Diverse Extreme Team odrabia straty

Czwarty etap rajdu Tunezji, rozegrany 4 kwietnia, liczył 252 km i przebiegał w formie pętli rozpoczynającej się i kończącej w miejscowości El Borma, słynącej z pustynnych maratonów.

Trasa wiodła wyłącznie na piaszczystej nawierzchni i po bardzo dużych wydmach. Na mecie ponownie triumfował Jean-Louis Schlesser w swoim słynnym buggy, Francuz prowadzi również w klasyfikacji generalnej. Polska załoga Łukasz Komornicki - Rafał Marton (SMG buggy) z Diverse Extreme Team, po wczorajszym pechowym etapie, dzisiaj uzyskała 19. czas odcinka i awansowała w klasyfikacji generalnej o pięć pozycji. W kategorii motocykli najszybszy był Francuz David Casteu (KTM), polscy motocykliści uplasowali się odpowiednio Marek Dąbrowski na 12., a Jacek Czachor (obaj KTM) na 13. pozycji. W klasyfikacji generalnej Jacek Czachor spadł na 12. pozycję, a Marek Dąbrowski awansował na 10. miejsce.

Reklama

Buggy Komornickiego i Martona z Diverse Extreme Team nie miało dziś problemów. Wczoraj mechanicy z firmy SMG pracowali nad autem do późna w nocy, aby przeprowadzić dokładną inspekcję wszystkich podzespołów i spróbować wyeliminować ryzyko podobnej przygody, jaka wczoraj zatrzymała buggy na ponad trzy godziny na trasie. Trud opłacił się i dziś samochód spisywał się doskonale.

Załoga Diverse Extreme Team na dzisiejszym etapie skupiła się na wyprzedzaniu konkurentów, z racji wystartowania z odległej pozycji, oraz próbowania różnych technik pokonywania wydm. Polacy nie uniknęli przygód na trasie, samochód zakopał się trzy razy na wydmach. Jego uwolnienie z piasku okazało się dużo trudniejsze niż w przypadku samochodu czteronapędowego, do którego zawodnicy byli dotychczas przyzwyczajeni. Ostatecznie na odcinku zajęli 19 miejsce.

Łukasz Komornicki: "Wczorajsze pechowe wydarzenie zaprzepaściło nasze szanse na dobry wynik w rajdzie, czwartego miejsca z 2003 roku już nie pobijemy. Nie straciliśmy jednak woli walki. Naszym celem jest udany występ w przyszłorocznym Dakarze. Start w Tunezji, która z uwagi na specyfikę swojej trasy jest nazywana nawet "małym Dakarem" traktujemy więc treningowo, ta pechowa przygoda z awarią instalacji elektrycznej systemu pomp paliwowych przyniosła nam kolejne cenne doświadczenia. Serwis spisał się doskonale, co dobrze wróży na przyszłość, a pechowej usterki nie dało się przewidzieć. Jeszcze nie jesteśmy w pełni gotowi do rywalizacji tym autem na takich odcinkach. Do tego potrzebujemy jeszcze przejechania wielu, wielu kilometrów po wydmach. Tak abyśmy osiągnęli tę pewność jazdy, jaką mieliśmy w Pajero. Musimy na nowo wypracować styl jazdy w takim terenie. Jak jedziemy w rytmie, wszystko jest dobrze. Problemy pojawiają się, gdy jesteśmy z niego wybici, np. przez konieczność wyprzedzania. Przykładowo dziś na 25. kilometrze niespodziewanie pojawił się nam przed maską jeden z konkurentów, musieliśmy nagle odbić w lewo i wjechaliśmy w partię stromych wydm, na których zawiesiliśmy się podwoziem. To kosztowało nas kilkanaście minut. Żałuję, że już jutro wydmy się kończą, bo potrzebuję jeszcze takiego treningu jak dziś. Dalej Będziemy starali się jechać równym tempem i nie popełniać błędów."

Rafał Marton: "Dziś nawigacja początkowo nie była trudna. Prawdziwe trudności zaczęły się na ok. 30 km przed metą. Tam szlaki przecinały się ze śladami z wcześniejszej tzw. dużej pętli oraz śladami z imprez towarzyszących temu rajdowi, czyli m.in. Desert Tracking, który pozwala amatorom poczuć emocje odcinka specjalnego. Tam wszystko poszło nam dobrze, ale nawigacja była bardzo stresująca. Jest wiele rzeczy, których jeszcze musimy się tym buggy nauczyć na pustyni. Wiem, że jak to osiągniemy, to będziemy bardzo szybcy, bo samochód ma bardzo duży potencjał. Schlesser jeździ po tych trasach, podobnym samochodem od lat i dziś nikt nie może mu tu dorównać. Do sprawnego pokonywania wydm potrzeba odpowiednio dobrać prędkość i tempo jazdy oraz ciśnienie w kołach. Problem w tym, że jest bardzo wiele różnych charakterystyk wydm jeśli chodzi o wysokość, stromiznę i to co znajduje się za szczytem. Do tej pory mieliśmy swoją prędkość i swoje tempo pokonywania wydm. Wychodziło nam nieźle. Teraz musimy tego na nowo nauczyć się pod kątem konkretnego buggy. Z auta jesteśmy jednak bardzo zadowoleni."

Jutro piąty etap rajdu i szósty odcinek specjalny. Start nastąpi znów z El Bormy. Początkowo odcinek będzie przebiegał przez podobny teren jak dziś. Od połowy długości zacznie zakręcać na północ, a jego charakterystyka zmieni się na kamienistą. Meta zlokalizowana będzie w Nekrif. Przewiduje się, że będzie to znów jeden z najtrudniejszych odcinków rajdu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: etap | team
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama