Inwazja os w Europie: Czy dotrze także do Polski?

Osy atakują w Niemczech i Francji /Antonio Pisacreta /Agencja FORUM
Reklama

Mogłoby się wydawać, że skoro lato chyli się z wolna ku końcowi, problem niebezpiecznych owadów również zniknie. Otóż nie. Łagodna zima, niezbyt ciepła wiosna i lato - na początku nieśmiałe i deszczowe, w drugiej połowie upalne - przyniosły skutek, którego obawiało się wielu ekspertów. Francję i Niemcy od kilku tygodni prześladują stada agresywnych os. Możliwe, że za niedługo dotrą także do nas.

Poniedziałek, 24 sierpnia, miasteczko Lüdenscheid, około godziny drogi samochodem na północny wschód od Kolonii. Jak donosi niemieckie Deutsche Welle o godzinie 10:45 służby ratownicze otrzymały zgłoszenie o tym, że kilkunastu uczniów szkoły im. Adolfa Reichweina zostało dotkliwe pokąsanych przez osy i konieczna jest interwencja medyczna.

Na miejscu okazało się, że 16 dzieci w wieku od 12 do 15 lat, które bawiły się na przerwie, rzeczywiście zaatakowało stado niezwykle agresywnych os. 11 uczniów wymagało natychmiastowej hospitalizacji. Szkoła, do której uczęszcza 1200 dzieci, zabroniła pod tym incydencie wstępu na boisko, a uczniów wysłano do domu.

Reklama

- Ostrzeżenia nic nie dadzą, skoro osy mogą zaatakować nagle - wyjaśnia portalowi come-on.de dyrektor szkoły w Lüdenscheid. - Aktywność owadów można było usłyszeć już kilka dni wcześniej. Mniej więcej wiedzieliśmy, gdzie jest gniazdo i upominaliśmy uczniów, żeby się tam nie zbliżali, jednak trudno upilnować 1200 dzieci. Nie mogliśmy zrobić nic więcej, bo prawo nam tego zabrania.

To nie jedyny przypadek starcia człowieka z żółto-czarnymi stawonogami u naszych zachodnich sąsiadów w ciągu ostatnich dni, ale na pewno najgłośniejszy. Do dzisiaj trwa dyskusja na temat tego, dlaczego właściwie zwierzęta zachowały się tak agresywnie. 

- Nigdy nie widziałem tak gwałtownego ataku tak dużej liczby os na człowieka - stwierdził w wywiadzie dla Daily Mail Jörg Weber, rzecznik lokalnej straży pożarnej. Przeważnie osy żądlą i gryzą w sytuacji, kiedy czują zagrożenie wobec siebie albo swojego ula. W tym wypadku jednak zaatakowały bez ostrzeżenia. 

Kilka dni wcześniej do kilku podobnych zajść doszło we francuskim regionie Owernia-Rodan-Alpy, przy granicy ze Szwajcarią i Włochami. Tego lata strażacy interweniowali tam w wypadkach związanych z atakiem os lub szerszeni aż 71 razy - dwa razy więcej niż w roku poprzednim. Według danych Euronews firmy zajmujące się usuwaniem uli we Francji miały w ostatnich miesiącach 30 proc. więcej zgłoszeń niż w tym samym okresie 2019.

Specjaliści nie mają złudzeń. - To efekt bardzo ciepłej zimy, chłodnej wiosny i na zmianę deszczowego i upalnego lata - ocenia sytuację rzecznik firmy specjalizującej się w dezynsekcji, SOSGuêpes38 w rozmowie z Euronews. - Wiele królowych nie wymarło na zimę, a potem nie było aktywnych w czasie chłodów, więc uaktywniło się teraz. 

Ci, którzy uważają, że w Polsce mamy spokój z osami, mogą się za niedługo zdziwić. Póki co nie jest aż tak źle, jak na zachodzie Europy, choć doszło u nas do kilku tragicznych w skutkach ataku owadów. Kilka dni temu w Głuchołazach, w województwie opolskim pogryzionych zostało pięcioro dzieci. 

Na początku sierpnia po wielokrotnym użądleniu przez osy zmarł sołtys wsi Kamionka. Dzień później wielkopolska policja zatrzymała jadący z dużą prędkością samochód. Okazało się, że kierująca nim kobieta została ukąszona w gardło, kiedy przełykała napój. 

Czy inwazja os dotrze do Polski? Wielu uważa, że jest już na to za późno, bo przecież kończy się sierpień, a zaczyna okres, w którym powinno być trochę chłodniej, przez co aktywność owadów się zmniejszy. Jednak patrząc na prognozy pogody, nie sposób nie zauważyć, że czeka nas jeszcze kilka upalnych dni. Spoglądanie w kalendarz i zaklinanie rzeczywistości może nie pomóc.

***Zobacz także***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy