Bałkański kocioł

Po początkowych problemach z samochodem zespół ExtremEvents pod patronatem INTERIA.PL wyruszył na Bałkany. Dlaczego straży granicznej członkowie wyprawy wydali się podejrzani i o tym, co warto zobaczyć w Serbii i Bośni, można przeczytać w pierwszej części relacji.

Dzień 1

Wyruszamy z Krakowa zgodnie z planem, czyli o godzinie 20:00, niestety niekoniecznie zgodnie z planem, po ośmiu godzinach jesteśmy w Krakowie z powrotem. Poważna awaria jednego z samochodów zmusiła nas do odwiezienia Land Rovera na holu do mechanika. W dodatku panuje koszmarna mgła i mży. Udaje nam się w ciągu kilku godzin, usunąć usterkę. Zmęczeni, ale szczęśliwi wracamy do gry i kierujemy się na południe.

Dzień 2

Następnego dnia rano jesteśmy już w Serbii. Podróż przebiega bez żadnych niespodzianek. Zaskakująca jest ilość patroli policji. Jeśli widzisz ograniczenie prędkości - zwolnij, to wskazówka dla wybierających się w tę stronę Europy. Wyjazd z Serbii nie jest tak łatwy, jak sądziliśmy. Pogranicznik widząc nasze ubiory, samochody i ekwipunek, bierze nas za instruktorów - najemników. Dopiero po długich wyjaśnieniach, konsultacjach telefonicznych i wręczeniu gadżetów ExtremEvents, udaje nam się opuścić Serbię.

Reklama

Bośniacy witają nas bardzo życzliwie. Obiad jemy na przepięknej leśnej polanie w górach koło miejscowości Pogled. Późnym popołudniem zmęczeni i niewyspani (niektórzy z nas spali tylko 7 godzin łącznie w ciągu ostatnich trzech dni), docieramy do Sarajewa. O samym mieście opowiemy w obszernej relacji z wyprawy. Szybki rekonesans, miejscowe specjały kulinarne i upragniony odpoczynek.

Dzień 3

Wczesnym rankiem wyruszamy w góry, kierując się w stronę Mostaru. Wreszcie zjeżdżamy z asfaltu. Zmierzamy ku Jezioru Boracko i przystani na rzece Neretva, gdzie chcemy skorzystać z rafftingu. Niestety niski stan wody nie pozwala nam na kolejną przygodę. Niepowodzenie rekompensują nam wspaniałe widoki i górskie szlaki w drodze do Mostaru. Do miasta docieramy wieczorem. Tu na każdym kroku czuje się magię. Wąskie uliczki Starówki i Stari Most, jak zwykle budzą niezwykłe emocje. Za każdym razem odkrywamy coś nowego. Tym razem jest to urokliwa knajpka, z przepyszną kuchnią i urokliwym widokiem na całe stare miasto. Chyba po raz ostatni śpimy w pensjonacie. Rano wyruszamy do Chorwacji.

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy