Przeżyła atak rekina

Surferka obroniła się deską przed atakiem żarłacza białego.

Czasem sport ekstremalny przemienia się w jeszcze bardziej ekstremalny. Tak było w przypadku wycieczki na deskę Lindy Whitehurst.

Wypadek miał miejsce na popularnej wśród surferów plaży w Byron Bay (na północ od Sydney). W momencie ataku Whitehurst znajdowała się około 150 metrów od brzegu.- Zrzucił mnie z deski. Myślałam, że chwyci nogę. Zaczęłam walić deską gdzie popadnie - opowiada. Poskutkowało. Rekin po otrzymaniu kilku silnych ciosów w nos, zrezygnował ze zdobyczy, a rannej kobiecie udało się dopłynąć do brzegu. Wyszła z wypadku z poważnym urazem ręki - w przypadku spotkania z żarłaczem białym i tak zakrawa to na cud. Według policji rekin miał około 2,5 metra długości.

Reklama

Także w poniedziałek rekin zaatakował nurka w rejonie Wielkiej Rafy Koralowej. Ranna ofiara została śmigłowcem przewieziona do szpitala w Cairns.

Rekiny w Australii są pod ochroną. Co roku notuje się tu od kilku do kilkunastu ataków tych drapieżników na ludzi. Na ataki rekinów szczególnie narażeni są miłośnicy wodnych sportów ekstremalnych. Szczególnie surferzy, których rekiny mylą z fokami.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: rekiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy