Lepiej za dużo nie pracować

Ze snu okrada nas praca - twierdzą naukowcy, którzy w USA przebadali 50 tys. osób. Spędzany w pracy czas jest pojedynczym najważniejszym czynnikiem wpływającym na długość naszego snu. Im dłużej się pracuje, tym mniej się śpi - relacjonuje serwis internetowy BBC.

Ci, którzy nocą spali mniej niż cztery i pół godziny, przeciętnie pracowali w dzień powszedni o 93 minuty dłużej i o 118 minut dłużej w weekendy - piszą autorzy badań w czasopiśmie "Sleep". Badania przeprowadzono w latach 2003, 2004 i 2005. Ci, którzy spali 11 i pół godziny lub dłużej, pracowali średnio o 142 minuty krócej w dni powszednie i o 71 minut w weekendy niż przeciętna osoba.

Spanie jako priorytet

- Badanie za badaniem potwierdzają, że ludzie wciąż biorą za wiele na swoje barki - twierdzi Jessica Alexander z organizacji "The Sleep Council", której celem jest zwiększenie świadomości społecznej znaczenia dobrego snu.

Reklama

- Nie mamy wytchnienia w coraz bardziej zglobalizowanym środowisku pracy. Nowoczesna technologia nie zrobiła nic, by dać nam wolność pory i czasu na sen, a ofiarą tego pada jakość - dodała. - W końcu biznes, rządy i lekarze będą musieli przyznać spaniu taki sam priorytet, jaki nadają zdrowemu życiu - diecie i ruchowi, jeśli już nie wyższy.

Tylko nie kosztem snu

Grupa ludzi, która spała najmniej i pracowała najwięcej, to osoby w wieku 45-54 lat - powiedział doktor Mathias Basner z uniwersytetu stanowego Pensylwanii. Według niego potrzeba dalszych badań by ocenić, jaki wpływ na zdrowie może mieć wydłużanie czasu pracy kosztem długości snu.

Eksperci zgadzają się, że dorosły człowiek potrzebuje od siedmiu do dziewięciu godzin snu na dobę.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama