Czesi znaleźli namiot Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat?

Tomasz Mackiewicz na zawsze pozostał na Nanga Parbat /domena publiczna
Reklama

Uczestnicy niedawnej czeskiej wyprawy na Nanga Parbat twierdzą, że natrafili w drodze na szczyt na namiot należący do Tomasza Mackiewicza. "To było jedyne dogodne miejsce, ponieważ było osłonięte od lawin, blisko głazów. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że właśnie tam zbudowałbym sobie namiot" – relacjonował na antenie TVP 1 Pavel Burda.

Dramat rozegrał się pod koniec stycznia tego roku.

"Czapkins" został na Nanga Parbat

Po prawdopodobnym zdobyciu wierzchołka Nanga Parbat (8126 m n.p.m.), dziewiątej najwyższej góry świata, Tomasz Mackiewicz z powodu licznych problemów zdrowotnych nie był w stanie o własnych siłach zejść do niższego obozu, a asekuracja w trudnych warunkach jedynie przez wyczerpaną Elisabeth Revol była niemożliwa.

Francuzce ostatkiem sił udało się dostać na wysokość ok. 7200 metrów, gdzie została ocalona przez wychodzących jej naprzeciw w spektakularnej akcji ratunkowej Adama Bieleckiego i Denisa Urubkę.

Reklama

Mając na uwadze jej stan, a także informacje o umierającym "Czapkinsie", himalaiści podjęli trudną decyzję o zejściu z Elisabeth Revol w bezpieczne miejsce.

- Pytanie o to, co mamy robić w dalszej kolejności było wtedy kluczowe. Próba dojścia do Tomka byłaby równoznaczna z zostawieniem Elisabeth samej. Była kompletnie wyczerpana, sama nie mogłaby zejść niżej, nie mogła nawet poruszać palcami - tłumaczył w rozmowie z Interią Denis Urubko.

Ratunek na Nanga Parbat i zamieszanie pod K2 - cała rozmowa z Denisem Urubką

Tym samym Tomasz Mackiewicz na zawsze został na górze, którą tak pokochał. Jego ojciec, Witold, otrzymał z Pakistanu akt zgonu, w którym za datę śmierci przyjęto 30 stycznia 2018 roku.

Czesi przekonani, że to namiot Tomka

Czescy wspinacze, którzy niedawno byli na Nanga Parbat przekonują, że natrafili na namiot pozostawiony przez Polaka w drodze na szczyt. Jeden z uczestników wyprawy w programie "Alarm" wyemitowanym przez TVP 1 opowiedział o tej sytuacji.

"Kiedy wchodziliśmy pod górę było ciemno, więc nikt nie myślał o wypatrywaniu jego namiotu. Minęliśmy go jednak w drodze na szczyt i z powrotem. To było 15 metrów od naszej głównej drogi, gdzie najprawdopodobniej wystawała z wielkiej góry lodu niewielka część jego namiotu. Może 20 albo 30 centymetrów" - tłumaczył Pavel Burda.

I dodał: "Nie robiliśmy zdjęć. Nikt nas nie był zdolny, żeby wejść i sprawdzić, czy (ciało Tomasza - przyp. red) jest w środku. Może ktoś powinien zrobić zdjęcia, ale nikt nie chciał fotografować szczątków. Podszedłem bliżej namiotu. Stałem tam około minutę, może dwie i myślałem o tym, co wtedy musiał się wydarzyć".

Chociaż Czesi nie podeszli do namiotu, byli przekonani, że musiał należeć do Tomasza Mackiewicza.

"Nie ma tam zbyt wiele miejsc, gdzie można zbudować namiot. To było jedyne dogodne, ponieważ był osłonięte od lawin, blisko głazów. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że właśnie tam zbudowałbym sobie namiot. Najprawdopodobniej tam był właśnie Tomek. Nie zrobiliśmy jednak nic" - skwitował w TVP 1 Pavel Purda.

W skład czeskiego zespołu wchodzili również: Pavel Korinek, Radoslav Groh, Pavel Bem, Lukas Dubsky i Tomas Kucera.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy