, że należy do ofiar Toxoplasma gondii.

Dziś prof.  Jaroslav Flegr, parazytolog z Uniwersytetu Karola w Pradze, zajmuje się tym pierwotniakiem zawodowo. - Analizy pokazują, że jedna trzecia ludności świata jest zainfekowana tym pasożytem i przez niego sterowana - twierdzi naukowiec. W niektórych regionach Ameryki Łacińskiej zarażonych jest nawet 95% populacji. U większości system immunologiczny jest w stanie zabić intruza. A jeśli się nie uda? - Mężczyźni stają się zazdrośni i skłonni do ryzyka, tymczasem kobiety bardziej otwarte i uprzejme - tłumaczy prof. Flegr. - Także samobójcy, osoby depresyjne i cierpiące na schizofrenię okazują się często nosicielami pasożyta.

Co takiego jednak Toxoplasma gondii robi z naszym mózgiem? - Posiada niewiarygodne zdolności! - uważa prof. Sapolsky. - Po pierwsze, może po prostu zniszczyć drogi nerwowe w naszej głowie. Dochodzi do tego w  ciele migdałowatym, ośrodku strachu. Ewentualne następstwa są zaskakujące: przestajemy bać się sytuacji, w których grozi nam niebezpieczeństwo, i bez zastanowienia narażamy swoje życie. - Po drugie, pasożyt posiada dwie wersje genu TYH, odpowiedzialnego za produkcję dopaminy. Ten związek umożliwia powstawanie poczucia szczęścia. Toxoplasma gondii może wytwarzać dopaminę i dostarczać ją bezpośrednio do jądra półleżącego, części układu nagrody w mózgu.

W efekcie ludzie znajdują przyjemność w działaniach niebezpiecznych dla życia i na przykład poświęcają się sportom ekstremalnym. - Pasożyt naprawdę może skłonić nas do robienia najgłupszych rzeczy, wbrew naszemu instynktowi samozachowawczemu. Ten pierwotniak wie więcej o neurobiologii strachu niż 25 tysięcy neurologów, którzy od lat specjalizują się w tym zagadnieniu.

Zniszczenie pasożyta jest trudne, ale możliwe, zwłaszcza gdy jest w wolnej fazie życiowej (nie będąc cystą). Taką moc mają na przykład leki antypsychotyczne czy antybiotyki. Można też powstrzymywać skutki jego obecności, podając choćby substancje, które blokują działanie dopaminy.

Istnieje jednak instytucja, która chciałaby prowadzić badania nad potencjalnymi zaletami pierwotniaka - to amerykańskie wojsko. - Wpływ pasożyta na człowieka jest doskonale znany. Zupełnie mnie nie dziwi, że armia jest nim zafascynowana - przyznaje prof. Sapolsky.

- Toxoplasma gondii skłania ludzi do narażania się na niesłychanie niebezpieczne sytuacje, których każdy zdrowy człowiek by unikał. Na razie nie wiemy, do czego konkretnie zmierzają badania wojska. Pewne jest natomiast, iż jego nosiciele mogą zaliczać się do najodważniejszych wojowników na świecie, gotowych na duże poświęcenie i podjęcie każdego ryzyka. Czy generałowie chcą "tworzyć" nieustraszonych żołnierzy, potajemnie zarażając zdrowych mężczyzn Toxoplasma gondii? Nie byłby to ani pierwszy, ani ostatni nielegalny eksperyment armii w historii... 


Świat Wiedzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy