Polak chce pojechać na nartach z prędkością 250 km/h. Pobije rekord świata?

Jędrzej Dobrowolski, rekordzista Polski w narciarstwie szybkim (234,933 km/h), zamierza w nowym roku walczyć o podium Pucharu Świata. 32-letni zakopiańczyk chce zjechać z góry z prędkością ponad 250 km/h i poprawić rekord globu, który wynosi 251,4 km/h.

- Adrenalinę mam na stoku, a w życiu codziennym dominuje spokój. Po tegorocznych wyczynach zainteresowanie moją osobą jest coraz większe. Przy okazji więcej osób dowiedziało się, czym jest speed ski. Często padają pytania, kiedy pobiję rekord świata. Trudno jest sprecyzować termin. Mam nadzieję, że kiedyś to się stanie. Może już w przyszłym roku, a może za dwa lata - powiedział Dobrowolski.

Jak zaznaczył, chociaż prędkość ponad 250 km/h jest jego celem, to dąży do niego ze spokojem, bez ciśnienia.

- Nie spinam się, chcę w przyszłym roku robić swoje, dobrze zjeżdżać, a wyniki przyjdą.

Reklama

Zakopiańczyk sezon zacznie w styczniu, od startu w zawodach Pucharu Świata (24-26 stycznia w Vars we Francji).

- Raz już stanąłem na podium tej imprezy. W tym roku rekord Polski poprawiałem trzy razy. Zjeżdżam coraz szybciej, kolejne sukcesy są w zasięgu, ale podchodzę do tego wszystkiego bez presji. W końcu nie każdy sezon musi być tak udany. Spróbuję zaatakować rekord kraju pod koniec marca, podczas zawodów Speed Masters w Vars, uważanych za nieoficjalne mistrzostwa świata - wyjawił Dobrowolski.

Dodał, że przeszkodzić mu w biciu rekordów może przede wszystkim pogoda. W nadchodzącym sezonie będzie startował na nowym sprzęcie. Na formę nie narzeka, chociaż nie ma gdzie trenować. Jest zaskoczony brakiem śniegu w Tatrach.

- Nowe narty i kask, spojlery i smarowanie przetestuję dopiero, jak śnieg pojawi się na Kasprowym, ale już wiem, że jest nieźle, bowiem... współpracowałem przy projektowaniu. Chętnie uczę się tajników technicznych - podglądam najszybszych, wpatruję się w ich sprzęt, zasięgam wiedzy z aerodynamiki. Byłem na kilku lekcjach u modelarzy samolotów, a także w Bazie Lotnictwa Wojskowego w Krzesinach - powiedział członek ekskluzywnego "Klubu 200". W 2012 roku, jako pierwszy i zarazem jedyny w historii Polak, stanął na podium Pucharu Świata FIS zajmując trzecie miejsce.

Dobrowolski przed polską publicznością zaprezentuje się 2 marca. Tego dnia zaplanował kolejną próbę bicia rekordu Tatr, który wynosi 180,632 km/h i od 1979 roku należy do Jacka Niklińskiego. W tym roku te plany pokrzyżowała pogoda. Również 2 marca przygotowana zostanie na Hali Gąsienicowej łatwa trasa, na której będą przeprowadzone pierwsze w kraju zawody speed ski dla każdego. Chętni będą mogli szusować najszybciej, jak się tylko da. Czy zjazdom towarzyszyć będzie adrenalina?

- Szczerze mówiąc działanie tego hormonu walki odczuwam dopiero po zjeździe. Zdejmuję kask i dyszę, jak po maratonie. Wtedy wiem, że rzeczywiście było ostro. Wcześniej jestem w pełni skoncentrowany na bezpiecznej jeździe. Czasem zaklnę pod nosem, ale raczej nie odrywam myśli od toru jazdy - zaznaczył.

Dobrowolski rekord Polski poprawiał w sezonie 2013 trzykrotnie - w styczniowych mistrzostwach świata w Vars osiągnął 218,77 i 230,19 km/h, a w kwietniu, pędząc ze szczytu Pic de Chabrieres we Francji, uzyskał 234,933 km/h. Do rekordu globu, należącego od 2006 roku do Włocha Simone Origone, zabrakło mu 16,467 km/h.

Zakopiańczyk pochodzi ze sportowo-artystycznej rodziny. Jest absolwentem krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych (obronił dyplom z fotografiki i grafiki warsztatowej), a ostatnio sprawdził się w innym fachu.

- Halny, który spustoszył Tatry, zerwał dach budynku gospodarczego moich rodziców. Sytuacja wymogła na mnie, abym zabawił się w cieślę - dodał Jędrzej Dobrowolski.




PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy