Zakręcona pasja do breaka

Taniec to styl życia, a nawet religia. Większość ludzi porusza się w rytm muzyki na nogach, my używamy do tego również rąk, grzbietu czy głowy - z b-boyem Pawłem Muchą, który od sześciu lat tańczy break dance, rozmawia Katarzyna Waśko.

Katarzyna Waśko: - Skąd się wziął break dance?

Paweł Mucha: - Break dance, inaczej b-boying, jest tańcem, który powstał w latach sześćdziesiątych XX wieku w Nowym Jorku. Zrodził się w Bronksie - dzielnicy biedy, którą zamieszkują głównie czarni. Właśnie tam, wśród gangów ulicznych wyrosła kultura hip-hop'u. Składa się z czterech elementów: MC'ing (raperzy), DJ'ing, graffiti i break dance. Na osoby tańczące do beatów, czyli rytmu hip-hopu, mówi się b-boy lub b-girl.

- W każdym większym mieście można zobaczyć na ulicy chłopaków, którzy rozkładają matę, włączają magnetofon i wykonują ewolucje. Czy do tego sprowadza się break dance?

Reklama

PM: Większość ludzi kojarzy b-boyów z kręceniem się na głowie i wykonywaniem niesamowitych wygibasów. Ale ktoś, kto wykonuje same ewolucje i nie podkreśla muzyki swoimi ruchami nie może być nazywany b-boyem. Taka osoba na pewno będzie się podobać ludziom spoza kultury hip-hopu, lecz nie znajdzie szacunku wśród samych tancerzy. Prawdziwy b-boy stara się jak najlepiej zinterpretować muzykę i wyrazić siebie poprzez taniec. B-boy to ktoś, kto korzystając z podstawowych kroków break dance'u tworzy w rytm muzyki własny, charakterystyczny styl i nową jakość.

- Wykonywanie takich ewolucji jest bardzo trudne. Ile czasu trzeba poświęcić na treningi, by osiągnąć wysoki poziom?

PM: Dla mnie break dance nie jest sportem, więc nie powiedziałbym, że trenuję. To styl życia. B-boy'em jest się nie tylko na parkiecie, ale też w każdej innej chwili życia - podczas pracy, zabawy czy odpoczywając w domu. Każdego dnia czerpie się pomysły na nowe ruchy, na kreowanie własnego stylu. Jeśli w danym dniu mam dobry humor, to puszczam jakąś pozytywną nutę i poprzez taniec, wyrażam swoje zadowolenie. Z kolei jeśli jestem zły, puszczam coś agresywnego i mój taniec staje się bardziej bojowy.

- Ale z drugiej strony jest w breaku sportowa rywalizacja, bo rozgrywane są zawody.

PM: Zawody break dance'u w Polsce odbywają się bardzo często - co najmniej raz w miesiącu. Zazwyczaj są to walki ekip rozgrywane systemem pucharowym. Dwie ekipy stają na przeciwko siebie na parkiecie i rozpoczyna się taneczna walka. Następnie sędziowie podejmują decyzję, która ekipa powinna przejść do następnego etapu, oceniając wykorzystanie muzyki w tańcu, trudność ewolucji i ich oryginalność. Podczas walki liczy się również zachowanie poszczególnych tancerzy, którzy powinni być nastawieni bojowo i pewni siebie. Nie można jednak dotykać przeciwnika, bo grozi to dyskwalifikacją. Wynika to z bezpieczeństwa tancerzy, którzy mogą w tańcu ulec poważnej kontuzji.

- Więc break dance to sport czy taniec. Jakie jest twoje podejście?

PM: Taniec, który doskonali nie tylko sprawność fizyczną i kondycję. Break dance staje się stylem życia, pozwala rozwijać swoją osobowość, dodaje pewności siebie. B-boy jest tą samą osobą na parkiecie i w życiu codziennym. Ja staram się trzymać podstawowej zasady break dance'u. "Dance to express not to impress". Taniec jest po to, aby wyrażać siebie, a nie imponować innym ludziom.

Katarzyna Waśko

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy