Najlepsza metoda na smog? Wizyta w barze!

Kraków ma poważny problem ze smogiem. Jak można sobie pomóc? /East News
Reklama

Walka ze smogiem, zwłaszcza w takich miastach jak Kraków, jest szalenie nierówna. Niebezpiecznych pyłów w powietrzu nie ubywa, a samorządowcy nie kwapią się do wprowadzenia radykalnych, ale potrzebnych zmian. Dlatego wszystkim krakusom - i nie tylko - polecam zrobić to, co zawsze pomaga. Pójść do baru.

W samym Krakowie, ofierze smogu, o której w Polsce jest najgłośniej, rok rocznie z powodu powikłań spowodowanych zanieczyszczonym powietrzem umiera aż kilkaset osób. W okresie jesienno-zimowym kilkukrotnie przekroczone normy dopuszczalnego stężenia pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5 i rakotwórczego benzo[a]pirenu na nikim nie robią już wrażenia.

Ten ostatni znajduje się także w papierosach. Krakowski Alarm Smogowy podaje, że w miejskim powietrzu jest go tyle, że nawet niepalący mieszkańcy w ciągu 12 miesięcy "wypalają" 3700 papierosów!

Niestety, smog nie wpływa korzystnie wyłącznie na nasze płuca. Może być on również przyczyną zawału serca, nadciśnienia, udaru mózgu, bezpłodności, a nawet choroby Alzheimera. Lista możliwych powikłań ciągnie się jeszcze długo. Znajduje się na niej nawet coś z pozoru tak błahego, jak kiepskie samopoczucie. Tak, zanieczyszczone powietrze ma udział w tym, że już po przebudzeniu czujemy się nieswojo.

W lecie, kiedy problem smogu na chwilę "znika" (o tym, że to nie do końca prawda przekonacie się za chwilę) wydaje nam się, że możemy odetchnąć z ulgą. Jednakże sezon grzewczy zbliża się do nas z każdą niższą wartością wskazywaną przez rtęciowe słupki termometrów. Najlepszym sposobem na walkę z tym podstępnym wrogiem byłaby... kapitulacja, czyli przeprowadzka do innej części kraju.

Reklama

Rozwiązanie to jest oczywiście ostatecznością. Na szczęście istnieją jeszcze inne metody, które pozwolą nam zachować zdrowie. Jedną z nich są regularne wizyty w barze. Wiedzcie jednak, że wcale nie mam tu na myśli jednego z modnych krakowskich lokali, tylko miejsce, o którym wiele osób wciąż jeszcze nie wie.

Bar Tlenowy Pełną Piersią to właściwie jedyne w Polsce miejsce tego typu. Owszem, w kilku placówkach na terenie kraju oferowana jest terapia tlenowa, ale nigdzie nie wygląda ona tak, jak na ulicy Ambrożego Grabowskiego 13.

- U mnie nie ma kafelków pod sufit i zimnej "sterylności". Są za to wygodne fotele z masażem, biblioteczka pełna książek, muzyka relaksacyjna, a nawet gogle do wirtualnej rzeczywistości. Przyjście tutaj faktycznie ma być przyjemnością, w końcu to bar - mówi mi właściciel Pełną Piersią, Marcin Sędziński.

Pomysł na otwarcie baru, w którym zamiast "czystej" serwuje się czyste powietrze przyszedł mu do głowy po lekturze książki traktującej o japońskim koncernie Toyota.

- W ich biurach projektowych aparatura tlenowa dostępna dla pracowników jest czymś normalnym. Już po kilku wdechach lepiej się myśli, przez co głowa pracuje szybciej. Pomyślałem, że też tego spróbuję. W Krakowie mieszkam od 15 lat i za każdym razem, kiedy wracam tu po wakacjach lub krótkim wyjeździe czuję, że jakość powietrza pozostawia wiele do życzenia. Początkowo sprawdziłem działanie terapii tlenowej na sobie i najbliższych. Zadziałało. Pomyślałem, że mogę w ten sposób pomóc też innym.

Od pomysłu do jego realizacji minęło zaledwie półtora miesiąca.

- Wąsy czy maska? - pyta Marcin na chwilę przed podłączeniem mnie do sprzętu. Odpowiadam, że wolę to drugie. Po krótkiej namowie zmieniam jednak zdanie i tlen zaczyna "płynąć" do moich nozdrzy rurką rodem ze szpitala.

- Ta metoda jest skuteczniejsza - słyszę od eksperta. Wbrew pozorom okazała się ona również wygodniejsza. Potwierdziło się to chwilę później, kiedy Marcin przyniósł mi sok będący bombą witaminową, który mogłem popijać bez przerw w dostawie tlenu. Na zdrowie!

Według zapewnień zaledwie po godzinie takiego relaksu odczuję znaczną poprawę. Właściciel, który "pod tlenem" jest od pół roku prawie codziennie, mówi mi, że mój organizm wróci po tym na właściwie obroty.

- Najgorsze jest niedotlenienie, a cierpimy na to prawie wszyscy. To jedna z najgorszych rzeczy dla organizmu. Szybciej się męczymy, boli nas głowa, nie możemy się skoncentrować. U podstawy właściwie każdej choroby stoi niedotleniona komórka. Tutaj z pomocą przychodzi tlen. On dosłownie stawia nas na nogi.

Marcin przekonuje, że oddychanie tlenem o stężeniu 70 proc. nie powoduje żadnych efektów ubocznych, ale trzeba pamiętać, że nawet to jest pewnego rodzaju "szokiem" dla organizmu. Dlatego też najdłuższa sesja może trwać tu maksymalnie dwie godziny. Sam zdecydowałem się na odpowiednie na pierwszy raz 60 minut. Wygodnie umościłem się w fotelu, włączyłem delikatny masaż i... o mało nie odpłynąłem.

- Klientom zdarza się przysnąć. To normalne. Polecam jednak skoncentrować się na głębokich oddechach. Oczywiście nie rezygnując przy tym z innych przyjemności.

Nieśmiało wtrącam, że jak na bar przystało powinienem móc zamówić coś z procentami.

- Miejsce to jest przeznaczone dla osób od 18 roku życia. Chcesz przyjść tutaj z piwem? Proszę bardzo. Chociaż muszę cię rozczarować - raczej nie będzie ono smakowało lepiej lub inaczej. Za to przychodząc tutaj po imprezie w mig wrócisz do świata żywych. Na kaca nie ma chyba nic lepszego.

Zapamiętam. Podobnie jak słowa Marcina o tym, że w jego barze można też... obejrzeć mecz. W czasie niedawnych rozgrywek w ramach Euro 2016 sporo osób wybrało jego lokal zamiast zwyczajnego pubu. Zdradził mi on również, że terapią tlenową interesują się nie tylko kibice.

- Jeden z klubów grających w naszej ekstraklasie stosuje tę metodę. Nic dziwnego. Polecana jest ona wszystkim uprawiającym sport. Zwiększa wydolność organizmu i przyspiesza przemianę materii. Dodatkowo po treningu jest najlepszą metodą na regenerację.

Zmianę jako pierwszy odczuwa jednak mózg. Po godzinie oddychania czymś innym niż krakowskie powietrze lekko kręci mi się w głowie. Okazuje się, że jest to prawidłowa reakcja. Ta po chwili ustaje, ale pojawiają się "efekty uboczne". Po opuszczeniu fotela czuję się... wyższy o jakieś 15 centymetrów i nie mogę przestać się uśmiechać. To trudne do opisania, ale jednak spróbuję - to tak, jakbym właśnie ubił cholernie dobry interes i próbował to ukryć przed moim kontrahentem. Do tego moja głowa robi się znacznie lżejsza. Wyraźniej czuję też zapachy. 

- Efekty mogą być odczuwalne nawet przez trzy-cztery dni - zapewnia mnie mój opiekun odżegnując się od mojego zarzutu, że do tlenu dodał coś rozweselającego. Wspomina też, że będzie mi się też lepiej spać.

Pytam go, kiedy miasto i jego powietrze znów da mi o sobie znać.

- Mamy lato i dobrą pogodę, więc zafundowałeś sobie chwilę spokoju, ale na pewno znasz to uczucie, kiedy podczas upałów nie ma czym oddychać. To "zasługa" tlenu, który zamienia się wtedy w ozon. Pamiętaj, że jest on trujący dla naszych płuc. Te wtedy się przymykają. O tak zwanym smogu letnim mało się mówi, a jest on nie mniej dokuczliwy od tego zimowego. W sezonie grzewczym, kiedy to w powietrzu dosłownie szaleją tak zwane pyły zawieszone nasz organizm próbuje się bronić. Pęcherzyki płucne się przymykają, przez co nasze oddechy są coraz płytsze. Na dłuższą metę to nic dobrego, gdyż prowadzi do niedotlenienia, o którym ci wspominałem. Teraz już wiesz, dlaczego to miejsce nazywa się Pełną Piersią.

Problem jest poważniejszy niż myślałem. Nie będę ukrywał, iż żyłem w błogiej nieświadomości, że teraz, w sierpniu, oddycha mi się dobrze. Jak w takim razie mogę się bronić?

- Dobrze jest uprawiać sport. Nawet w tak zanieczyszczonym mieście jak Kraków ruch pozostaje wskazany. Nie ma nic gorszego niż zastany, niewydolny organizm. Do tego polecam ćwiczyć oddech. Nawet 10 głębokich wdechów każdego dnia robi różnicę. Pamiętaj, że joga czy medytacja także są oparte w dużej mierze na kontroli oddechu - to naprawdę działa i pomaga. Podobnie jak wyjazdy za miasto. Weekend w górach - ale nie na Krupówkach, gdzie jest tak samo jak w Krakowie - również jest zastrzykiem zdrowia. Do mojego baru warto przyjść, kiedy nie ma się na to czasu lub możliwości. Po jednej sesji będziesz czuł się tak, jak po dwudniowej wycieczce. Przychodząc tu regularnie odbudujesz odporność.

Po kilku godzinach od wizyty wróciłem do normalnego wzrostu. Nie zniknął jednak dobry humor. Po około dobie - i nocy, którą naprawdę przespałem - krakowskie powietrze się o mnie upomniało. Przypomniały mi się wtedy słowa Marcina, które powiedział do mnie zaraz po odłączeniu sprzętu.

- To nie sprawi, że poczujesz się lepiej. Poczujesz się normalnie. Tak, jak czułbyś się każdego dnia, gdyby w Krakowie nie było smogu...

Michał Ostasz

--

Za pomoc w przygotowaniu materiału dziękuję Marcinowi Sędzińskiemu z baru tlenowego Pełną Piersią

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kraków | smog
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy