Wingsuite BASE

Olek Domaniewski wrócił z wypadu do Szwajcarii i Włoch. Długie przygotowania do pierwszych skoków wingsuite w górach nie poszły na marne...

Pogoda podczas weekendu majowego na południu Europy co prawda nie rozpieszczała, ale udało się wykonać pierwsze skoki.

Musiał się dobrze napracować

Zanim jednak Olek udał się do Arco we Włoszech odwiedził najpierw Szwajcarię. Tam przygotowywał się wraz ze swoimi znajomymi z Niemiec i posiłkował się ich doświadczeniami z latania w wingsuite. Trzy dni spędzone w dolinie Lauterbrunnen nie mogły odbyć się też bez "zwykłych" skoków.

Nowy exit-point, który nie został obskakany podczas poprzednich dwóch pobytów w tej malowniczej miejscowości, przyniósł wiele adrenaliny i wyzwań. 500-metrowa skała wymagała dużej umiejętności trackowania, czyli odlatywania od jej ściany. Jej dolna część nie była pionowa i zanim otwierało się spadochron, Olek musiał dobrze napracować się, aby nad nią przelecieć i w bezpiecznej odległości wyrzucić pilocik połączony z czasza główna.

Reklama

Pierwsze asekuracyjne

Po wyczerpującym, szybkim wspinaniu się i pakowaniu obu spadochronów, odpowiednio przygotowany wingsuite został zabrany do Włoch. Niedaleko znanej miejscowości wspinaczkowej Arco znajduje się 1200-metrowa ściana Monte Brento. Jej część wertykalna (częściowo przewieszona) mierzy 600 m - reszta to gruzowisko skalne i pagórki, kończące się miejscem do lądowania oddalonym o 1800 m. Pierwsze dwa skoki Olek wykonał bardzo asekuracyjnie - po to, by "zapoznać się" z odbiciem i rozpoczęciem lotu w kombinezonie. Już podczas drugiego skoku zaleciał daleko, ale otworzył spadochron jeszcze dosyć wysoko.

Zapierały dech w piersiach

Zwiastowało to dobre prędkości podczas następnych lotów. Kolejne cztery skoki stały już na bardzo wysokim poziomie. Odległości, prędkość opadania i przemieszczania się zapierały dech w piersiach. 1800 m dzielące miejsce skoku od miejsca lądowania zostały pokonane w 47-50 sek. Po takim czasie Olek otwierał spadochron na ok. 100 do 200 m. nad ziemią. Oznaczało to poruszanie się z szybkością poziomą, wynoszącą prawie 40 m/sek., czyli około 140 km/h.

Oby kolejne wyprawy były równie udane.

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: skoki | spadochron
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy