Jak pogodzić masową turystykę w Tatrach z ochroną przyrody?

Jan Krzeptowski-Sabała /Albin Marciniak /East News
Reklama

W parkach narodowych Skandynawii czy Stanów Zjednoczonych problemów śmieciowych praktycznie nie ma, mimo że odwiedza je wielu turystów. My wciąż zostawiamy po sobie śmieci, bardzo dużo ich również produkujemy - zwraca uwagę Jan Krzeptowski-Sabała, kierownik działu edukacji Tatrzańskiego Parku Narodowego.

"Wierni skale. Historia ściśle tajna" - przeczytaj reportaż o pierwszych polskich himalaistach

Siódma edycja Czystych Tatr za nami. W sobotę 30 czerwca ponad 7000 wolontariuszy zebrało na tatrzańskich szlakach 420 kilogramów śmieci. O tym corocznym - i codziennym - sprzątaniu najwyższych polskich gór rozmawiamy z Janem Krzeptowskim-Sabałą, kierownikiem działu edukacji TPN.

Dariusz Jaroń, Interia: Jak Tatrzański Park Narodowy patrzy na Czyste Tatry?

Reklama

Jan Krzeptowski-Sabała: - Przede wszystkim traktujemy tę akcję w kategoriach edukacyjnych. Takie sprzątanie Tatr tak naprawdę trwa przez cały sezon. Wczoraj szlaki były sprzątane, jutro też będą. Mniej więcej połowa parku jest regularnie sprzątana przez firmy, o resztę dba armia naszych wolontariuszy, którzy spędzają w górach całe wakacje, są tutaj praktycznie od wiosny do jesieni. Nie chodzi zatem o to, żeby organizować coraz lepsze sprzątanie Tatr, bo ono jest dość dobre, tylko żeby przypominać ludziom przed sezonem urlopowym o podstawowych zasadach.

Często o nich zapominają?

- My jako Polacy, niestety, mamy bardzo dużo w tej kwestii do nadrobienia. W parkach narodowych Skandynawii czy Stanów Zjednoczonych problemów śmieciowych praktycznie nie ma, mimo że odwiedza je wielu turystów. My wciąż zostawiamy po sobie śmieci, bardzo dużo ich również produkujemy. Warto więc mówić o śmieceniu, ale też o ograniczaniu ilości odpadów.

Wiele osób może nie wiedzieć o tym, że góry nie czekają aż raz w roku przybędą wolontariusze Czystych Tatr, tylko sprzątanie odbywa się właściwie codziennie...

- Dokładnie. Takie szlaki jak droga do Morskiego Oka czy główny szlak Doliny Kościeliskiej, gdzie dziennie wędruje kilka-kilkanaście tysięcy ludzi, muszą być codziennie sprzątane. Nie znaczy to oczywiście, że większość turystów śmieci. Przeciwnie, większość zachowuje się w porządku, ale przy tak dużych liczbach, o jakich mówimy, wystarczy, że jeden na stu coś po sobie zostawi i już mamy co sprzątać.

Każdego roku w Tatry przyjeżdżają - i bardzo dobrze - tłumy turystów. Jak pogodzić masową turystykę z ochroną przyrody?

- Na pewno kluczowa jest edukacja. Kształtowanie świadomości nie tylko na przykładzie pojedynczych akcji, ale na poziomie rodzinnym, szkolnym - to powinno być prowadzone systemowo. Druga rzecz to tworzenie takich rozwiązań, które spowodują, że ludzie będą mniej tych śmieci wytwarzać. Przykładowo w zeszłym roku uruchomiliśmy w rejonie Kuźnic przy wejściu na szlaki kilka zdrojów wody - turyści mogą sobie tam bezpłatnie uzupełnić butelki i bidony. Skorzystało z tych ujęć tysiące osób, obliczyliśmy, że wypili 80 tys. litrów wody. To jest kilkadziesiąt tysięcy mniej butelek plastikowych wniesionych na teren parku. Potrzebujemy rozwiązań, które zastąpią jednorazowe opakowania, czyli przyszłe śmieci.

Z czym jest największy problem: butelkami, opakowaniami po jedzeniu czy załatwianiem potrzeb fizjologicznych w krzakach?

- Największy kłopot mamy ze śmieciami, które są pozostałościami po jedzeniu i picu: opakowania po wodzie, puszki po napojach, w tym alkoholu, torebki foliowe. Sprawy toaletowe również, ale na tych najczęściej uczęszczanych szlakach są dziesiątki przenośnych ubikacji, z których można skorzystać, więc ten problem jest w ten sposób rozwiązywany.

Jaka jest roczna skala zaśmiecania Tatr?

- W skali roku mówimy o 200-300 metrach sześciennych śmieci. To nie jest przerażająca liczba, większym problemem jest rodzaj tych śmieci. To są często resztki jedzenia i opakowania po nim, czyli coś, co pachnie i przyciąga na szlaki dzikie zwierzęta. Zmieniają one swoje zachowania, oswajają się, a to jest dla nas poważny kłopot.

Mamy podwójne niebezpieczeństwo: dla zwierząt, bo mogą zjeść coś, czego nie powinny, i dla nas...

- Otóż to. Kiedy niedźwiedź nauczy się chodzić za turystami, zacznie kręcić się w okolicy szlaku, będziemy mieli groźną sytuację nie tylko dla niego, ale też dla turystów. Dlatego tak ważne jest to, żeby po sobie w górach posprzątać.

Rozmawiał: Dariusz Jaroń

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy