Puchar Ameryki zostaje w Europie

Szwajcarski Team Alinghi obronił najstarsze trofeum sportowe. Syndykaty już szykują się do kolejnej batalii o Srebrny Dzban. Chociaż tradycja tych prestiżowych zawodów liczy sobie 156 lat, to Polska dopiero teraz zaczęła zapisywać swoją własną kartę za sprawą sternika Karola Jabłońskiego.

W żeglarskim świecie nie ma słynniejszych i bardziej prestiżowych regat od Pucharu Ameryki. To wielkie marzenie każdego sportowca, stawiane nawet wyżej od igrzysk olimpijskich - Start w tych regatach jest celem, do którego dąży się przez całe sportowe życie. Marzeniem, które udało mi się zrealizować - powiedział uczestnik regat Karol Jabłoński.

Polak na podium

Dotychczas polskich tradycji w tej spektakularnej imprezie żeglarskiej nie było żadnych. W tym roku po raz pierwszy za sterami hiszpańskiego jachtu Desafio Espanol stanął Polak - właśnie Karol Jabłoński. Żaden polski żeglarz nie zaszedł jeszcze tak daleko - stał się rewelacją zmagań pretendentów Pucharu Ameryki 2007 - Louis Vuitton Cup. Pod wodzą Karola Jabłońskiego hiszpański jacht Desafio Espanol uplasował się na znakomitej, trzeciej pozycji, wyprzedzając wiele syndykatów z dużo większym doświadczeniem i wyższym budżetem. Mimo porażki w półfinale (z i tak faworyzowanym Emirates Team New Zealand), Hiszpanie wypełnili zadanie w stu procentach. - O takim wyniku mało kto marzył - powiedział potem polski sternik.

Reklama

Karol Jabłoński to jeden z najbardziej utytułowanych sportowców w historii klasy DN (najlepszy żeglarz lodowy na świecie, 7 -krotny Mistrz Świata w bojerach również klasy DN). Jabłoński to także medalista Mistrzostw Świata w żeglarstwie meczowym. To jeden z najlepszych sterników żeglarskich, a przez prawie dwa ostatnie lata lider w rankingu sterników meczowych Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej ISAF.

Jabłoński doceniony

Podczas kolejnej edycji regat o Puchar Ameryki będzie dowodził niemieckim zespołem United Internet Team Germany.

- Moim celem jest zdobycie Pucharu Ameryki, a marzeniem, by cel ten osiągnąć w barwach polskiego teamu. Kontrakt z United Internet Team jest kolejnym krokiem w tym kierunku. W tym zespole będę pierwszą osobą, skiperem i sternikiem. I mnie przypadnie rola budowania wszystkiego od początku. To wielkie wyzwanie. Mam nadzieję, że będę mógł do niego angażować rodaków z zespołu regatowego "Jabłoński Team". To pozwoli mi przetrzeć szlak do stworzenia w przyszłości polskiego zespołu. Jestem przekonany o tym, że kiedyś uda nam się stworzyć narodowy team, który wystartuje w tych regatach. To cel, jaki postawiłem sobie kilka lat temu i chcę go zrealizować. Mamy dobrych żeglarzy, doskonałych budowniczych i inżynierów. Wielu Polaków jest zaangażowanych w Puchar Ameryki i wierzę, że przyjdzie taki czas, że wystartujemy pod polską banderą - powiedział Karol Jabłoński.

Zwycięstwo (dla) Europy

Zwycięstwo Alinghi daje duże nadzieje na to, że następna 33. edycja regat o Puchar Ameryki odbędzie się w Walencji za dwa lata. 5:2 to wynik końcowy bardzo zaciętej rywalizacji we wszystkich siedmiu wyścigach. Dzisiejszy ostatni, rozegrany przy wietrze o sile od 14 do 17 węzłów, miał bardzo dramatyczny przebieg. Po równym starcie, Alinghi broniło prawej strony pierwszej halsówki i okrążyło górny znak z przewagą 7 sekund. Podczas ostatniego zwrotu przez rufę żeglarze Alinghi mieli problemy z kontrolą trymu genakera, który przez dłuższą chwilę łopotał. Ten błąd natychmiast wykorzystali Kiwi wyprzedzając rywali po nawietrznej i okrążając lewą dolną boją z przewagą 14 sekund, co zmusiło ich do wykonania jednego zwrotu przez sztag więcej, kosztujący na ogół cenne 10-15 sekund, oddając tym samym rywalowi przewagę prawego halsu. Przy tak silnym wietrze jest to manewr nader ryzykowny, ponieważ na 1 crossie jacht żeglujący prawym halsem (Alinghi) ma spore szanse, aby uniemożliwić jachtowi na lewym przepłynięcie przed dziobem na prawą stronę trasy zmuszając go do wykonania zwrotu przez sztag. To jest zazwyczaj kluczowa sytuacja w wyścigu. Sytuacja kolizyjna zaistniała przed górnym znakiem, kiedy Kiwi, będąc w bardzo trudnej sytuacji, zrobili zwrot przez sztag na lewy hals i próbowali przepłynąć za rufą Alinghi, zakończyło się to nałożeniem przez sędziów kary na jacht nowozelandzki.

Dramatyczne zmiany akcji

W rzeczywistości to powinno oznaczać koniec emocji i łatwe dowiezienie zwycięstwa do mety przez team szwajcarski, ale na krótko przed metą wiatr osłabł i zmienił kierunek, zmuszając załogi do zrzucenia genakerów i postawienia genuy. Manewr ten lepiej wykonali Kiwi, którzy przewidzieli wcześniej to co będzie działo się z wiatrem. Alinghi miało duże problemy, co spowodowało, że jacht stracił bardzo dużo szybkości, TNZ wyszło na prowadzenie, ale musieli wykonać jeszcze karę, czyli zwrot przez sztag. Nowy kierunek wiatru umożliwiał bardzo szybkie jej wykonanie i losy wyścigu były jeszcze nieznane. Wszyscy w napięciu oczekiwali tego co się stanie. Dosłownie na kilka metrów przed metą Nowozelandczycy prowadzili, ale żeglowali dużo wolniej po wykonaniu dwóch szybkich zwrotów przez sztag. Rozpędzony jacht Alinghi dosłownie na ostatnich metrach wysunął dziób na prowadzenie i przekroczył linię mety z minimalną przewagą.

materiały prasowe
Dowiedz się więcej na temat: Karol | jacht | Puchar | team
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy