Speed zaczyna się powyżej 200 km/h

Zakłada szyty na miarę kombinezon, aerodynamiczny kask, specjalne narty i pędzi z góry z prędkością wyścigowego samochodu. O tym, co wtedy czuje, czy się boi i co myśli, gdy inni mówią mu, jakie to proste - portalowi INTERIA.PL zdradza Jędrzej Dobrowolski, pierwszy i jedyny Polak, który przekroczył na nartach barierę 200 km/h.

Speed ski, to sport dla prawdziwych twardzieli. Na ziemi nie ma szybszego, niezmotoryzowanego wyzwania. Prędkości, jakie rozwijają zjeżdżający ze stoku zawodnicy, często przekraczają 200 km/h. By uzyskać taką prędkość nie trzeba im więcej niż sześciu sekund! Przyspieszenia w speed ski są zatem porównywalne z tymi w Formule 1. Różnica polega jednak na tym, że narciarze opierają się potwornemu pędowi powietrza całym swoim ciałem, a nierówności stoku tłumią nogami. O tym, że jest to możliwe, dowodzi wyczyn Simone Origone, obecnego mistrza świata w speed ski. Cztery lata temu Włoch pędził na nartach aż 251,40 km/h.

Reklama

Także Polacy próbowali i próbują sił w speed ski. W 1981 r. Jacek Nikliński, który obecnie organizuje próbę szybkości o Puchar Holmenkola na Kotelnicy Białczańskiej, zjechał z północnego stoku Beskidu w Tatrach z prędkością 180,63 km/h. Jedenaście lat później, Andrzej Tobiasz pędził 188 km/h. Było to podczas Igrzysk Olimpijskich w Albertville, gdzie speed ski było konkurencją pokazową. Obecnie jedynym Polakiem, który uprawia ten sport, jest Jędrzej Dobrowolski.

Od pierwszego startu udowadnia on, że jest piekielnie szybki. Na swoim koncie ma sześć rekordów Polski i ściga się z najlepszymi w Pucharze Świata. Jędrzej, startujący w najszybszej kategorii Speed 1, która jest narciarskim odpowiednikiem Formuły 1, jest jedynym Polakiem, który na nartach przekroczył granicę 200 km/h. Na zakończonych niedawno Finałach Pucharu Świata w szwajcarskim Verbier kolejny raz pobił swój rekord, który wynosi obecnie 209,14 km/h.

Marcin Wójcik, INTERIA.PL: Jak się czuje najszybszy polski narciarz?

Jędrzej Dobrowolski: - Ciągle mi mało, bo ciągle chcę być szybszy. Mimo że na ostatnich zawodach w Verbier pobiłem swój rekord - teraz wynosi on 209 km/h - to musiałem obejść się smakiem. Finałowe przejazdy nie wyszły po mojej myśli, bo przed startem w półfinale Pucharu Świata rozkleiła mi się nowa narta...

Co to jest speed ski i na czym on polega?

-To najszybszy niezmotoryzowany sport na ziemi. Polega na rozwinięciu jak największej prędkości na nartach podczas zjazdu na wprost. Dla mnie, jak i dla wielu zawodników, prawdziwe speed ski zaczyna się powyżej 200 km/h.

Co się dzieje, gdy przekraczasz tę magiczną granicę?

- Dwa razy mocniej odczuwam działające na mnie siły, np.pęd powietrza. Przy 180 km/h pewnych rzeczy w ogóle nie czuję, a przy prędkości 209 km/h - czuję je z całą siłą. Na przykład kompresja, która występuje na tej części trasy, gdzie stok już się wypłaszcza. Powoduje ona wgniatanie zawodnika w ziemię. Tam, gdzie się ostatnio ścigałem, w Verbier przy 180 km/h nic mnie nie wgniatało. Natomiast przy 209 km/h tak mnie wgniotło, że podniosłem się trochę do góry. Wtedy wiatr dostał mi się na klatkę piersiową i trochę mnie przyhamowało. Dlatego jestem niezadowolony. Mogło być lepiej...

Ile raz w roku jeździsz z takimi zawrotnymi prędkościami na nartach?

- Zawody w szwajcarskim Verbier były w tym roku moimi pierwszymi i ostatnimi. Miałem być jeszcze na Pucharze Świata w Vars we Francji, ale się rozchorowałem. Natomiast zawody na najszybszej trasie na świecie, we francuskim Les Arcs, odwołano.

Od małego trenowałeś narciarstwo alpejskie. Osiągane w tej dyscyplinie prędkości przestały ci wystarczać?

- Mnie zawsze ciągnęło do prędkości, ale... byłem juniorem. Trener i ojciec, do których należała ostateczna decyzja, nie puścili mnie na supergigant i zjazd. Zawsze miałem ten niedosyt. Potem była kontuzja kolana i musiałem przestać jeździć. Została jednak we mnie ta chęć do szybkiego jeżdżenia...

Skąd zainteresowania właśnie tą dyscypliną?

- Marzyłem o tym od wielu lat. Najpierw musiałem doprowadzić swoje zdrowie do porządku. Kolano jest w teraz w życiowej formie - działa bardzo dobrze i mogę robić to, co lubię.

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz usłyszałeś o speed ski?

- To było bardzo dawno temu. W środowisku narciarskim speed ski przewijał się, ale bez żadnych konkretów. Raczej mówiono o nim, jak o ciekawostce, że ktoś pobił jakiś rekord... Musiałem przejść naprawdę długą drogę, żeby zacząć jeździć w speed ski. W Polsce nie było żadnej wiedzy na ten temat.

To skąd dowiedziałeś się o, co chodzi w tym sporcie?

- Z internetu. Ja nazywam internet - wszechmogącym. Nawet kobietę mam z internetu (śmiech). Wkrótce się pobieramy. Co do speed ski, to trzeba było znaleźć odpowiednich ludzi, chętnych do udzielenia pomocy. Udało mi się znaleźć bardzo życzliwych Szwajcarów.

Jak zacząłeś swoją przygodę ze speed ski?

- Pojechałem na zawody amatorskie, żeby przekonać się, o co w ogóle chodzi w tym sporcie. Dowiedziałem się wtedy, jak wyglądają zawody i że jest organizowany puchar świata w speed ski. Ja chciałem szybko jeździć, więc darowałem sobie zawody amatorskie i od razu pojechałem na jeden z pucharów świata. Dzień wcześniej kupiłem narty - prawie 2,4 m długości - takie same dla wszystkich zawodników jeżdżących w najszybszej kategorii Speed 1. I tak się to zaczęło.

Co jest takiego wyjątkowego w speed ski, co cię najbardziej w nim pociąga?

- W speed ski lubię najbardziej prędkość.

A co czujesz, kiedy zjeżdżasz? Adrenalina działa?

- To wszystko dzieje się tak szybko, że trudno powiedzieć, co się czuje. Może w arenie czasowej, gdzie jest mierzona prędkość i gdzie jedzie się najszybciej, adrenalina działa. Tam przychodzi na myśl, że jest po prostu szybko. Natomiast, jak już się opanuje prędkość i zahamuje, kiedy wiadomo, że wszystko jest pod kontrolą, to przychodzi fala radości. Człowiek chce sobie aż krzyknąć. Refleksja przychodzi dopiero po czasie.

Refleksja, że jesteś... szalony?

- Ludziom, którzy przyglądają się z boku zawodom speed ski, wydaje się, że musimy być szaleni. Kiedyś po zawodach składałem wraz z jednym Szwajcarem siatki zabezpieczające trasę. Powiedział mi on: "Popatrz, jacy jesteśmy szaleni... skąd my w ogóle zjeżdżamy!?". Czasem, gdy razem z innymi zawodnikami oglądamy popisy freestylerów, to nam się wydaje, że oni są nieźle zakręceni. Ale przecież robimy prawie to samo...

A jak myślisz, co przesądza o elitarności tego sportu?

- Prędkość i fakt, że niewielu ludzi jest gotowych się z nią zmierzyć. Choć wielu się wydaje, że to nie jest problem. Już wiele razy słyszałem, że to nie problem, by tak szybko zjeżdżać na nartach. Gdyby faktycznie tak było, to nie byłbym jedynym Polakiem w speed ski.

Co pozwala tak szybko jeździć? Sprzęt? Indywidualne predyspozycje? Nabyte umiejętności?

- Sprzęt może kupić każdy. Zawodników, którzy mogliby startować, jest mnóstwo, bo wymaganą do startu w zawodach licencję FIS posiada bardzo wiele osób. Wszyscy czołowi zawodnicy mówią: "speed ski jest tutaj" i pokazują na głowę.

Myślisz, że nabierając od małego doświadczenia narciarskiego, obycia z prędkością otworzyłeś sobie jakąś przegródkę w głowie?

- Znam zawodników, którzy bali się prędkości na nartach,a samochodami jeżdżą bardzo szybko. Mi natomiast speed ski sprawia frajdę, czuję się z tym dobrze i chcę jeździć coraz szybciej. W speed ski zdarzają się przypadki, że zawodnik startujący w kolejnej rundzie, w której powinien jechać szybciej - jedzie wolniej niż wcześniej. To musi być tylko głowa, bo on jest świadomy prędkości i świadomie hamuje swoim ciałem. Myślę, że psychika jest głównym czynnikiem, który decyduje o efekcie zjazdu. Trzeba być też opanowanym i mieć dobre reakcje.

To niebezpieczny sport. Hamowanie jest piekielnie trudne, a śnieg twardy jak beton. Nie boisz się?

- Nie myślę o tym. To jest mój trzeci sezon w speed ski. Może pierwsze zawody mogą być przerażające, ale ja na swoich pierwszych byłem znudzony...

Jak to znudzony? Tyle emocji, adrenaliny, a ty się nudziłeś?

- Chciałem skończyć te zawody i wrócić do domu. Nie miałem wtedy jakiś specjalnych wrażeń. Dopiero przy 175 km/h zacząłem się bawić.

Pamiętasz, ile jechałeś na pierwszych zawodach?

- Pierwszy puchar świata skończyłem na 165 km/h. Nie dawało mi to radości.

Za mało?

- Nie wiem, jak inni zawodnicy, ale ja czuję frajdę przydużych prędkościach. Teraz jest to powyżej 200 km/h. Myślę, że to z powodu obycia z prędkością, przyzwyczajenia się. Po pewnym czasie konkretna prędkość staje się rutyną i przestaje robić wrażenie.

Zobacz, jak piekielnie szybki i niebezpieczny jest speed ski. Jędrzeja Dobrowolskiego rozpoznasz po czarnym kasku:

Jak wygląda trasa, po której jeździsz na zawodach? Długo się zjeżdża?

- To jest naturalny, bardzo stromy stok. Zawody speed ski nie są rozgrywane tak, jak np. skoki narciarskie, na sztucznie zbudowanym obiekcie. W Verbier, tam gdzie ostatnio jeździłem, jest bardzo stromo, potem trochę się wypłaszcza i właśnie na tych ostatnich stu metrach trasy mierzona jest prędkość przejazdu. Trasa ma 880 metrów długości, a przyspieszenia są ogromne - nawet poniżej 6 sekund do 200 km/h. Jadę wiec kilka sekund... góra dziesięć.Taki pęd powietrza można poczuć, gdy wystawia się rękę z samochodu. Zwłaszcza kiedy jedzie się 200 km/h. A najlepiej wystawić głowę (śmiech).

A jak wygląda technika zjazdowa? Opowiedz nam o tzw.pozycji "jojo".

- Różnie nazywają tę pozycję, ale chodzi generalnie o to, by przybrać jak najbardziej aerodynamiczną postawę. Nie ma jednak jednej, uniwersalnej techniki zjazdowej. Każdy z zawodników przybiera swoją postawę: jedni jeżdżą niżej, inni wyżej. Niektórzy wąsko, a inni znów szeroko. Różne są także ułożenia rąk i głowy.

A ty jak jeździsz?

- Myślę, że mam bardzo wyśrodkowaną pozycję. Jeżdżę tak,jak czuję, że jest szybko. Simone Origone, mistrz świata, jeździ bardzo nisko i szeroko. Philippe May, który depcze mu po piętach, jeździ węziej i wyżej. Także technika startu jest inna... Niektórzy skaczą, a inni się zsuwają. W każdym razie nie jest jednak tak, że im człowiek więcej waży, to szybciej będzie zjeżdżał. Bo cięższa osoba ma większy opór powietrza, więc to się tylko przy krótszych odcinkach sprawdza. Simone Origone sam mi powiedział, że mała waga pomaga.

Ile jechałeś najwięcej na nartach?

- Dokładnie 209,14 km/h. To mój najnowszy rekord,ustanowiony na ostatnich zawodach w Verbier. Jeszcze nie miałem okazji zmierzyć się z prędkością 250 km/h, bo nie jechałem na najszybszej trasie w Les Arcs. Na razie mierzę się z Simone w Vars i Verbier.

Jak wygląda twój trening?

- Na nartach jeżdżę tyle, ile się da. Chodzi bowiem o wyczucie. Szybsze treningi mam na Wielkiej Krokwi, tam jest kompresja. Zjeżdżam spod progu. W zależności od warunków da się tam pojechać nawet 140 km/h. Na ostatnim takim treningu, kiedy za wszelką cenę chciałem jeździć, było tak miękko z powodu topniejącego śniegu, że miałem problemy z hamowaniem. Właśnie wtedy miałem swój pierwszy upadek w speed ski.

Trenujesz tylko na Wielkiej Krokwi?

- Speed ski nie mogę trenować nigdzie indziej, jak tylko tam. Teren musi być odpowiednio przygotowany i zabezpieczony. Nie mogę brać przykładu z Jacka Niklińskiego i jeździć w Tatrach. Tam, gdzie jeździł pan Jacek, jest park narodowy i ratrak nie wjedzie.

Jakiego sprzętu używasz?

- Narty mam takie, jakie wszyscy startujący w kategorii Speed 1 - mają 238 cm i 10 cm szerokości. Kombinezon, a tak naprawdę drugą skórę - szyje się na miarę. Zrobiony jest on z gumy nieprzepuszczającej powietrza, która jest bardzo śliska...

...pewnie jest w niej bardzo gorąco.

- Myślę, że po tygodniu zwodów ważę o pięć kilo mniej. Siedziałem w nim po 5 godzin dziennie, więc to taka sauna jest. Jedna kobieta powiedziała mi nawet, żebym jej go pożyczył (śmiech). Kombinezon jest bardzo ciasny, bo musi dobrze przylegać. Sam się w niego nie ubiorę ani nie rozbiorę. Jest w nim duszno i gniecie ze wszystkich stron. Utrudnia oddychanie, ale za to jest w nim bezpiecznie. Trzyma całe ciało w kupie.

A jak wygląda kask, który masz na głowie?

- Mój kask jest zbudowany z dwóch części. Kask właściwy stanowi standardowy kask alpejski. Na niego nałożona jest owiewka.

A przez tę wąską szybkę coś widać?

- Widać niezbyt dużo... tyle, żeby nie wjechać w skały.Więcej chyba czuję. Mam bardzo małą widoczność, ale muszę korygować tor jazdy.Nie jest zatem tak, że zamykam oczy i jadę prosto przed siebie.

Cały czas musisz być skupiony?

- Tak, muszę być maksymalnie skupiony, by wykonać prawidłowo wszystkie rzeczy po kolei, np. hamowanie.

Hamowanie jest najtrudniejszym elementem zjazdu?

- Na trasie 880-metrowej, przez ostatnie sto metrów mierzony jest czas. Reszta jest rozbiegiem, ale kiedy przejadę przez odcinek pomiarowy, muszę się "otworzyć", czyli wstać i przyjąć na siebie cały pęd powietrza. Nie jest to łatwe. Jeżeli zrobi się to nieumiejętnie, to grozi to upadkiem. W tamtym roku miałem taką sytuację, że "otworzyłem się" zbyt pewnie i zacząłem startować jak samolot... Po prostu uniosło mnie w powietrze i gdybym nie zareagował, to pewnie wylądowałbym na plecach. Hamowanie jest zdecydowanie najtrudniejsze.

Czy speed ski jest drogim sportem?

- W porównaniu do innych dyscyplin sprzęt nie jest bardzo drogi. Narty, kombinezon i kask, to łącznie wydatek około 1,5 tys. euro. Do tego dochodzą jeszcze: modyfikacja butów, przygotowanie nart, spojlery, kijki. No i startowe na zawodach.

Myślisz, że Polsce dałoby się zorganizować prawdziwe zawody w speed ski?

- Tak. Jacek Nikliński jechał po stoku Beskidu 180 km/h, więc nie widzę problemu żeby jechać i 200. W Tatrach dało by się zorganizować takie zawody, choćby na Goryczkowej.

Gdzie ci się najlepiej jeździ na nartach?

- Lubię Verbier. Podoba mi się tam, ale uważam, że nigdzie w Alpach nie ma takiego klimatu, jak u nas na Kasprowym. Ja tam mocno odczuwam góry. A w Alpach są takie przestrzenie, że się odczuwa stoki, a nie góry.

Jakie masz plany na następny sezon?

- W przyszłym roku w Verbier są mistrzostwa świata i zamierzam tam powalczyć o dobre miejsce. W ogóle chcę wystartować w trzech edycjach pucharu świata. Oprócz Szwajcarii myślę też o Vars we Francji oraz Szwecji.Tamtejsza trasa nie jest szybka, ale jest trudna technicznie. Jest tam kompresja i sporo wypadków. No i jest jeszcze Kanada - tam na trasie, przy prędkości 160-170 km/h, jest jeden skok i to może być dobra szkoła. Jednak wyjazd do Kanady sporo kosztuje.

Jeździsz szybko samochodem?

- Nie jestem wariatem. Staram się tak jeździć, żeby siebie ani innych nie zabić. Jestem zrównoważony.

Czyli jesteś całkowicie normalnym facetem, który lubi sobie od czasu do czasu szybko pojeździć na nartach...

.... tak mi się wydaje. Staram się nad sobą panować. A speed ski jest takim sportem, który pokazuje zrównoważenie. Tam świrem nie można być. To sport, w którym człowiek jest zmęczony przed startem i jak zjeżdża, to nie mam czasu odpocząć i tylko myśli o tym, by znów się na górę wdrapać. Ogromna liczba godzin poświęcana jest na przygotowania do tego, by przez kilka sekund jechać naprawdę szybko.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama