Pięć zimowych zagrożeń, których możemy uniknąć

Ignorowanie zagrożeń lawinowych to prosta droga do kłopotów / fot Jacek Dominski /East News
Reklama

Niektórych zimowych wypadków nie sposób przewidzieć. Poślizgnąć się i złamać nogę możemy nawet na oblodzonym chodniku. To fakt. Równie nieprzyjemnie może się skończyć wypad w góry, na narty czy sanki z dziećmi. Czym innym jest jednak pech od ryzykanctwa i niepotrzebnej brawury. Oto pięć aktywności, których dla własnego dobra lepiej nie podejmować zimą bez odpowiedniego przygotowania i stosownych ku temu warunków.

Niepokojące zjawisko nad Tatrami! Co widzieli mieszkańcy?

Chociaż ratownicy i medycy co roku powtarzają te same przykre apele o zachowanie zdrowego rozsądku i poszanowanie bezpieczeństwa innych, zwolenników (zbyt) mocnych wrażeń nie brakuje.

#1. Lekkomyślne morsowanie

Morsowanie stało się tej zimy modne jak nigdy dotąd. Nie zamierzamy z tego faktu szydzić, wyśmiewać miłośników zimowych kąpieli czy też podważać pozytywnych skutków morsowania dla zdrowia, urody i psychiki.

Reklama

Nie w tym rzecz, lecz w odpowiednim podejściu do zimowej kąpieli. Jeśli ciągnie nas w stronę takich praktyk, porozmawiamy najpierw z lekarzem, zapytajmy o przeciwwskazania zdrowotne, sprawdźmy, czy nasz organizm jest na taką terapię szokową gotowy.

Morsowanie warto zacząć w grupie, najlepiej pod okiem specjalisty, który doskonale wie, jak oswoić osobę początkującą z lodowatą wodą, jak zabezpieczyć ciało przed wychłodzeniem i co zrobić na wypadek wystąpienia niepożądanych oznak.

Pamiętajmy również, by morsować w bezpiecznych miejscach i pod żadnym pozorem nie przeszarżować. A już na pewno - bez wsparcia z zewnątrz i planu B do wdrożenia w razie awarii - nie nurkować pod wodą. O tym, że może być to śmiertelnie niebezpieczne przekonaliśmy się dopiero co.

17 stycznia na Jeziorze Urszulewskim koło Rypina spod lodu nie wypłynął 46-latek.

#2. Stąpanie po cienkim lodzie

Sporą krzywdę - od zapalenia płuc po znacznie poważniejsze konsekwencje zdrowotne - możemy sobie zrobić wchodząc na taflę zamarzniętego jeziora lub rzeki.

Co roku strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego rozmawiają i apelują do turystów, którzy spacerują po Morskim Oku, gdy tylko jego wody skuje pierwszy poważny mróz. Ryzykują wiele, ponieważ lód w wielu miejscach jest wtedy jeszcze cienki i w każdej chwili może się załamać.

To samo ostrzeżenie dotyczy oczywiście innych stawów, nie tylko tatrzańskich. Na lód wchodzimy więc tylko wtedy, kiedy jego pokrywa nie załamie się pod naszym ciężarem, a zimowa aura zdąży już odpowiednio przygotować akwen.

#3. Górskie wycieczki w bieliźnie

Moda na morsowanie przełożyła się w ostatnim czasie również na wzrost popularności innego typu hartowania organizmu w niskich temperaturach. Coraz częściej na górskich szlakach można spotkać zwolenników morsowania na sucho.

Brzmi jak dobra zabawa? Być może, chociaż marzniemy na samą myśl o wdrapywaniu się na Kasprowy Wierch, Śnieżkę czy Turbacz wyłącznie w krótkich spodenkach, butach, czapce i rękawiczkach. Niestety, rosnąca popularność zjawiska sprawia, że na trasy ruszają również turyści nieprzygotowani lub nieświadomi ryzyka, na jakie się decydują.

Przypomnijmy o głośnym przypadku 43-letniej kobiety, która 16 stycznia próbowała w skąpym stroju zdobyć Babią Górę. Zaalarmowani przez innych turystów ratownicy zdążyli w porę sprowadzić ją na Przełęcz Krowiarki i przekazać załodze karetki. Do szpitala trafiła w poważnym stanie (hipotermia, odmrożenia kończyn).

- Jeśli decydujemy się już na taką wycieczkę, zastanówmy się, co będzie jak skręcimy nogę? Trzeba mieć plecak, odpowiednią odzież, wyposażenie, żeby móc natychmiast zareagować. W innym wypadku, idąc na lekko, przekroczymy akceptowalne ryzyko - tłumaczy Jan Krzysztof, naczelnik TOPR.

#4. Jazda bez trzymanki

W poniedziałek 11 stycznia ratownicy TOPR odebrali zgłoszenie od turysty znajdującego się na Rusinowej Polanie. Wezwał pomoc po tym, jak 28-letnia kobieta, zjeżdżając na sankach spod wylotu Gęsiej Szyi, doznała poważnego urazu klatki piersiowej, głowy i kręgosłupa.

Z kroniki Pogotowia:

"Wystartował śmigłowiec. Z jego pokładu w pobliżu turystki desantowali się ratownicy, którzy przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Po zaopatrzeniu, turystkę włożono do noszy, w których wraz z towarzyszącym jej ratownikiem została windą wciągnięta na pokład śmigłowca i ze względu na odniesione obrażenia przetransportowana do szpitala w Nowym Targu na oddział neurologiczny. Na przykładzie tego wypadku widać, że jazda na sankach, zwłaszcza na nieprzygotowanym, stromym terenie, może być niebezpieczna". 

Równie ryzykowna może być jazda na popularnych jabłuszkach. Naczelnik TOPR zwraca uwagę, że to kolejna coraz popularniejsza moda na górskich szlakach.

- W tej chwili turysta w Tatrach bez jabłuszka staje się rzadkością. Wychodzą w góry i zjeżdżają z przeróżnych miejsc. Problemem jest tu upadek z dużej wysokości, uderzenie w zlodowaciały śnieg, czy wystające kamienie. Kolejne niespodziewane zjawisko, które warto praktykować z głową - powiedział Interii Jan Krzysztof.

#5. Ignorowanie ostrzeżeń

Wypadki losowe mogą przydarzyć się w górach każdemu. W historii wypraw TOPR znajdziemy przypadki, kiedy lawina zeszła nagle, zaskakując nawet najlepiej przygotowanych i obeznanych z terenem turystów lub taterników.

To prawda, tak jak stwierdzenie, że przy odrobinie dobrej woli ryzyko znalezienia się w terenie lawiniastym można zminimalizować. Jak tego dokonać? Przede wszystkim trzeba być na bieżąco z komunikatami lawinowymi TOPR, sprawdzać aktualną prognozę pogody, a jeśli tylko mamy ku temu okazję - dopytać dyżurujących w schroniskach ratowników, czy trasa naszej wycieczki jest bezpieczna. Jeśli będą mieć wątpliwości, zmieńcie plany.

W innym wypadku możemy narazić na niebezpieczeństwo nie tylko siebie i innych uczestników wyprawy, ale też ratowników, którzy ruszą nam z pomocą. O ile oczywiście będą mieli kogo ratować...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: zima | Tatry | morsowanie | Dariusz Jaroń | zagrożenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama