​Bolesne narodziny boksu

Boks to dyscyplina sportowa, która na przemian ekscytuje i szokuje ludzi na całym świecie. Jego początki sięgają starożytności, ale boks w nowożytnej formie zaczął rozwijać się w krajach anglosaskich w XVIII wieku.

Pięściarstwo to jedna z najstarszych dyscyplin sportowych na świecie, sięgająca korzeniami piątego tysiąclecia p.n.e. Źródła historyczne wskazują, że była ona uprawiana przez starożytnych Sumerów, Egipcjan, Rzymian i Greków. W igrzyskach olimpijskich organizowanych przez tych ostatnich boks zadebiutował w 688 roku p.n.e. i - ze względu na swoją brutalność - od razu zyskał dużą popularność. Jego upadek nastąpił wraz z rozkładem Cesarstwa Rzymskiego w IV wieku n.e. Szermierka na pięści utraciła wówczas status sportu, stając się jedynie tanią (i krwawą) rozrywką dla pospólstwa.

Reklama

Ciosy poniżej pasa

Boks zaczął odradzać się dopiero w XVIII wieku w krajach anglosaskich. Najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem w USA, gdzie został "przywieziony" przez emigrantów z Albionu. W 1719 roku w Londynie powstała pierwsza profesjonalna szkoła dla pięściarzy (English School of Arms and Art of Self-Defense Academy). Jej twórcą był James Figg, który nie tylko osobiście walczył, ale także zajmował się organizacją starć i promocją zawodników.

Innemu Anglikowi - Jackowi Broughtonowi - pięściarstwo zawdzięcza z kolei olinowany kwadratowy ring i przepisy zakazujące oddawania ciosów poniżej pasa, chwytania za włosy oraz bicia leżącego lub klęczącego przeciwnika. Broughton był ponadto wielkim orędownikiem stosowania rękawic ochronnych, które miały ograniczyć wysoką urazowość wśród zawodników. Idea tak daleko idącego "odbrutalizowania" pięściarstwa nie znalazła jednak poklasku w okresie jego sportowej kariery.

Twierdzenie o brutalnym obliczu boksu nie jest bynajmniej przesadne. Gdyby jakiś współczesny fan tego sportu przeniósł się w czasie do XVIII i XIX-wiecznej Europy czy USA, byłby zszokowany tym, jak wyglądały wówczas pięściarskie "gale". Zawodnicy walczyli na gołe pięści do upadłego, popijając pomiędzy rundami alkohol dla stłumienia bólu i stępienia zmysłów. Obrażenia, jakie przy tym odnosili, były niezwykle poważne, a przypadki śmiertelne wcale nie należały do rzadkości. Z tego właśnie powodu walki bokserskie przez długie lata były zakazane we wszystkich stanach USA.

Tryumf nowych zasad

Przełom nastąpił dopiero po 1865 roku, kiedy to Szkot John Sholto Douglas (Markiz Queensberry) oraz Walijczyk John Chambers opracowali zestaw reguł, z których trzy w niezmienionej formie obowiązują do dziś - użycie rękawic podczas walk, 3-minutowe rundy i 10-sekundowe liczenie zawodnika, który znalazł się na deskach. Zanim jednak zaczęły one być na dobre stosowane w boksie zawodowym i amatorskim, musiało upłynąć jeszcze paręnaście lat.

Postacią, która prawdopodobnie najlepiej symbolizuje przejście od starych do nowych zasad był John Lawrence Sullivan. Do dziś jest on bowiem uznawany za ostatniego czempiona wagi ciężkiej w walce na gołe pięści, a równocześnie zawodnika, który stracił ten tytuł po wprowadzeniu "Reguł Queensberry". Sullivan słynął z niebywałej wręcz wytrzymałości. Jego ostatnia walka według starych zasad - z Jake’iem Kilrainem - odbyła się 8 lipca 1889 roku w miejscowości Richburg w stanie Mississippi i była zakontraktowana na... 80 rund.

Miejsce pojedynku, na które 3 tys. widzów dowieziono pociągami, do ostatniej chwili było trzymane w tajemnicy ze względu na wspomniany już nielegalny wymiar walk. Sullivan wygrał po zaciętym pojedynku w 75. rundzie, kiedy na ringu pojawił się ręcznik rzucony przez menedżera Kilraina.

Człowiekiem, który odebrał Sullivanowi tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, był z kolei James "Dżentelmen Jim" Corbett, zwany też niekiedy "ojcem nowoczesnego boksu". Na miano to zasłużył sobie w pełni profesjonalnym podejściem do treningu (czego nie można powiedzieć o jego przeciwniku, który nie stronił od alkoholu) i stosowanymi innowacjami w technice walki. Starcie obu zawodników miało miejsce 7 września 1892 roku w Nowym Orleanie i zgromadziło aż 10 tys. widzów, którzy do ostatniego miejsca wypełnili Olympic Club. Uniki i szybkie kontry zapewniły dużo młodszemu Corbettowi zwycięstwo nad Sullivanem w 21. rundzie przez KO.

Pięściarstwo zdobywa media

Pisząc o narodzinach współczesnego boksu w USA nie można zapominać o roli mediów w jego promocji. Pierwsze obszerne wzmianki w amerykańskich gazetach na temat walk: Sullivan-Kilrain i Sullivan-Corbett były jedynie zwiastunami ogromnej fali zainteresowania tą dyscypliną, która wezbrała wraz z pojawieniem się na ringu Jacka Dempseya. Ten obdarzony piekielnym ciosem "uliczny zabijaka" przybył do Nowego Jorku w 1916 roku bez grosza przy duszy (początkowo spał na ławce w Central Parku).

Na swoim koncie miał wówczas 28 walk, z których przegrał tylko jedną. Jego talent nie uszedł uwadze George’a "Texa" Rickarda - największego promotora boksu zawodowego w tamtym czasie. Pod jego skrzydłami Dempsey sukcesywnie zaczął odnosić swoje największe sukcesy. 

Ludzie oszaleli na punkcie "Tiger Jacka", gdy 4 lipca 1919 roku w Toledo dosłownie zmasakrował faworyzowanego mistrza świata wagi ciężkiej - olbrzyma Jessa Willarda. Dempsey już w pierwszej rundzie siedem razy posłał Willarda na deski. Po ostatnim knockdownie, myśląc, że sędzia ogłosił go zwycięzcą, zszedł z ringu i udał się do szatni. Walka nie była jednak skończona! Dempsey wrócił między liny i przez kolejne dwie rundy bezlitośnie okładał mocno poobijanego giganta. Willard był w tak opłakanym stanie, że do czwartej rundy już nie wyszedł.

Kontrowersyjne starcie Dawida z Goliatem znalazło się na czołówkach największych amerykańskich gazet, a sam Dempsey stał się idolem tłumów. Co ciekawe, parędziesiąt lat później jego postać zainspirowała młodego Mike'a "Bestię" Tysona, który godzinami analizował archiwalne nagrania walk "Tiger Jacka".

Czarni bokserzy wkraczają na ring

Dziś trudno wyobrazić sobie zawodowy boks, a szczególnie wagę ciężką, bez udziału czarnoskórych zawodników. Jednak zanim zostali oni dopuszczeni do bojów o najwyższe laury z białymi pięściarzami, musiało upłynąć ponad 40 lat. Wynikało to z faktu, że pomimo formalnego zniesienia niewolnictwa w 1865 roku, mogli oni jedynie brać udział w rywalizacji o tytuł "Kolorowego Mistrza Świata".

Pierwszym Afroamerykaninem w historii, który zmierzył się z białym rywalem o tytuł czempiona wagi ciężkiej (bez dodatkowych przymiotników) był John Artur "Jack" Johnson. Jego walka z Kanadyjczykiem Tommy Burnsem odbyła się 26 grudnia 1908 roku w australijskim Sydney. Johnson z premedytacją ośmieszał swojego rywala przez 14 rund, celowo odwlekając zakończenie walki, którą w końcu przerwała policja. Bokser prawdopodobnie w ten sposób odpłacał się za lata upokorzeń, jakich doznawał od najmłodszych lat.

Już jako mały chłopiec był zmuszany do udziału w tzw. battle royal -  osobliwej rozrywce, którą upodobali sobie bogacze z rasistowskiego "Południa". Polegała ona na tym, że kilkunastoletni czarnoskórzy chłopcy z zawiązanymi oczami musieli walczyć między sobą ku uciesze dostojnych panów we frakach, palących cygara i sączących drogą whisky. Jednym z tych chłopców był właśnie Jack Johnson, który do perfekcji opanował sztukę uników. W dorosłym życiu łamał on wszelkie społeczne konwencje - uwielbiał hazard, wyścigi samochodowe, wystawne życie oraz białe kobiety (jedną z nich nawet poślubił).

"Wielka nadzieja białych"

Zwycięstwo nad Burnsem oraz kontrowersyjny sposób bycia sprawiły, że Johnson dla uprzedzonych rasowo Amerykanów stał się wrogiem publicznym nr 1, spełnieniem ich najgorszych koszmarów. Dlatego tuż po australijskiej walce w całych Stanach Zjednoczonych ruszyły poszukiwania zawodnika, który starłby "złoty uśmiech" z jego twarzy. Po dwóch latach udało się. "Wielką nadzieją białych" media okrzyknęły Jima Jeffriesa.

Panowie skrzyżowali rękawice 4 lipca 1910 roku w Reno w Nevadzie. Johnson, który przed walką otrzymywał pogróżki, szybko posłał na deski swojego rywala, czym jeszcze bardziej rozsierdził swoich pozaringowych przeciwników. Po zakończeniu starcia w wielu miejscach w kraju wybuchły zamieszki, których ofiarą padli czarnoskórzy obywatele.

Aby strącić "Jacka" z piedestału dobrego samopoczucia do akcji musiały wkroczyć służby federalne, które postanowiły dokładnie przyjrzeć się działalności "biznesowej" czempiona - chodziło o nielegalny hazard i sutenerstwo (złamanie tzw. Ustawy Manna). Obawiając się kary więzienia, Johnson uciekł w 1913 roku z USA. Nie porzucił jednak pięściarstwa. Tytuł mistrza świata stracił dopiero w 1915 na rzecz Jessa Willarda w trakcie walki, która odbyła się w Hawanie na Kubie.

Po przegranej Johnsona czarnoskórzy bokserzy na niemal 25 lat przestali liczyć się w wadze ciężkiej. Aż do momentu, kiedy do gry wkroczył fenomenalny Joe Louis Barrow. Jego symboliczna wygrana z reprezentantem III Rzeszy Maxem Schmelingiem w 1938 roku sprawiła, że wielu Amerykanów przestało postrzegać otaczającą ich rzeczywistość przez pryzmat koloru skóry.

Program "Historia boksu" to niezwykła podróż przez dzieje pięściarstwa. Archiwalne materiały filmowe, wywiady z trenerami, zawodnikami oraz komentatorami najsłynniejszych gal pozwolą lepiej zrozumieć fenomen sportu, który na przemian ekscytuje i szokuje ludzi na całym świecie. Emisja we wtorki, o godz. 21.30 na kanale Discovery World.

Discovery World
Dowiedz się więcej na temat: boks | sztuki walki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama