Czy czeka nas plaga samobójstw?

Czy obecny kryzys spowoduje falę samobójstw? Na to i inne pytania odpowiada prof. MARIA JAROSZ, socjolożka, autorka książki pt.: "Samobójstwa", w rozmowie z Magdaleną Tyrałą.

Magdalena Tyrała: - W tej chwili giełdy notują największe załamania od kilkudziesięciu lat. Pesymiści twierdzą, że kryzys finansowy dotknie nas wszystkich. A gdy zajrzy nam w oczy bieda, wielu nie wytrzyma presji...

Maria Jarosz: - Jeśli krach osiągnie nieprawdopodobne rozmiary, to można się tego spodziewać. Polska gospodarka jest ściśle zależna od innych gospodarek. A zachowania autoagresywne zawsze są związane z warunkami ekonomicznymi i społecznymi danego kraju. Jeśli więc przyjdzie nam, Polakom, ponosić koszty finansowe, konsekwencją tej sytuacji może być fala samobójstw. Jeśli ludzie staną w obliczu tego kryzysu, a dojdą do tego czynniki innej natury, takie jak utrata pracy, niewykluczone, że także odejście żony, sytuacja może być poważna.

Reklama

Dotknie ona przede wszystkim mężczyzn, bo u kobiet, zwykle, działa silna motywacja do życia w postaci potomstwa.

- Kobiety są bardziej odporne psychicznie?

- Pierwszym czynnikiem różnicującym samobójstwa jest płeć. Na jedną kobietę-samobójczynię przypada ponad pięciu (5,5) mężczyzn, którzy skutecznie targnęli się na swoje życie. Co ciekawe, jeśli chodzi o usiłowanie samobójstw, to sytuacja jest odwrotna.

- Może kobiety nie umieją się zabijać, albo samobójcza próba pełni dla nich inną funkcję? Kobiety chcą w ten sposób zwrócić na siebie uwagę?

- Dokładnie. To jest takie ich wołanie o pomoc. Ale kobiety generalnie są mocniejsze, bardziej odporne psychicznie. Kobiety, jeśli mają dzieci, czują się zobowiązane do ich wychowania i to im daje siłę do życia. A mężczyźni, po prostu, zrobili nam się słabsi.

- Kiedyś mężczyźni byli odporniejsi...

- To jest tak, jak w filmie "Perła w koronie". Przychodzi górnik z pracy, żona podaje mu obiad, dzieci się cieszą. Jest ich żywicielem, więc jest obdarzony największym szacunkiem w domu. Dostaje, jako jedyny, na obiad mięso. A teraz? Mężczyzna górnik, czy hutnik, mimo, że ciężko pracuje, przychodzi z pracy do domu i o ile żona w ogóle w nim jest, to zamiast go chwalić, porównuje go z innymi - bo oni lepiej zarabiają i mają więcej czasu, bo ona też pracuje. Jednym słowem, nie zmienił się model ciężkiej pracy, zmienił się natomiast model rodziny i to jest dla mężczyzn nie do wytrzymania. Nie potrafią się w tym odnaleźć. W grupach zawodowych górników i hutników jest najwięcej samobójstw. Nie dość, że taki mężczyzna jest ciężko spracowany, to jeszcze żona go w domu nie docenia. Jeśli na dodatek mężczyzna nie potrafi zaspokoić seksualnie swojej żony, sprawa jest trudna . To też jest jeden z częstszych motywów. Co on wtedy robi? Idzie i się wiesza.

- Samobójstwa najczęściej popełniane są przez powieszenie?

- Tak, jest to najczęściej (70 proc.) wybierany sposób, bo i chyba najskuteczniejszy.

- Jakie są inne zależności?

- Kolejną zależnością jest wiek. Samobójstwa nie popełniają najmłodsi i najstarsi. Najrzadziej też samobójstwa popełnia inteligencja. Kiedyś najrzadziej samobójstwa popełniali chłopi, rolnicy. Do najczęściej popełniającej samobójstwa grupy zawodowej obecnie zalicza się robotników i to niewykwalifikowanych.

- A to dziwne. Przecież robotnicy, jako klasa społeczna, są obecnie bardzo rozchwytywani. W końcu usługi są najprężniej rozwijającym się sektorem polskiej gospodarki. Chyba świetnie sobie radzą. Na dochody nie mogą narzekać?...

- Różnie bywa. Pieniądze to nie wszystko, choć rzeczywiście - czynnik ekonomiczny jest bardzo istotny. Praca robotników wymaga wielu poświęceń. Muszą być dyspozycyjni, elastyczni i mobilni. Często ich praca wiąże się z dłuższymi wyjazdami, a to, niestety, niedobrze wpływa na ich życie rodzinne. Małżeństwa im się rozpadają. A kolejnym częstym motywem samobójstwa jest właśnie rozwód lub wdowieństwo.

- Jak częstym?

- Czterokrotnie częściej samobójstwa popełniają ludzie, którzy utracili partnera na skutek rozwodu, czy też śmierci. Przy czym do połowy tych samobójstw dochodzi w pierwszym roku tego nagłego osamotnienia. Nieważne czy jesteśmy w małżeństwie, czy jesteśmy kawalerem bądź panną, ważne, że żyliśmy z kimś blisko i nagle te osobę straciliśmy.

- Podobnie na ludzi działa nagła utrata pracy.

- Przypadki samobójstw, które badałam, to były przypadki odnotowane w ciągu dobrych pięćdziesięciu lat. Tak więc sytuacja taka ma miejsce najczęściej w małych miasteczkach i wsiach. Zależność jest taka, że im większe miasto, tym mniejsze wskaźniki samobójstw. W dużym mieście ludzie sobie poradzą. Stracą prace, to znajda inną.

- A nie jest tak, że to właśnie środowisko miejskie burzy integrujące więzi międzyludzkie, charakterystyczne dla społeczności lokalnych, wsi? Duże miasta cechuje przecież anonimowość, indywidualizm, wyobcowanie, brak zainteresowania drugą osobą.

- Obecnie sytuacja się zmieniła. To, co działo się kiedyś w miastach, teraz rozgrywa się na wsi. Następuje proces migracji, industrializacji. Na obszarach wiejskich szerzy się bezrobocie. Jeśli na wsi, bądź w małym miasteczku, zamykają ostatni zakład pracy, wtedy przez dwa lata skacze w górę liczba samobójstw. Potem sytuacja się uspakaja.

- A jeśli wziąć pod uwagę wyznania religijne, wyznawcy której religii najczęściej popełniają samobójstwo?

- Według badań socjologicznych przeprowadzonych sto lat temu przez Emila Durkheim'a, samobójstwa najrzadziej popełniają żydzi, rzadko katolicy, a najczęściej ewangelicy.

- Czy faktycznie jest tak, że liczba samobójstw wzrasta o określonej porze roku?

- Na pewno pory roku wpływają na naszą psychikę, poczucie szczęśliwości. Jesień z pewnością jest depresyjną porą roku. Dla mnie wyraźniejszą zależnością jest jednak to, że ludzie popełniają samobójstwa w niedzielę, czyli wolny od pracy dzień. Ale nie wiem, dlaczego tak jest.

- Może dlatego, że jest to dzień, który spędza się w rodzinnym gronie. Jeśli osoba ma problemy ze współmałżonkiem, bądź też jest samotna, to w taki dzień mocniej odczuwa swoją samotność...

- Może tak. Mówi się też, że najwięcej samobójstw jest w krajach skandynawskich, szczególnie wtedy, kiedy szybko robi się tam ciemno. Nawiasem mówiąc, wie pani, gdzie obecnie jest najwięcej samobójstw?

- Stawiałabym na Stany Zjednoczone, w związku z załamaniem tamtejszych giełd.

- Póki co, nie. Niegdyś najwięcej zamachów na swoje życie było na Węgrzech i w krajach skandynawskich, a teraz prym wiedzie Rosja. To dziwne. Jest taka zależność, że im więcej jest zabójstw tym mniej jest samobójstw. W Meksyku jest dużo zabójstw, a mało samobójstw. A Rosja jest ewenementem, bo jest tam tak samo dużo zabójstw , jak i samobójstw.

- Czy samobójstwo jest spowodowane chorobą psychiczną?

- W świadomości ludzi wciąż jeszcze pokutuje dawne przekonanie środowiska psychiatrów, że ludzie popełniający samobójstwo to wariaci, ludzie psychicznie chorzy. Ale to nie jest prawdą. Samobójcy to normalni ludzie, który różnią się od innych tym, że znajdują się pod wpływem chorobliwego stanu napięć, prowadzących do aktów samobójczych. Były takie badania przeprowadzane równocześnie w kilku ośrodkach: w Los Angeles, w Lyonie i w Łodzi. Badano ludzi w centrach reanimacji, których udało się odratować, ale naprawdę pragnęli się zabić. Okazało się właśnie, że są normalnymi, tylko o zdecydowanie mniejszym wskaźniku optymizmu. Tak więc nie ma korelacji między zaburzeniami psychicznymi, a zjawiskiem samobójstw.

- Czytałam w jednej z pani książek, że samobójstwo jest zaraźliwe.

- Niektórzy badacze samobójstw twierdzą, że autodestrukcyjne myśli charakteryzują każdego nieszczęśliwego człowieka. Ludzie, dzieląc się tymi myślami z innymi lub odbierając sobie życie, oddziałują na innych. W tym sensie tendencje samobójcze mogą być zaraźliwe. Jednak to może bardziej dotykać młodych ludzi.

- A jak rozpoznać potencjalnego samobójcę?

- Trochę łatwiej pierwsze oznaki zobaczyć można u dziecka. Teraz często się zdarza, że rodzice zaniedbują swoje dzieci. Zabezpieczają pociechom potrzeby materialne i goniąc za pieniądzem i karierą, zapominają o potrzebach emocjonalnych. Jeśli dziecko ma problemy, a one się pogłębiają i nie ma komu o nich powiedzieć, tragedię mamy gotową. Z dorosłymi sprawa jest troszkę trudniejsza. Widoczne jest przygnębienie, jakieś inne niż zwykle reakcje. Ale ciężko odróżnić to od objawów jakiejś zwykłej choroby. Chyba najważniejsze jest to, żeby być przy osobie, którą dotyka jakaś tragedia. Czasem skuteczne bywają też telefony zaufania.

- Ostatnie pytanie na zakończenie naszej rozmowy. Co prawda, jeszcze nie wiemy, jak mocno odczujemy skutki kryzysu finansowego, ale póki co, w Polsce obserwuje się wyraźny spadek liczby samobójstw. Wedle statystyk, w 2005 roku odnotowano 4621samobójstw. Natomiast w roku 2007 ich liczba nie przekroczyła 3530. Czy to oznacza, że Polacy nabrali chęci do życia?

- Możemy powiedzieć, że sytuacja społeczeństwa polskiego się ustabilizowała. Proszę zwrócić uwagę, że za rządów Kaczyńskiego z koalicjantami, w Polsce nie było spokojnie. Kiedy do władzy doszedł Tusk, sytuacja się uspokoiła. Spadł też, znacząco, współczynnik bezrobocia. Ludzie czują się spokojni, mają lepsze samopoczucie, odzyskali chęć do życia., Zaczęli odzyskiwać nadzieje na poprawę sytuacji, na jej zmianę. Tak przynajmniej wynika z innych badań na ten temat. Ci, którzy może wcześniej chcieli popełnić samobójstwo, wyjechali za granicę. Znaleźli inne wyjście z sytuacji, jaka miała miejsce w naszym kraju. Jak już wspomniałem, czynnik ekonomiczny jest bardzo istotnym motywem samobójstwa. Oby nie uaktywnił się zanadto w następstwie obecnego kryzysu...

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy