Wspinaczka (niemal) ekstremalna

Może to i nie miejsce, by pisać o wymuskanych bohaterkach i bohaterach "Magdy M."? Ale z drugiej strony? W końcu serialowi przyjaciele Joanny Brodzik zrobili wiele dla upowszechnienia... wspinaczki ściankowej.

Tak przynajmniej twierdzą ludzie z branży, którzy wraz z każdym odcinkiem popularnej telenoweli, obserwowali coraz liczniejsze zastępy bizneswomen, zainteresowanych wdrapywaniem się na ściany. Bo przecież telewizyjni ulubieńcy wspomnianych dam znajdowali w tym i rekreację, i możliwość spalania zbędnych pokładów tłuszczu...

Wspinaczkowa klęska urodzaju

Ale nie łudźmy się - wspinaczka ściankowa - i skałkowa - nie potrzebowały wcale telewizyjnej promocji. Bo ten rodzaj sportu już od kilkunastu lat przeżywa niesamowity boom. Doszło już nawet do swego rodzaju klęski urodzaju - chętnych do wspinania się jest tylu, że na halowych ściankach panuje coraz większy ścisk.

Reklama

- W ciągu dziesięciu ostatnich lat liczba osób regularnie korzystających ze ścianek wzrosła o kilka... tysięcy procent - mówi Marek Wierzbowski, sekretarz generalny Polskiego Związku Alpinizmu. - Gdy zaczynałem, pod koniec lat 80., był to ewidentnie męski sport. Dziś trudno już o takie uogólnienia, a są obiekty, na których przeważają panie.

Hale, Jura i fortyfikacje

- W 1997 r. mieliśmy w Warszawie tylko jedną ściankę. A właściwie były dwie, ale tę drugą, w Wyższej Szkole Pożarnictwa, tylko w ograniczonym zakresie udostępniano osobom z zewnątrz - wspomina Wierzbowski.

Dziś jest zupełnie inaczej - wystarczy pobieżne przeszukanie Internetu, by przekonać się, że obiekty ze sztucznym podejściem można znaleźć praktycznie w każdym dużym mieście. Przede wszystkim jest jednak - coraz lepiej wykorzystywane - prawdziwe zagłębie naturalnych skałek i ścian, czyli Jura Krakowsko-Częstochowaska, zarówno północna (m.in. Skała w Mirowie, Góry Sokole, Dolina Wiercicy), jak i południowa (m.in. Dolina Prądnika czy Skały Tyńca). A dla miłośników wspinaczki z lekko militarnym zacięciem - całe systemy fortyfikacyjne, na przykład wokół Gdańska, Warszawy czy Torunia.

Trudno zrobić sobie krzywdę

Czy skałki i ścianki to sport dla każdego? - Owszem - nie ma wątpliwości Wierzbowski. I idzie dalej, twierdząc, że wspinaczka ściankowa to... żaden sport ekstremalny. - Na świecie uprawia go setki tysięcy, jeśli nie miliony ludzi, tymczasem odsetek wypadków jest bardzo mały. Tak naprawdę trzeba się mocno postarać, by zrobić sobie krzywdę - przekonuje.

- Ekstremalne to są na przykład skoki ze spadochronem z wysokich budynków. Tam prawdopodobieństwo, że człowiek wyląduje cały i zdrowy, wcale tak wysokie nie jest... - dodaje nasz rozmówca. Zaraz jednak zastrzega: - Nie znaczy to, że wspinaczka pozbawiona jest emocji. Wręcz przeciwnie...

Ściana nie zawsze jest pionowa

I tu akurat trudno nie przyznać mu racji. Zwłaszcza, gdy mówimy o wspinaczce z liną, "na prowadzeniu". Wspinający jest wówczas przywiązany do liny, którą przymocowuje do kolejnych punktów asekuracyjnych. Drugi koniec liny trzyma, i popuszcza, znajdująca się niżej osoba asekurująca. Ściana jednak nie zawsze jest pionowa i przyczepiony na przykład pod skalną półką wspinacz, może odpaść. I pół biedy, jeśli swobodny lot skończy się na ostatnim punkcie asekuracyjnym. Gorzej, gdy osadzona kotwa nie utrzyma liny i puści, a za nią poprzednie... W porównaniu z tym wejście "na wędkę", na już zaczepionej u szczytu linie, to przysłowiowa bułka z masłem.

No i jest jeszcze bouldering - czyli wspinaczka bez asekuracji liną. Dla bardziej zaawansowanych - na normalnych ściankach i skałkach, dla początkujących - na wszelkich niewysokich obiektach, z których można bezpiecznie zeskoczyć.

Sport stosunkowo niedrogi

Ile to kosztuje? Dobre buty do wspinaczki - pamiętajmy: mniejsze o dwa numery! - to wydatek rzędu 400-500 zł. I to w zasadzie tyle, bo resztę sprzętu - uprzęże, woreczki na magnezję, karabinki, ekspresy i linę - można wypożyczyć w klubach, które udostępniają ścianki (buty też można pożyczyć, ale to raczej mało higieniczne...). Jeśli jednak zdecydujemy się skompletować cały sprzęt, musimy dołożyć jeszcze 1.5 tys. zł. Jeśli jesteśmy przekonani, że ścianka to jest to, możemy zaliczyć kurs wspinaczkowy - w zależności od miejsca i opcji ubezpieczenia wydamy na to od 200 do 600 zł. Za wejście na obiekt ze ścianką zapłacimy od 10 do 15 zł, ale i te koszty można obniżyć, wykupując karnety. A zatem - niewiele, wziąwszy pod uwagę możliwe doznania.

Marcin Ogdowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: sport | wspinaczka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy