Maroko - zaczynamy walkę o przetrwanie

Pierwszy afrykański etap tegorocznego rajdu Dakar wcale nie był rozgrzewką. Kamienie, dziurawe bezdroża, konieczność ciągłej koncentracji i dokuczliwe awarie pojazdów - zaczęła się prawdziwa walka o przetrwanie w 29. edycji pustynnego maratonu. Od teraz będzie tylko gorzej...

Doświadczeni uczestnicy Dakaru twierdzą, że Maroko po prostu trzeba przejechać, ściganie zaczyna się dalej. Trzeci etap rozegrano od razu po przeprawie promowej z Europy. Kierowcy wyjeżdżali na odcinek specjalny zmęczeni i niewyspani po krótkiej nocy. W tych trudnych warunkach nasi zawodnicy startujący Land Roverami EvoDakar nie zapomnieli o sportowej postawie i konieczności niesienia pomocy rywalowi w potrzebie. Rajd dopiero się rozpoczął, ale już dostarczył wielu emocji.

Rafał Marton: "Bardzo dziwny odcinek specjalny, organizatorzy od początku wysoko zawiesili poprzeczkę. Trasa była naprawdę trudna, pełna dziur i kamieni, wymagająca ciągłej koncentracji. Staraliśmy się przede wszystkim oszczędzać naszego Unimoga. Niestety, pomimo ostrożnej jazdy podwozie i tak było bombardowane kamieniami. W pewnym momencie okazało się, że Grzegorz nie może już zmieniać biegów. Musieliśmy się zatrzymać i dokonać naprawy zmieniacza w skrzyni. Straciliśmy na tym około pół godziny, ale mogliśmy kontynuować jazdę. Błahostka, która napsuła nam krwi i zabrała czas, który chcieliśmy poświęcić na odpoczynek. Z drugiej strony to na Dakarze chleb codzienny. Do Afryki żaden z nas nie jedzie, żeby spać" - dodał z uśmiechem pilot ciężarówki Diverse Extreme TVN Turbo Team.

Reklama

Grzegorz Baran, kierowca: "Ten rajd dopiero się zaczął, celem jest przede wszystkim osiągnięcie mety. Jesteśmy załogą bez serwisu, dlatego musimy jechać rozważnie i bez szaleństw. Rywalizację w Afryce zaczęliśmy dopiero późnym popołudniem i końcówkę odcinka musieliśmy jechać w kompletnych ciemnościach. Na pustyni słońce zachodzi w niesamowitym tempie. Najpierw je przeklinamy, bo świeci bardzo ostro i na "oesach" biegnących w kierunku zachodnim nic nie widać. Później ani się obejrzysz i nagle robi się ciemno. Zupełnie jakby ktoś nagle wyłączył żarówkę. W takich warunkach trzeba bardzo pilnować drogi. Muszę przyznać, że w tym roku rywalizacja wśród ciężarówek jest zawzięta i stoi na poziomie niespotykanym wcześniej w Dakarze. Naszym atutem jest sprawność na wydmach i krętych odcinkach a na takie jeszcze przyjdzie czas."

Na szczęście nie potwierdziły się informacje o konieczności holowania samochodu Krzysztofa Hołowczyca. Swoją pomoc od razu zaoferowali zawodnicy samochodowi Diverse Extreme TVN Turbo Team, Albert Gryszczuk/Jarek Kazberuk i Robert Górecki/Ernest Górecki. W ostatniej chwili, tuż przed wyruszeniem do odcinka specjalnego, Nissan Orlen Teamu odzyskał częściową sprawność silnika i Hołowczyc mógł przejechać trasę bez holowania. Po zakończeniu odcinka "Hołek" osobiście podziękował naszym zawodnikom za bezinteresowną chęć udzielenia pomocy.

Po zakończeniu zmagań kierowca/pilot Jarek Kazberuk powiedział: "Z powodu kurzu nic nie było widać. Po drugie sama trasa odcinka była bardzo różnorodna i wymagająca. Najpierw labirynt dróg w górach, później ścigaliśmy się w szerokiej dolinie. Jechaliśmy głównie po skałach, czasem podłoże było miękkie i bardzo pyliło. Dla nas to było spore utrudnienie, bo w naszych Land Roverach nie ma przecież żadnych drzwi. Kurz mam dosłownie wszędzie. Pod powiekami, w uszach, nawet w butach czuję jakieś skalne drobiny".

Jego partner z Land Rovera EvoDakar, Albert Gryszczuk, dodał: "Najgorsze, że trasa była nierytmiczna. Po szybkich partiach nagle wjeżdżaliśmy na głazowiska. Trzeba było się pilnować, żeby czegoś nie urwać. U nas ucierpiała tylko felga, ale to drobiazg. Mijaliśmy po drodze nieszczęśników, którzy jechali z urwanymi kołami lub utknęli na dobre wbici w kamienie. My nie szaleliśmy, bo mamy cel do zrealizowania: chcemy dojechać do stolicy Senegalu!"

Na 3. etapie z Nador do Er Rachidia (Maroko) Grzegorz Baran z Rafałem Martonem po naprawie skrzyni biegów zajęli 61. miejsce. Po przejechaniu dwóch odcinków specjalnych (ciężarówki nie rywalizowały w niedzielę) załoga Baran/Marton jest sklasyfikowana na 46. miejscu, wyprzedza 35 rywali. Albert Gryszczuk z Jarkiem Kazberukiem osiągnęli metę 3. etapu na 132. pozycji, po 3. odcinkach specjalnych zajmują 102. miejsce i za sobą mają 73. załóg. Robert i Ernest Góreccy, druga polska załoga samochodowa Diverse Extreme TVN Turbo Team, zameldowali się na biwaku w Er-Rachidia na 135. miejscu i zajmują 158 pozycję w 29. edycji rajdu Dakar.

Dziś śmiałkowie zawitają do krainy wydm i zaliczą surową lekcję przetrwania. Do pokonania mają aż 679 km trasy, w tym 405 km odcinka specjalnego. Debiutanci właśnie tutaj poznają wydmy i przeżyją pierwsze chwile grozy. Priorytetem dla wszystkich załóg powinno być osiągnięcie mety w Ouarzazate. Ten rejon miał kiedyś znaczenie strategiczne - miasto Quarzazate leżało na skrzyżowaniu szlaków biegnących do Marakeszu i Agadiru. Skalne doliny Dades i Draa to także ulubiony cel filmowych reżyserów - najpiękniejsze skały są właśnie tu. Jednak zawodnicy niejednokrotnie będą je przeklinali.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kamienie | zawodnicy | Milan Baranyk | team | TVN SA | etap | Dakar | przetrwanie | Maroko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy